sobota, 26 sierpnia 2017

Rozdział 18

Mój błogi odpoczynek przerwało pukanie do drzwi. Serio? Znowu? Drugi raz dzisiaj! Chyba czas na poważną rozmowę... 
-Mogę?- w szczelinie pojawiła się głowa Winiarskiego.
-Chodź- odpowiedziałam i skupiłam wzrok na telewizorze.
-Mam pytanie- powiedział kładąc się na drugim łóżku.
-Hmm?-  odwróciłam głowę w jego stronę.
-Co zrobił twój ojciec, że od niego uciekłaś?
-Misiek, ja nie uciekłam. Ja podjęłam dojżałą decyzję. Nie chciałam być przez całe życie od niego zależna. Czułam, że muszę coś zmienić, spróbować czegoś nowego, nabrać doświadczenia. Tam mogę zacząć pracę w każdej chwili. Ale co z tego? Nie zdobędę tej pracy sama, więc nie da mi to satysfakcji- zaczęłam wyjaśniać.
-A jego kontrola?- zadał kolejne pytanie.
-Wiesz, w przeszłości zarówno mojej jak i mojej rodziny jest wiele sytuacji, które sprawiły, że ojciec chce mieć nad nami kontrolę.
-Co to za sytuacje?- zapytał, a ja zacisnęłam pięść.- Przepraszam, ja nie powinienem pytać- pogubił się Winiarski.
-Kiedyś ci opowiem, ale nie teraz. Teraz nie jestem gotowa.
-Nie musisz mi tego mówić. Nie powinienem nawet drążyć tego tematu.
-W takim razie go zmieńmy- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Dobry pomysł. Przepraszam, że zapomniałem cię powiadomić o tym dzisiejszym wyjeździe.
-Właśnie, miałam się zemścić!- przypomniałam sobie i poderwałam się z łóżka.
-Lara, przepraszam. Ja mam wrodzoną sklerozę, no!- tłumaczy się Winiarski.
-O! Wiem jaką masz karę!- błysnęłam szerokim uśmiechem.
-Zaskocz mnie.
-Ogarniesz swój podjazd! Bo ostatnio gdyby nie Nico, to bym się zabiła!- odparłam siadając obok niego na łóżku.
-Właśnie, miałem pytać! Co jest między tobą a Nico?- poruszał sugestywnie brwiami. Czy go porąbało?
-Nic między nami nie ma. Nico to mój dobry kumpel- wyjaśniłam. Winiarski zdecydowanie za dużo sobie wyobraża.
-Wiesz, że nie ładnie kłamać?- pogroził mi palcem.
-Michał- powiedziałam ostrzegawczym tonem. Nagle ktoś znowu zapukał do drzwi. Przewróciłam oczami, a Winiar krzyknął:
-Wlazł!- w szczelinie pojawiła się głowa Kurka.
-Czego dusza pragnie?- zapytałam.
-Możemy?- spytał stojący za nim Mariusz.
-Zapraszam- odparłam. Usiadłam po turecku i czekałam, aż ta dwójka usadowi się na łóżku.
-Pamiętacie, że za kwadrans trening?- zapytał po chwili Wlazły, a ja szeroko otworzyłam oczy.
-Zapomniałam!- pisnęłam i podbiegłam do torby.- Ten macie ze mną, nie?
-Zgadza się- wyszczerzył się Kurek.
-To dobrze, że jesteście, pomożecie mi- poinformowałam, po czym zniknęłam w łazience, żeby się przebrać. Wyszłam po dwóch minutach w biegu związując włosy. Jak ja mogłam zapomnieć o treningu? No jak? Złapałam telefon i kartki z planami treningowymi i ruszyłam do drzwi.
-To lecimy- powiedział Michał, uderzył dłońmi o uda i wstał. Wyszliśmy na korytarz, ja zamknęłam drzwi, chłopaki w ciągu minuty byli gotowi i ruszyliśmy na salę. Położyłam swoje rzeczy na jednym z krzesełek i zapytałam siatkarzy:
-Gdzie jest kantorek?
-Chodź- powiedział Bartek i ruszył do drzwi znajdujących się w rogu sali. Wyciągnęliśmy odpoiwiednią ilość mat i rulonów, na których mięliśmy ćwiczyć przez pierwszą godzinę. Z pomocą chłopaków wszystko rozłożyłam, a na salę powoli zaczęły schodzić się Skrzaty. Punktualnie zaczęliśmy trening. Wydawałam polecenia ćwicząc razem z nimi, a co chwilę przechadzałam się po hali, aby sprawdzić, czy dobrze wykonują swoje zadania. Po jakichś dziesięciu minutach w drzwiach zobaczyłam grupę około 10 chłopaków. Stali oni i po prostu się przyglądali. Miałam wrażenie, że są zafascynowani tym, co widzą. Dobra, zobaczę co chcą. Zadałam siatkarzom kolejne ćwiczenie i podeszłam do drzwi.
-Coś się stało?- zapytałam spokojnym tonem.
-Co? Nie, nie. My się tylko przyglądamy. Swój trening mamy dopiero za dwie godziny, więc chcięliśmy popatrzeć- wyjaśnił jeden z najwyższych.
-Od patrzenia forma się wam nie poprawi- stwierdziłam. Spojrzeli na mnie zaskoczeni.- Jeżeli wasz trener wyrazi zgodę możecie dołączyć. Zostało nam jeszcze czterdzieści minut ćwiczeń- wyjaśniłam.
-To ja lecę zapytać!- krzyknął jeden stojący najdalej odemnie i ruszył korytarzem.
-Tylko się nie zabij!- krzyknęłam za nim w korzytarz, co wywołało wesoły śmiech jego kolegów. Ciekawe jak by mi się pracowało z takimi dzieciakami.- Jaka kategoria wiekowa?- zapytałam z ciekawości.
-Mamy po 18 lat- odpowiedział mi nie wiem który.
-Jesteście dorośli, więc oczekuję powagi- uśmiechnęłam się.
-Jest pani pewna?- zapytał któryś i wskazał za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak zawijają Kacpra w dwie maty i zaczynają z nim bieg po sali. Mamusiu dlaczego? Zagwizdałam na palcach, co sprawiło, że Winiarski, Kłos i Szalpuk się zatrzymali.
-Odstawcie Kacpra- powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ci grzecznie postawili libero na podłodze, a Karol mu nawet fryzurę poprawił.
-Dziękuję ci Lara!- ucieszył się Piechocki i zabrał swoją mate sadowiąc się obok Bednorza i Milczarka. O tak, tam będzie bezpieczniej.
-Winiarski, wiem, że to twój pomysł- podparłam ręce na biodrach.- Mam nadzieję, że wasze pokolenie jest inne.
-Gorsze- mruknął ktoś obok.
-Zmieniam robotę- westchnęłam, co wywołało śmiech wszystkich zgromadzonych na sali.- Nie śmieszkować- pogroziłam palcem.
-Trener się zgodził!- poinformował zdyszany chłopak wpadając na salę.
-Pięć kółek i rozciąganie- powiedziałam do młodszej grupy.- A wy macie przerwę- poinrofmowałam Skrzaty. Młodzi od razu zaczęli biegać, bez żadnego marudzenia. Chociaż ktoś. Ze starszymi nigdy nie jest tak łatwo. Po niecałych 10 minutach chłopaki byli już rozgrzani, więc zaczęliśmy kontynuować trening. Teraz nie mogłam ćwiczyć razem z nimi, ponieważ wzrokiem musiałam objąć dużo większą grupę. Wydawałam polecenia, dużo większą uwagę zwracając na chłopaków ze Spały, ponieważ bałam się, że któryś z nich może mi się tu czegoś nieciekawego nabawić.
-Musisz jeszcze mocniej wyciągać nogę przy tym ćwiczeniu, inaczej mięśnie nie są dostatecznie rozciągnięte- pouczyłam jednego z chłopaków. Kiwnął głową z uśmiechem i zastosował się do moich uwag. Całe czterdzieści minut zleciało bardzo szybko i na całe szczęście bez żadnych kontuzji czy komplikacji.
-Bardzo dziękuję wam za miłą współpracę- powiedziałam w stronę juniorów z uśmiechem, po czym zwróciłam się do Skrzatów- A panów zapraszam na siłownię.
-No Lara- westchnął Winiarski.
-Słucham cię Michałku.
-Musimy?
-A czy ja muszę odpowiadać na to pytanie?- zapytałam z uśmiechem. Kilku z nich zachichotało, po czym ruszyli w stronę wyjścia i skierowali się na siłownię.
-Dziękujemy- usłyszałam, gdy zbierałam maty. Odwróciłam się i spojrzałam z uśmiechem na chłopaków ze Spały.
-Nie macie za co. Naprawdę się cieszę, że w jakiś sposób mogłam wam pokazać, jak wygląda praca u nas, co być może czeka na was w przyszłości. Spisaliście się świetnie.
-Dziękujemy. Bardzo miło nam to słyszeć- odpowiedział jeden z nich.
-Proszę pani, my to posprzątamy. Może pani iść na siłownię.
-Jeszcze raz któryś powie do mnie pani, to długo nie pożyje- pogroziłam im palcem.- Mówcie mi po prostu Laura.
-Dobrze- powiedziało kilku i pokiwali głowami.
-Naprawdę to ogarniecie?- zapytałam z uśmiechem.
-Oczywiście, nie ma problemu- uśmiechnął się jeden z nich.
-To świetnie, dziękuję- powiedziałam i ruszyłam do drzwi.
-Eee, Laura- zatrzymał mnie któryś.
-Tak?- odwróciłam się zaciekawiona.
-Telefon i te kartki chyba ci się przydadzą- chłopak wskazał na moje rzeczy położone na krześle.
-Trafna uwaga. Jak to dobrze, że głowę mam na stałe przytwierdzoną- odparłam i zabrałam rzeczy, po czym ruszyłam na siłownię.
-Wreszcie!- ucieszył się Kurek, kiedy mnie zobaczył.
-Nie jojcz- pouczyłam go i zaczęłam rozdawać im kartki.- Do pracy panowie.- Usłyszałam kilka niezadowolonych jęków, ale chłopaki posłusznie ruszyli do pracy. Ucieszyło mnie to niesamowicie i spokojnym krokiem przechadzałam się po sali. Godzinę później panowie byli już po treningu.
-Panowie mam dla was ostatnie zadanie- uśmiechnęłam się zbierając od nich kartki.
-Jestem gotowy na wszystko!- powiedział Szalpuk wypinając klatkę piersiową do przodu.
-Nie wątpię- powiedziałam i wbiłam mu paznokieć w kalatę, co by się tak nie puszył.
-Co to za zadanie?- zapytał Karol.
-Idźcie pod prysznic- uśmiechnęłam się szeroko.
-Gdybyś trenowała z nami, też byś się spociła!- zaoponował Winiar.
-Nie wątpię. Pod prysznic, panowie!- machnęłam ręką w stronę wyjścia chcąc ich wygonić. Mam dość.
-Chcesz się nas pozbyć?- zapytał Kacper. Nie, no co ty!
-Po tych dwóch godzinach o niczym innym nie marzę- westchnęłam.
-Lara, nie kochasz nas?- Karol spojrzał na mnie z udawanym smutkiem.
-Ciebie tak. Twoja mama robi najlepsze ciasteczka- uśmiechnęłam się.
-I dlatego go kochasz?- pytanie padło z ust oburzonego Winiarskiego.- A my?
-Czy my musimy prowadzić tą bezsensowną dyskusję?- spytał Nico, zbierając swoje rzeczy.
-Chyba już ją kończymy- uśmiechnęłam się.
-Czy wy musicie to robić? Toć my nie znamy hiszpańskiego!- powiedział niezadowolonym tonem Szalpuk, a ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
-Wiecie co? Idźcie już pod ten prysznic- mruknęli coś pod nosem i każdy zaczął kierować się w stronę swojego pokoju. Zebrałam swoje rzeczy i usłyszałam jak ktoś mnie woła.



********************
Witam! Wiem, że długo mnie nie było, ale miałam kryzys weny, znowu niestety.
Rozdział kompletnie z dupy, ale chciałam w końcu coś wstawić, napisać. Muszę teraz umieścić właśnie kilka takich rozdziałów. Ale mam wrażenie, że całkowicie uciekła mi tu osobowość Lary...
No nic, zapraszam do czytania.
Buziaki, Dream <3

poniedziałek, 17 lipca 2017

Rozdział 17

-Pytasz mnie właśnie czy jestem zła, że moja najlepsza przyjaciółka jest z moim bratem? Zastanówmy się...
-Laura no, przepraszam. Wiem, że to dziwne. Ale serce nie sługa, nic nie poradzę- nawijała jak katarynka.
-Ale ja nie jestem zła- przerwałam jej.
-Bardzo go kocham i... Co powiedziałaś?
-Nie jestem zła- powtórzyłam.
-Naprawdę?
-Pytasz dzika czy sra w lesie?- zapytałam przypominając sobie ulubiony tekst mojego brata sprzed ładnych paru lat. Po krótkiej chwili obie wybuchnęłyśmy wesołym śmiechem.
-Pytasz żuka czy kula gówno w lesie?- odpowiedziała, powodując tym samym kolejną salwę śmiechu z naszej strony.
-Jak wam minęła wczorajsza podróż?
-Całkiem spokojnie i szybko. Wybacz, ale muszę kończyć, pa- powiedziała.
-Hej- odparłam, a po chwili dostałam SMS'a od Marceli.
Wybacz, ale Kaśka zaczynała zabijać mnie wzrokiem
Odpisałam jej szybko:
Nie ma sprawy, jeszcze się nagadamy.I jeszcze raz chwyciłam najnowsze wyniki Michała, chcąc je znów przeanalizować i sprawdzić, czy niczego nie pominęłam. Po przeczytaniu mój wzrok przypadkiem zjechał na nazwisko lekarza. Tomasz Zieliński. Ohohoho. Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę Winiarskiego.
-Michał!- zawołałam go.
-Słucham cię uważnie- odpowiedział.
-Badania robiłeś w prywatnej klinice praktycznie w centrum Warszawy?- zapytałam zaciekawiona.
-Skąd wiesz?
-Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa- zaśmiałam się i zaczęłam zbierać wszystkie swoje rzeczy, ponieważ byliśmy prawie na miejscu. Autokar się zatrzymał i wszyscy zaczęliśmy kolejno wysiadać. Grzecznie poczekałam na swoją kolej, po czym zarzuciłam sobie torbę na ramię.
-Hola bella!- usłyszałam i odwróciłam się z uśmiechem widząc Nico.
-Hola!- zaśmiałam się wesoło.
-Pozwól, że ci pomogę- powiedział zabierając mi z ramienia torbę i zarzucając ją na swoje.
-Dziękuję. Co u Ciebie?
-Wszystko w jak najlepszym porządeczku. A u ciebie?
-Jestem kompletnie niewyspana, ale jakoś to przeżyję.
-O co ci chodziło?- zapytał nagle Winiarski, który pojawił się nie wiadomo skąd.
-Ale z czym?- zapytałam kompletnie nie rozumiejąc jego pytania.
-No że zbieżność nazwisk nieprzypadkowa- wyjaśnił, a ja się uśmiechnęłam.
-Jak nazywał się twój lekarz?
-Tomasz Zieliński- odpowiedział bez zająknięcia.
-A ja się nazywam?
-Laura Zielińska.
-Dalej Winiarski idzie sam- przez chwilę na miśkowej twarzy było widać sporą konsternację, ale z czasem zmieniała się ona w zaskoczenie.
-Że niby mój lekarz to twoja rodzina?- zapytał zaskoczony.
-Dokładnie mój ojciec- uśmiechnęłam się i ustawiłam grzecznie w kolejce po mój klucz.
-Ale czekaj. Bo jak siedziałem na korytarzu i nudziłem się czekając na swoją kolej, to przeglądałem całą ich ofertę i jest tam dział typowo dietetyczny i treningowy.
-No tak. Nawet miałam w nim pracować- uśmiechnęłam się do pani, która wydała mi klucz i ruszyłam do windy.
-Miałaś możliwość pracy w najlepszej klinice w Polsce i wybrałaś Bełchatów?- zapytał zszokowany idąc za mną.
-Wolę pracę z wami niż bycie pod ciągłą kontrolą taty- westchnęłam.
-Aż tak?
-Niestety- odparłam i odebrałam od Nico moją torbę, po czym zaczęłam szukać pokoju 225. Kurek spojrzał mi przez ramię, po czym odparł:
-Ostatnie drzwi na prawo na końcu korytarza.
-Wiesz gdzie znajdują się pokoje?- zapytałam zszokowana.
-Poniekąd. Zawsze dostawał go Ignaczak, więc wiedzieliśmy jaki numer omijać i gdzie odbywają sę wieczorne spotkania- odpowiedział wesoło, na co również się zaśmiałam.
-Też chcę się pośmiać!- pisnął idący za nami Karol.
-Kłosiu, nie możesz wiedzieć wszystkiego- westchnęłam dając mu kuksańca w brzuch. Chciałam w żebra, ale z tym wzrostem to dość trudne.
-A co mogę wiedzieć?- zapytał z głupawym uśmiechem.
-Cyśka jest Mikołajem- palnęłam.
-Wiedziałem! Po prostu czułem, że to się kiedyś stanie- klasnął wesoło w dłonie.
-Nie ty jeden- odpowiedziałam z uśmiechem.-Żegnam panowie- dodałam i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju. Jest prosty, dwuosobowy. Kładę rzeczy w nogach łóżka obok okna. Szybko przejrzałam jeszcze plany treningowe, po czym ruszyłam w poszukiwaniu pokoju trenera. Szłam korytarzem i zobaczyłam Mariusza.
-Kapitanie!- krzyknęłam uśmiechnięta.
-Czego dusza pragnie?
-Gdzie trenerzy urzędują?- zapytałam, a ten podejrzliwie na mnie spojrzał.
-Zależy po co ich potrzebujesz.
-Plany treningowe muszę dla was wydrukować- odparłam pokazując mu pendrive w mojej dłoni.
-A to ci nie powiem- zaśmiał się i wszedł do swojego pokoju, który, jak sądzę, dzielił z Miśkiem.
-I weź tu z takim pracuj- westchnęłam i zapukałam do pierwszych lepszych drzwi. Otworzył mi Bednorz. Bez koszulki. Ojaciepierdziele. Głęboki oddech, spójrz mu w oczy!
-Potrzebujesz czegoś?- uśmiechnął się przyjaźnie. Tak! Możesz mi dać po dotykać twój wyrzeźbiony brzuszek. Wróć!
-Wiesz, gdzie urzędują trenerzy?- zapytałam odganiając swoje idiotyczne myśli.
-Piętro niżej pierwszy pokój na lewo- odparł z miną, jakby liczył, że moje pytanie będzie zupełnie inne. Nie tym razem.
-Dzięki- powiedziałam uśmiechnięta i ruszyłam do wskazanego przez przyjmującego pokoju. Zbiegłam po schodach dając odpocząć windzie, po czym zapukałam do wskazanego pokoju.
-Hej. O co chodzi?- zapytał Blain, który otworzył mi drzwi.
-Dzień dobry. Chciałam spytać, czy mogę u pana wydrukować plany treningowe- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Oczywiście, zapraszam- odpowiedział i wpuścił mnie do pokoju. Kilka minut później stałam ze świeży wydrukowanymi, cieplutkimi kartkami.
-Dziękuję bardzo za pomoc- powiedziałam z uśmiechem i skierowałam się do drzwi.
-Nie ma problemu- usłyszałam w odpowiedzi.-Laura.
-Tak?
-Jak ci się u nas pracuje? Podoba ci się atmosfera? I ogólnie to wszystko?- zapytał, a ja szeroko się uśmiechnęłam.
-Praca, jest tą, o której zawsze marzyłam. A atmosfera nie do podrobienia po prostu.
-Bardzo się cieszę. I mam jeszcze jedno pytanie. 
-O co chodzi?
-Mogłabyś rozdać to chłopakom?- zapytał wskazując na wydrukowany plik kartek.
-Oczywiście, nie ma najmniejszego problemu. 
-Bardzo dziękuję. Jedna kartka jest dla ciebie- odpowiedział.
-Dobrze, nie zajmuję panu więcej czasu. Do zobaczenia. 
-Do zobaczenia- odpowiedział, a ja ruszyłam na swoje piętro dzielnie niosąc dwa pliki kartek. Pukałam kolejno do pokoi chłopaków i wręczałam po dwie kartki w każdym z nich. Kiedy już wszystko było rozdane wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w wygodne ciuchy, po czym rozłożyłam się na łóżku i zaczęłam oglądać telewizję.
Mój błogi odpoczynek przerwało pukanie do drzwi. Serio? Znowu? Drugi raz dzisiaj! Chyba czas na poważną rozmowę....


*******************
Witam!
Miało być częściej, wiem. Ale niestety, moja wena ma wakacje! Mam nadzieję, że się podoba.
Buziaki, Dream <3

piątek, 30 czerwca 2017

Rozdział 16

Siedzieliśmy tak i sobie rozmawialiśmy, kiedy nagle Marcela zapytała:
-A ty tu kogoś ciekawego poznałaś?
-A żeby to jedną osobę! Całą ekipę świetnych ludzi. I Karolka spotkałam! I Olcię!
-Wiesz, że nie o to pytam- westchnęła zrezygnowana.
-To irytujące. Doskonale wiesz, że po tamtej sytuacji nie mam ochoty pakować się w związki- powiedziałam dobitnie chcąc uciąć ten temat.
-Ale wiesz, może spotkasz jakiegoś singla samotnie dryfującego po morzu skomercjalizowanej miłości- zaśmiała się Marta, na co wszyscy razem wybuchnęliśmy wesołym śmiechem. Posiedziałam z nimi jakoś do szesnastej, po czym zaczęli się oni zbierać.
-No maleństwo, mam nadzieję że niedługo nas odwiedzisz. Rodzice nie mogą się już doczekać i bardzo chcieliby cię zobaczyć- powiedział Mikołaj.
-Możliwe, że niedługo was odwiedzę- uśmiechnęłam się.
-Liczę, że nie sama- rzuciła mimochodem Marcela, po czym wszyscy zniknęli w windzie. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do mieszkania. Ruszyłam do kuchni chcąc zrobić sobie w końcu coś do jedzenia. Po przejrzeniu zawartości mojej lodówki i szafek stwierdzam, że w tym domu nie ma nic do jedzenia. Klasyk. Po prostu klasyk. Łapię za telefon i dzwonię do jednej z pizzerii zamawiając moją dzisiejszą obiado-kolację. Kiedy dostarczono mi mój ukochany posiłek, rozwalam się na kanapie przed telewizorem i tępo wpatruję w jego ekran. Koło 20 jestem już znudzona gapieniem się w telewizor i wstaję kierując się do sypialni. Gaszę wszystkie światła i zamykam drzwi. Szybko przebieram się w piżamę i kładę do łóżka.
Budzi mnie energiczne pukanie do drzwi. Początkowo je ignoruję, ale po chwili dźwięk zaczyna być niesamowicie irytujący. Ledwo kontaktując podnoszę się z ciepłego łóżeczka, zakładam mój ukochany, różowy, puchaty szlafrok i człapię zaspanym krokiem do drzwi. Półprzytomnie otwieram drzwi i widzę w nich Mariusza.
-Nareszcie kobieto! Zbieraj się!- mówi i wbija się do mojego mieszkania.
-Jasne rozgość się- odpowiadam zaspana i zamykam drzwi.
-Pakuj się! No już. Zaraz zrobię ci coś do jedzenia. I kawę. Ty bardzo potrzebujesz teraz kawy-wyrzucał z siebie słowa tak szybko, że nie do końca mogłam go zrozumieć, a fakt, że jeszcze nie zdążyłam się do końca obudzić wcale mi w tym nie pomagał.
-Stop!- krzyknęłam i złapałam go za ramię.- Do jasnej cholery, Wlazły, wytłumacz ty mi tu kulturalnie o co do chuja chodzi.
-Dwa dni temu dostaliśmy zaproszenie ze Spały, żeby przyjechać na kilka dni i u nich potrenować. My będziemy mogli się nieco oderwać od codzienności, a ich uczniowie dostaną szansę gry z zawodnikami na bardzo wysokim poziomie.
-Aha. To tyle. O to całe zamieszanie?- westchnęłam. Ja chcę spać.
-Wyjazd jest dzisiaj! Trener chciał do ciebie zadzwonić i cię powiadomić, bo wcześniej niestety nikt tego nie zrobił, nie wiem dlaczego. Także masz godzinę, żeby się wyrobić- jego słowa zadziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
-Zrób mi kawę, co?- poprosiłam i ruszyłam po jakieś ubrania, po czym pognałam do łazienki.
-Jakieś śniadanie też?
-A mógłbyś?
-Jasne, zbieraj się- odpowiedział. Wzięłam turboprysznic, żałując, że wczoraj nie umyłam włosów. Wysuszyłam na szybko włosy i związałam je w kłosa, który przerzuciłam przez ramię. Ubrałam się w czarne legginsy i szarą bluzkę na ramiączkach. Wyszłam z łazienki wcześniej zabierając z niej wszystkie potrzebne pierdoły. Ruszyłam do pokoju wyciągając dość sporą torbę i wrzuciłam do niej trochę ciuchów na treningi, a trochę codziennych. Do tego trzy ręczniki, prostownica, kosmetyki, kilka par butów i jeszcze kilka najpotrzebniejszych rzeczy.
-Weź strój kąpielowy- polecił mi Mariusz. Automatycznie wrzuciłam wspomniany strój do torby, zapięłam ją, po czym spojrzałam na niego zaskoczona.
-Właściwie po co mi on?
-Może odwiedzimy basen.
-Nie mam zamiaru pływać.
-Dobra, dobra. Gotowa?
-Chwila!- pisnęłam, spakowałam laptopa z ładowarką, ładowarkę do telefonu i wszystkie potrzebne mi papiery. Ubrałam w korytarzu buty i byłam gotowa. Mariusz chwycił moją torbę ze wszystkimi rzeczami, po czym rzucił we mnie dość ciepłą bluzą zakładaną przez głowę:
-Może ci się przydać- wedle jego rady ubrałam ją, chwyciłam torbę z laptopem i papierami, torebkę oraz moje śniadanie i kawę w kubku termicznym, które również umieściłam w torebce. Szybko sprawdziłam okna i wyciągnęłam wtyczki, po czym wybiegłam z mieszkania zamykając je. Wsiadłam do samochodu Wlazłego, który moją torbę oraz laptopa umieścił w bagażniku. Zapięłam pasy, a kapitan ruszył pod Energię. Westchnęłam głośno i wypiłam spory łyk kawy.
-I to uczucie, kiedy pierwszy łyk kawy delikatnie smyra twoją diaboliczną duszę- zaśmiał się Mariusz.
-Nie mam pojęcia co cię bawi- odpowiedziałam niezadowolona i zaczęłam klikać przy odtwarzaczu szukając czegoś interesującego. Zostawiłam ja jakiejś piosence Iglesiasa.
-Nic interesującego?
-Kompletnie nie mój klimat.
-A jaki jest twój?- zapytał zaciekawiony.
-Zupełnie inny- mruknęłam przymykając oczy. Nagle uświadomiłam sobie, że jestem zmuszona zdobyć pewną informację.- A tak właściwie, to kto miał mnie powiadomić?
-Nie wiem- odparł siatkarz, ale nie wierzę mu. On wie! Musi wiedzieć!
-Gadaj.
-No nie wiem!
-Oj, nie kłam Wlazły.
-Ale Misiek mnie zabije!- pisnął z głupawym uśmiechem na twarzy.
-Dzięki- zaśmiałam się.
-Jak coś to sypnąłem przypadkiem- dodał i również zaczął się śmiać. Pod halą byliśmy pięć minut przed czasem. Mariusz wielkodusznie zgodził się umieścić moją torbę w bagażniku autokaru, podczas gdy ja wgramoliłam się do pojazdu i usiadłam w jakoś w połowie.
-Lara! Dawaj do nas!- zawołał mnie Karol.
-Bardzo bym chciała, ale ktoś- tu wymownie spojrzałam na Winiarskiego- Nie raczył mnie wczoraj powiadomić o dzisiejszym wyjeździe i nie mam dla was planów treningowych.
-Powiedziałeś jej?- zapytał Michał patrząc na Mariusza z wyrzutem.
-To był przypadek, podeszła mnie- tłumaczył się. Ja wytargałam z torby słuchawki, kawę i kanapki i zaczęłam konsumować śniadanie jednocześnie tworząc na laptopie plan treningowy dla tych wieżowców i słuchając muzyki. Mariusz miał świętą rację z tą bluzą, ponieważ w autokarze faktycznie jest zimno. Kończyłam już ostatni plan treningowy, który należał do Miśka, ponieważ jego zajmował mi najwięcej czasu. Wertowałam jego historię leczenia i się zastanawiałam, analizowałam i poprawiałam. Wyjęłam słuchawki z uszu i podeszłam do lekarza drużyny.
-O co chodzi?
-Masz może najnowsze wyniki Miśka?
-Trzymaj- podał mi kartki.- Miałem dać ci je na miejscu.
-Dzięki bardzo- uśmiechnęłam się i zaczytałam się. Analizowałam po kolei wszystko ze szczegółowych badań Winiarskiego co, razem z opisem specjalisty ze stolicy zajęło jakieś trzy strony. Po pół godzinie skończyłam, przerzuciłam wszystko na pendrive, wyłączyłam laptopa i schowałam go razem z wszystkimi papierami. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran, na którym widniała twarz Marcelki.
-Ładna- usłyszałam stwierdzenie siedzącego za mną Szalpuka.
-Zajęta- odparłam i odebrałam.- No hej kochana.
-Hej. Nie chcę ci zajmować zbyt wiele czasu, dlatego będę się streszczać.
-No co ty, nie musisz się spieszyć. Mów na spokojnie o co chodzi- uśmiecham się szeroko. Tak, tak wiem. Ona tego nie widzi. I co z tego? Pff...
-Nie jesteś zła?
-Pytasz o ciebie i mojego brata?
-No tak- szepnęła.
-Pytasz mnie właśnie czy jestem zła, że moja najlepsza przyjaciółka jest z moim bratem? Zastanówmy się...


****************
Witam!
Przybywam do Was z 16 i informacją: od poniedziałku lub wtorku rozdziały będą co dwa/trzy dni. Nic nie gwarantuję, ale takie są moje plany.
Pozdrawiam, Dream <3

czwartek, 15 czerwca 2017

Rozdział 15

-Dobra! Poprowadzisz!- krzyknął, a ja przywdziałam na twarz triumfalny uśmiech, jednak się nie odwróciłam, ale cały czas szłam.-Przepraszam!
-Na to czekałam- uśmiechnęłam się szeroko, wzięłam z dłoni Bartosza kluczyki i wsiałam za kierownicę.
-Diabeł, nie kobieta- mruknął któryś z nich.
-Dobra, nie jojczyć. Do którego jest najbliżej?- zapytałam, po czym kolejno zaczęłam rozwozić chłopaków po mieszkaniach. Na końcu podjechałam pod blok Kurka i wysiadłam oddając mu kluczyki i zabierając swoją torebkę.
-Cześć- powiedział siatkarz.
-Pa- odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się do siatkarza i ruszyłam w stronę swojego bloku. Kawałek przed klatką poczułam uścisk na ramieniu.
-Co taka ślicznotka robi tutaj sama?- usłyszałam szept przy uchu.
-Na pewno nie szukam takiego towarzystwa jak twoje- warknęłam i się wyrwałam.
-O proszę, koleżanka się wyrywa. Przecież możemy to załatwić bezboleśnie- powiedział przyciskając mnie do ściany. Zaśmiałam mu się w twarz, po czym szpilkę wbiłam mu w stopę. Jęknął z bólu i się pochylił. Wykorzystałam go i kopnęłam przez co przewrócił się na plecy. Jednym sprawnym ruchem przewróciłam go na brzuch, oparłam stopę na jego plecach wbijając szpilkę na wysokości nerek.
-Jeżeli jeszcze raz cię tu zobaczę, to skończy się to dla ciebie dużo gorzej. Rozumiemy się?- zapytałam, a koleś kiwnął głową.- Nie słyszałam.
-Mhm- mruknął pod nosem.
-Nie słyszałam.
-No.
-Nie słyszałam- warknęłam mocniej wbijając szpilkę w jego plecy.
-Tak- powiedział i syknął z bólu.
-No i niech spotkanie ze mną będzie dla ciebie lekcją, którą zapamiętasz do końca życia. A teraz powtórz: Nigdy nie odważę się skrzywdzić żadnej kobiety- odparłam rozkazującym tonem. Facet milczał, więc nim szarpnęłam i warknęłam prosto do ucha- No już!
-Nigdy nie odważę się skrzywdzić żadnej kobiety- powiedział, a ja się podniosłam trzymając cały czas nogę na jego plecach.
-I lepiej to zapamiętaj- odparłam, zabrałam torebkę i ruszyłam do swojego bloku. Weszłam do mieszkania i od razu ruszyłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki zawinięta w ręcznik z rozwalonymi, mokrymi włosami, gdy zadzwonił dzwonek do moich drzwi. Podeszłam i spojrzałam przez wizjer. Na wycieraczce stał mój najwspanialszy na świecie braciszek.
-Miko!- pisnęłam szczęśliwa i uwiesiłam się na szyi chłopaka. Ten mocno mnie uściskał, podniósł i wszedł do mieszkania.
-Cześć Lulu.
-Co tu robisz?- zapytałam zaskoczona.
-Przyjechałem odwiedzić moją ukochaną siostrzyczkę i jeszcze kogoś przywiozłem.
-Kogo?- zadałam kolejne pytanie i posłałam bratu pytające spojrzenie.
-Nas- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam głowę w stronę w drzwi, w których stały Marta i Marcelina.
-Tuśka? Celka?- spytałam będąc w całkowitym szoku.
-Kocham cię, siostro- powiedziała Marta i mocno mnie uściskała. Odwzajemniłam ten uścisk. Brakowało mi tej wariatki i możliwości zadzwonienia do niej w każdej chwili.
-Ja ciebie też, siostro- odpowiedziałam. Kiedy zakończyłyśmy uściski spojrzałam na Marcelkę. Miała łzy w oczach. Nie wytrzymałam. Podeszłam do niej i najmocniej jak potrafię ją przytuliłam.
-Przepraszam- wyszeptała.-Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
-Ja też przepraszam- odpowiedziałam.-Nie powinnam wtedy...
-Daj spokój. Obie popełniłyśmy błąd.
-To co? Najlepsze przyjaciółki na zawsze pogodzone?- zapytał Miko.
-Pogodzone- odparłyśmy we trzy jednocześnie.
-To świetnie. Możemy wracać do Wawy- stwierdził.
-Chyba śnisz. Zostańcie chociaż do wieczora.
-Wiesz. W zasadzie to po twoim stroju śmiem twierdzić, że nie jesteś tutaj sama- zaczęła Marta.
-Wróciłam niecałą godzinę temu z imprezy. Coś jeszcze?
-A spotkałaś na niej tego blondaska?- zapytała tym razem Marcelina.
-To jeden z moich podopiecznych- machnęłam ręką kierując się w stronę szafy z ubraniami.-Miko zrób kawę, bardzo cię proszę.
-Podopiecznych? To siatkarz?- ruszyła za mną Marta.
-Tak- odpowiedziałam.
-Gadaliście?- zapytała Marcela doganiając nas.
-To chyba logiczne. Współpracujemy- westchnęłam wyciągając bieliznę i przebierając się za drzwiami szafy.
-Jaki jest?- rzuciła pytaniem Tuśka.
-Miły, dobrze wychowany, ma poczucie humoru, wesoły- wymieniałam.
-A z wyglądu?- usłyszałam pytanie Marceliny.
-Przystojny i wysoki- odparłam.
-Lubisz go?
-Lubię.
-Podoba ci się?- zapytały jednocześnie.
-Współpracujemy- odpowiedziałam.
-To nie jest odpowiedź na nasze pytanie- znów powiedziały jednocześnie.
-Za dużo chcecie wiedzieć- wytknęłam im i zamknęłam szafę w pełni ubrana.
-Czyli ci się podoba!- pisnęły jednocześnie, znowu.
-Czy wy to w domu ćwiczyłyście?- zaśmiałam się.
-Ale co?- zapytały, oczywiście jednocześnie.
-Oj, uwierz że Marcela miała ważniejsze rzeczy do roboty- powiedział Błażej, który wszedł nagle do pomieszczenia.- A tak w ogóle to hej.
-Hej. O jakich ważniejszych rzeczach mówisz?- spytałam, a Celka spojrzała na chłopaka nienawistnym wzrokiem i pokazała dłonią odcięcie szyi. O co tu kurwa chodzi? Powie mi ktoś? Bo się ciekawa robię, nie powiem, że nie.
-Chodźcie na kawę!- krzyknął Miko, a dziewczyny, ciągnące za sobą również Błażeja od razu ruszyły. Powie mi ktoś o co chodzi? Ruszyłam za nimi do salonu i wcisnęłam swój seksowny tyłek w fotel. Boszzz, ta moja wrodzona skromność. Kiedyś wam o niej opowiem. Rzuciłam chłopakowi siostry wyczekujące spojrzenie, a ten przeleciał wzrokiem od Marceli do Mikołaja. Przyjrzałam im się.
-Przyniosę cukier- zakomunikowała Marcelina i ruszyła do kuchni, a mój brat posłał za nią powłóczyste, maślane spojrzenie. No ja się chyba zaraz zesikam ze śmiechu. Przysięgam. Zaraz ryknę śmiechem. Posłałam przyszłemu szwagrowi rozbawione spojrzenie, a ten tylko puścił mi oczko. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na brata, który nie mógł oderwać wzroku od mojej przyjaciółki, z resztą z wzajemnością.
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczął Miko. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
-Jesteście razem.
-Co?- zapytał mój brat.
-Skąd wiesz?- w tym samym momencie zadała pytanie Marcela. Zaśmiałam się i odparłam spokojnie:
-Napatrzeć się na siebie nie możecie. Normalnie zjadacie się wzrokiem i zaraz zaczniecie mi się tutaj migdalić na środku salonu.
-Bez przesady- powiedział Mikołaj.
-Ej! To ja już wiem czym Celka była zajęta, że nie mogła ćwiczyć kwestii z Martą- stwierdziłam bardziej żartobliwie niż na serio, ale moja przyjaciółka i brat spłonęli krwistoczerwonymi rumieńcami.-Serio?- zapytałam i zaczęłam się śmiać. Naprawdę? I wtedy coś mi się przypomniało.- Błażej!- pisnęłam.
-Pijana wtedy byłaś. Nie pamiętasz o naszym zakładzie- powiedział patrząc mi prosto w oczy. Zaśmiałam się wesoło.
-A właśnie że pamiętam. Moje dwie stówki- wystawiłam rękę. Pamiętałam tamtą sytuację sprzed kilku tygodni....
To było krótko po tym jak dowiedziałam się, że Bełchatów poważnie myśli o zatrudnieniu mojej osoby na stanowisko trenera personalnego. Siedziałam z Błażejem przy barze, Marta była w toalecie, a Mikołaj i Marcela wywijali na parkiecie. Nagle Błażej powiedział:
-Stawiam stówkę, że oni będą razem.
-Podbijam do dwóch, że to się stanie krótko po moim wyjeździe.
-Przyjmuję- odpowiedział i uścisnął moją dłoń. Barman, który się nam przysłuchiwał, przeciął nasze dłonie rozbawiony. Wtedy z łazienki wróciła Marta.
-O czym gadacie?- zapytała uśmiechnięta.
-O niczym ważnym- machnęłam ręką.
-No i miałam rację, więc wyskakuj z kasy- zakończyłam opowiadać i wystawiłam dłoń, na której pojawiły się dwie stówki. Uśmiechnęłam się szeroko i posłałam przyszłemu szwagrowi zwycięski uśmieszek. Siedzieliśmy tak i sobie rozmawialiśmy, kiedy nagle Marcela zapytała:


****************
Witam, witam, witam!
Powiem Wam szczerze, że cholernie mi brakowało pisania i publikowania, ale niestety cały wolny czas zabierała mi ostatnio szkoła. Ale już wracam, z głową pełną planów i pomysłów, z kilkoma nowymi projektami.
Moje świadectwo w tym roku jest bardzo, bardzo, bardzo zadowalające i niezmiernie mnie to cieszy.
W ramach informacji dodam tylko, że w te wakacje, tak samo jak w poprzednie zamierzam publikować dużo, dużo częściej. Nie wiem, czy uda mi się tak, jak w zeszłym roku, że prowadząc dwa blogi codziennie pojawiał się rozdział, raz na jednym a raz na drugim. Mam nadzieję, że mi się to uda.
Pozdrawiam tych, którzy przeczytali notatkę do końca, tych którzy pamiętają razem ze mną ostatnie wakacje i ilość postów jaka się pojawiała, tych, którzy tak jak ja mają świadectwo z paskiem oraz tych którzy będą oglądać dzisiejszy mecz.
DO BOJU POLSKO!!!
Buziaki, Dream <3

P.S. Zapraszam Was do spisu, który znalazłam i zgłosiłam tam swoje blogi:
http://slowem-szyte.blogspot.com/

niedziela, 21 maja 2017

Rozdział 14

-Aż tak się przejęłaś?- zapytał siatkarz zaskoczony, ale jednocześnie rozbawiony. 
-Oczywiście!- powiedziałam płaczliwym tonem i ukryłam twarz w dłoniach. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Nie po to ćwiczyłam tak długo moje genialne aktorstwo, żeby teraz zacząć się śmiać.
-Ale Laura...- zaczął Mariusz widocznie zaskoczony moim zachowaniem. Nie wybuchnę śmiechem. Spokojnie Laura.
-Co jej zrobiliście?- zapytał pijany Kurek.- Kochanie, co ci zrobili?- podszedł do mnie głaszcząc mnie po ramieniu. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Moje nowe motto. Bartek usadził mnie na swoich kolanach, a ja czułam, że długo już nie wytrzymam.
-Laura, daj spokój. Wiem, że jesteś świetną aktorką, ale nie dręcz ich- powiedział Kłos. Pierwsza odpadła Ola, po niej kolejno reszta dziewczyn, na końcu ja. Siedziałyśmy i rechotałyśmy jak głupie.
-O co chodzi? Co tu tak wesoło?- zapytał Winiarski wpadając do pomieszczenia. Nikt mu nie odpowiedział, a gdy zobaczyłam minę Bartka, to zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej. Po chwili, gdy się uspokoiłyśmy, przeszliśmy do salonu, gdzie trwał turniej w Fifę. Większość była już pod sporym wpływem napojów procentowych, więc byli bardzo wylewni. Bardzo.
-A wiecie, że Laura by was wszystkich rozwaliła w Fifę!- wybełkotał Karolek po jakichś pięciu meczach.
-Nie wierzę ci- odparł Milczarek, bełkocząc, o ile to możliwe, jeszcze bardziej niż Kłos.
-Udowodnij- mruknął Winiarski wystawiając w moją stronę rękę z padem.
-Jesteście w takim stanie, że zrobiłabym to z zamkniętymi oczami. Poczekamy, aż będziecie trzeźwi- zaśmiałam się. Koło trzeciej wszyscy zaczęli zasypiać.
-Chodź, pokażę ci wolny pokój- powiedziała Daga widząc, że przysypiam. Wstałam więc i ruszyłam za brunetką zgarniając wcześniejszej torebkę.
-Czekajcie! Ja śpię z Laurą! Karol i tak zasnął już na kanapie.
-To chodź- zaśmiałam się i całą trójką ruszyłyśmy do jednego z pokoi na piętrze. Po kwadransie obie się już ogarnęłyśmy i kładłyśmy spać.
Rano obudziłam się z uśmiechem na ustach. Wciągnęłam legginsy i koszulkę, które miałam w torebce. Zeszłam na dół wiążąc po drodze włosy w coś, co miało być kokiem. Weszłam do kuchni, gdzie siedziały Daga z Paulą i piły kawę.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się.
-Hej- odpowiedziały jednocześnie, a Daga podała mi kubek z kawą. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok Pauliny.
-Wyspana?- zapytała mnie.
-Tak. Bardzo- odpowiedziałam. Po chwili zaczęłyśmy we trzy szykować duże, naprawdę duże śniadanie. Mnóstwo kanapek, naleśników i jajecznicy. W kuchni siedzieli już Michał, Mariusz, Karol, Ola, Nico, Bednorz i Kacper. Nagle do pomieszczenia wszedł półprzytomny Kurek. Postanowiłam go podręczyć. Uśmiechnęłam się chytrze pod nosem, co nie uszło uwadze Pauliny, która posłała mi pytające spojrzenie. Pokazałam jej dłonią, że ma czekać i ruszyłam w stronę Bartka.
-Hej kochanie!- pisnęłam szczęśliwa, na co ten opluł się wodą z butelki, którą pił.- Wyspany?
-Tak?- odpowiedział zdezorientowany.  Jak ja uwielbiam dręczyć ludzi.
-Jak przygotowania do ślubu?- zapytał rozbawiony Winiarski. On jako pierwszy pochwycił temat. Po Kurku było widać, że kompletnie nie pamięta, co się wczoraj działo.
-Świetnie Miśku! Chcesz być świadkiem?- spytałam uczepiając się Kurkowego ramienia. Wyraz jego twarzy był nie do opisania. Mariusz nagle wyszedł, by po trzech sekundach wrócić z aparatem.
-Uśmiech proszę!- krzyknął, więc ładnie się uśmiechnęłam, a ten zrobił nam zdjęcie.- No pięknie no- odparł podziwiając swoją pracę.
-O co tu chodzi?- zapytał zdezorientowany Kurek. Mariusz natomiast stał obok cały czas robiąc zdjęcia.
-Nie pamiętasz?- odpowiedział pytaniem Misiek udając zszokowanego. Kurek podrapał się w tył głowy.
-Nie bardzo- mruknął, a ja odsunęłam się od niego jak oparzona.
-Mam nadzieję, że tylko się droczysz- powiedziałam płaczliwym głosem. W tym momencie dziękuję ci Tuśka za wspólne treningi aktorstwa, naprawdę!
-Co się wczoraj działo?- zapytał zrezygnowany Bartek.
-Oświadczyłeś się Laurze- powiedział rozbawiony do granic możliwości Winiarski.
-Co zrobiłem?!- szok. To jedynie było na twarzy Kurka.- Emm, Laura. Bo ja cię bardzo lubię i jesteś naprawdę fajną laską, ale... No wiesz. Między nami nic nie ten- nie wytrzymałam. Ryknęłam śmiechem. A ze mną cała reszta. Płakałam ze śmiechu, dosłownie. Czułam łzy płynące po moich policzkach. Przybiłam piątkę z Miśkiem, po czym podeszłam do Mariusza i zapytałam:
-Ile masz zdjęć?
-Całą sesję. Ale też się załapałaś- uśmiechnął się chytrze.
-Ja na każdym zdjęciu wyglądam dobrze- odparłam, ale tak szczerze bez chociażby grama ironii. Wlazły zaczął oglądać zrobione przez siebie zdjęcia. W ułamku sekundy dołączył do niego Misiek. Spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-Racja- przyznał Mariusz. No ba! Inaczej bym się nie chwaliła.
-Pozowałam znajomej, która chciała się dostać na ASP- powiedziałam i napiłam się kawy.
-I jak?- zapytał zaciekawiony Mario.
-Została wyróżniona- uśmiechnęłam się.
-Ej, ej, ej- odezwał się Kurek, który przez cały czas tylko stał i patrzył na nas zaskoczony.- Czy wy mnie wkręciliście?- zapytał oskarżycielsko celując w nas palcem.
-No nie do końca. Bo ty mi się serio oświadczyłeś. Ale jako że byłeś już lekko wstawiony, to no. Ale postanowiłam to wykorzystać przeciwko tobie- uśmiechnęłam się chytrze.
-Tyyyy....- wycelował we mnie palcem.- Mam nadzieję, że umiesz szybko biegać- powiedział i ruszył w moją stronę. Odwróciłam się i biegiem ruszyłam przed siebie. Schowałam się za Bednorzem, który akurat wstał od stołu.
-Bartek! Ratuj!- poprosiłam.
-A co będę z tego miał?- zapytał. Ughhh. Czy oni nie mogą niczego zrobić bezinteresownie?
-Co będziesz chciał!- pisnęłam, ponieważ Kurek praktycznie był obok i sięgał mnie tymi swoimi długimi przeszczepami.
-Bartek, no co ty. Ona przecież tylko żartowała. Przecież nie wziąłeś z nią ślubu. No weź- nie powiem, brzmiał on przekonująco. Mogłabym go słuchać.... PRRR... Nie pomyślałam tego.
-Tym razem ci odpuszczę-  westchnął Kurek i usiadł do stołu.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do Bednorza.
-Polecam się na przyszłość- odparł z uśmiechem. Koło 12 z domu Winiarskich powoli wszyscy zaczęli znikać.
-To co? Zbieramy się?- zapytał Kurek, który mimo zimnego prysznica nadal słabo wyglądał.
-Dawaj kluczyki- odparłam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Bartek miał minę jakbym mu co najmniej widły w udo wbiła.
-No ty chyba zwariowałaś!- wyrzucił przeszczepy w powietrze.- Nie pozwolę ci prowadzić mojego samochodu!
-Czy ty aby troszeczkę nie przesadzasz?- zapytałam unosząc sceptycznie lewą brew do góry. Po kurkowej twarzy przebiegł bulwers.
-Nie ma mowy. Nie pojedziesz moim autem i już. Koniec i kropka.
-Wiesz co? Nie mam zamiaru się z tobą kłócić- odparłam, po czym bezpardonowo wyciągnęłam z tylnej kieszeni jego spodni kluczyki do samochodu.
-Ej!- krzyknął niezadowolony Bartek.
-Daj spokój- machnęłam na niego ręką.- Nico? Srećko? Jedziecie?- zapytałam chwytając torebkę. Obaj siatkarze kiwnęli głową i zaczęli się zbierać. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do drzwi.
-Mogę się z wami zabrać?- zapytał Bednorz.
-Nie widzę problemu- odparłam, a ten ubrał buty i był gotowy. Ruszyłam do drzwi i krzycząc:
-Cześć!- wyszłam z domu Winiarskich.
-Nie pojedziesz moim autem!- syknął zły Bartek.- Oddaj mi kluczyki- powiedział wystawiając rękę.
-Kurek do jasnej cholery nie wkurwiaj mnie! Nie pozwolę ci prowadzić, bo wali od ciebie jak z bimbrowni! Nadal ledwie trzymasz się na nogach i chcesz prowadzić! Ale dobrze! Proszę bardzo!- powiedziałam kładąc mu kluczyki na dłoni.- Ale ja z tobą nie jadę- warknęłam i pieszo, w wysokich butach z wczoraj ruszyłam w stronę mieszkania.
-Laura!- krzyknął za mną Kurek.
-Spierdalaj!- odkrzyknęłam nawet się nie odwracając.
-Dobra! Poprowadzisz!- krzyknął, a ja przywdziałam na twarz triumfalny uśmiech, jednak się nie odwróciłam, ale cały czas szłam.


****************************
Witam. Zapraszam do czytania i komentowania, To naprawdę motywuje.
Zapraszam również na mojego drugiego bloga http://milion-powodow.blogspot.com/
Buziaki, Dream <3

piątek, 12 maja 2017

Rozdział 13

-Obiecasz mi coś?- zapytałam cały czas śmiejąc się ze swoich myśli.
-Co takiego?- spytał wyglądając na zaskoczonego.

-Przypilnujesz żebym nie tańczyła na stole?- poprosiłam, a siatkarzy miał minę jakbym mu zdeptała chomika.
-Eee... dobrze?- odparł po chwili. Pocałowałam szybko jego policzek i zapytałam:
-Tańczymy?
-Znowu mnie wyprzedziłaś- jęknął niezadowolony, a ja tylko wesoło się zaśmiałam i wyciągnęłam go na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. W pewnym momencie coś mi się przypomniało i powiedziałam siatkarzowi na ucho:
-Bluzę przyniosę ci na następny trening.
-Możesz ją sobie zatrzymać- odparł szeptem. Ciarki przeszły mnie po plecach, gdy poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Matko, jak on pięknie pachnie. LAURA! STOP! PRR! Przestań tak myśleć! W tej oto właśnie następującej chwili!
-Przepraszam cię, muszę iść do toalety- powiedziałam i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia. Oparłam się rękoma o umywalkę i spojrzałam na siebie krytycznie w lustrze.- Przestań pierdolić!- warknęłam na siebie w lustrze. Westchnęłam głęboko i opuściłam pomieszczenie. W drzwiach wpadłam na Nicolasa.
-Coś się stało?- zapytał Argentyńczyk, który już się chyba przyzwyczaił do tego, że jak rozmawia ze mną to tylko po hiszpańsku.
-Nie dlaczego?- odpowiedziałam pytaniem, a ten spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Nie rób ze mnie idioty- poprosił. Chłopie, co ja mam ci powiedzieć?
-Naprawdę, Nico.
-Napijesz się ze mną?
- zapytał. Wooo! Chłopie pobyt w Polsce cię niszczy. Uciekaj!
-Wiesz, że chętnie- zaśmiałam się i ruszyłam z rozgrywającym do stołu.
-Drink?- spytał.
-Czysta- odpowiedziałam bez zastanowienia. Spotkało się to z zaskoczonym spojrzeniem Nico, jak również siedzących przy stole Wlazłego, Winiarskiego, Kurka, Szalpuka i Milczarka.
-Ty tak na serio?- zapytał Winiarski, ale widząc moje spojrzenie napełnił kieliszek mój i Argentyńczyka. Kurwa, chłopie mam ochotę się napić, nie utrudniaj.
-Serio, serio- zaśmiałam się, ale czułam gorycz w serduchu. Chwyciłam kieliszek i wypiłam do dna, na raz. Odstawiłam go nawet się nie krzywiąc ani nie popijając. Szok na ich twarzach był możliwie jeszcze większy.- Co?- zapytałam patrząc na nich zaskoczona.
-Potrafisz siedzieć cały dzień na siłowni- powiedział Kurek.- Słuchasz rapu- kiwnęłam głową.- Kochasz siatkówkę- znów kiwnięcie.- Pijesz wódkę jak sok pomarańczowy- kolejne przytaknięcie.- Gdzieś ty była całe moje życie?- zapytał i padł przede mną na kolana.- Wyjdź za mnie dziewczyno!
-Pan już dzisiaj nie pije- zaśmiałam się klepiąc go po policzku.
-Ale ja mówię serio!- zarzekał się, a wszyscy przyglądali się nam zdziwieni.
-Jeżeli jutro będziesz to pamiętał, to porozmawiamy- zaśmiałam się, na co on ochoczo pokiwał głową.
-Gramy w pokera?- zapytał Winiarski, kiedy Kurek wrócił na swoje miejsce.
-Chętnie- odparłam opróżniając kieliszek, który gospodarz zdążył mi już napełnić.
-Czy ty tak serio?- zapytał Szalpuk w lekkim szoku. Mamciu, co z nimi? Ile razy zadadzą mi dzisiaj jeszcze to pytanie.
-A co? Strach cię obleciał przed grą ze mną?- odpowiedziałam pytaniem patrząc mu wyzywająco prosto w oczy.
-O proszę! Jaka pewna- zaśmiał się Wlazły. No myślałam, że to już zauważyliście podczas naszej krótkiej znajomości.
-To może rozbierany- zaśmiał się Kurek.
-A odważysz się?- zapytałam rozbawiona. Byłam ciekawa czy się zgodzą.
-Nie, nie!- zaoponowała szybko Daga.
-Racja, pamiętacie jak to się ostatnio kończyło?- zapytała Paula popierając koleżankę. Okej, raczej nie chcę tego wiedzieć. Matko, Paula ma taką minę, że na pewno nie chcę tego wiedzieć!
-To kto gra?- zapytał Winiarski, a przy stole po kilku sekundach został on, Mariusz, Bartek, Bartek, Robert, Artur, Kłos i ja. Reszta stała i się przyglądała, wygłupiała przy muzyce albo grała w Fifę.
-Świetnie- zatarł ręce Milczarek. Rozdano karty. Po mojej czwartej wygranej z rzędu, Winiarski rzucił karty.
-Nie gram z tobą!
-Dlatego była taka chętna do rozbieranego- zaśmiał się siedzący obok mnie Kurek.
-Tylko z tobą- odparłam lekko.- W końcu mi się oświadczyłeś, więc i tak zobaczę cię bez koszuli- zaśmiałam się wesoło, a Bartek przybrał minę myśliciela.
-To gramy jeszcze?- zapytał Karol.
-A może w coś innego- zaproponowała siedząca na jego kolanach Ola. Po chwili spojrzała ona na mnie, a w jej oczach widziałam... o nie! Nie ma mowy!
-Nawet o tym nie myśl!- powiedziałam celując w nią palcem. Nie! NIE! N!I!E!
-Laruś- próbuje robić te swoje słodkie oczka.
-Nie ma mowy!- nie zgadzaj się!
-Kochanie spokojnie, złość piękności szkodzi- zaśmiał się siedzący obok mnie Kurek.
-Więc się nie denerwuj, bo nie masz czym szastać- odparłam. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem, a Ola spojrzała na mnie z prośbą w oczach:
-Larunia, no proszę.
-O co ona cię tak prosi? W co chce grać?- zapytała Paula. Uwierz mi kobieto, nie chcesz wiedzieć.
-Bo jest taka gra. Nazywa się nigdy w życiu- zaczęła Dudzicka i wytłumaczyła wszystkie zasady, podczas gdy ja leżałam z głową na stole.
-Wszystko rozumiem i bardzo mi się podoba. Ale dlaczego Laura nie chce w to grać?- zapytał Winiarski.
-Cóż, za każdym razem jak w to gramy to wszyscy są w szoku, bo myślą, że Laura jest grzeczna i ułożona, a wychodzi coś zupełnie innego- odparła Ola.
-Jestem osobą z największą ilością wypitych samotnie łyków, serio- mruknęłam podnosząc głowę.
-Nie może być tak źle- stwierdził Michał, a ja spojrzałam na niego sceptycznie.- Może?
-Oczywiście- odparłam.- Ale jak chcecie, to dobra. Możemy grać- wszystkich to niesamowicie ucieszyło i już po chwili siedziałam na kanapie pomiędzy jednym a drugim Bartkiem ze szklanką wódki w ręce.
-Zaczynam!- zakomunikował Winiarski.- Nigdy w życiu nie całowałem się z dwiema osobami w jednym tygodniu- odparł. Napiłam się ja, Kurek, Paula, Ola i Daga.
-Podbijam stawkę. Nigdy w życiu nie całowałam się z dwiema osobami na jednej imprezie- powiedziała siedząca obok Miśka Daga. Napiłam się ja. Tylko ja. Winiar spojrzał na mnie zszokowany.
-Właśnie o tym mówiłam- westchnęłam wskazując na niego.
-Nigdy w życiu nie całowałem się z osobą tej samej płci- powiedział Wlazły. Spojrzałam na Olę. Ola spojrzała na mnie. Jednocześnie się napiłyśmy głupio się do siebie uśmiechając.
-Czy to wasze spojrzenie ma coś z tym wspólnego?- zapytał Mariusz. Kurde, spostrzegawczy jest.
-Trochę się już znamy- powiedziała Ola. Kiwnęłam tylko głową i spojrzałam na Paulę, bo była jej kolej. Kiedy po dłuższej chwili kolejka doszła do mnie powiedziałam:
-Żebyście nie uznali mnie za taką okropną. Nigdy w życiu nie brałam żadnych narkotyków- nikt się nie napił.- A, czyli jednak jestem okropna- zaczęłam się śmiać, a razem ze mną cała reszta. Po godzinie nam się znudziło i chłopaki wrócili do pokera, wcześniej zabraniając mi gry, ponieważ "ty i tak wygrasz i nie ma zabawy". Paula chwyciła mnie więc za ramię i szepnęła mi na ucho:
-Chodź, musimy cię poznać- zaśmiałam się i poszłam z żoną Mariusza do kuchni. Tam siedziały już wszystkie dziewczyny, a razem z nimi wino. Dużo wina. Coś czuję, że się polubimy. Usiadłam między Paulą a Olą.
-Pytajcie o co chcecie- uśmiechnęłam się. Czuję do nich wszystkich sympatię. W sumie nawet nie wiem dlaczego. Tak, po prostu.
-Ile masz lat?- zapytała Daga.
-22- odpowiedziałam, co wywołało szok na ich twarzach.- Tak, wiem. Jak na 22 latkę, to mam ciekawe przeżycia. Połowę z Olą- odparłam z uśmiechem.
-Nie czujesz się dziwnie jako jedna dziewczyna między samymi facetami?
-Nie. Mimo wszystko ani trochę mi to nie przeszkadza. Fajnie się z nimi pracuje.
-Będziesz ich pilnować?- zapytała tym razem Ola.
-A to konieczne?- odpowiedziałam pytaniem.
-Siatkarze to duże dzieci- odparła Paula.
-Zdążyłam się przekonać- rzuciłam rozbawiona. Rozmawiałyśmy tak ponad godzinę, gdy do kuchni wszedł Mariusz.
-Czy tu jest jakaś konkurencyjna impreza? Bo ja się chętnie przyłączę- powiedział, po czym podniósł Paulę, usiadł na jej miejscu i posadził ją sobie na kolanach.
-Zabroniliście jej grać, załamała się dziewczyna to ją pocieszamy- mruknęła Daga podpierając rękę na głowie.
-Aż tak się przejęłaś?- zapytał siatkarz zaskoczony, ale jednocześnie rozbawiony.


********************
Witam, przepraszam za błędy, zapraszam do komentowania i odwiedzania strony: http://opowiadania-siatkarskie.blogspot.com/
Buziaki, Dream <3

środa, 3 maja 2017

Rozdział 12

Nagle rozdzwonił się mój telefon. Chwyciłam urządzenie widząc na nim nieznany numer.
-Tak?- odebrałam.
-Cześć- usłyszałam znajomy głos. Kto to jest? Myśl Laura.
-Przedstaw się nieznajomy, bo nie potrafię zgadnąć kim jesteś- zaśmiałam się, na co zawtórował mi mój rozmówca.
-Bartek- odparł lekko.
-A Kurek. Faktycznie. Mogłam się domyśleć. Dobra, co byś chciał?
-Są dwie sprawy- odparł, a nie słysząc z mojej strony żadnej odpowiedzi kontynuował- Po pierwsze przepraszam za moje zachowanie na treningu, ale miałem rano bardzo nieprzyjemną rozmowę.
-Nie, spoko. Nic się nie stało- uśmiechnęłam się do telefonu, chociaż wiedziałam, że on tego nie widzi.-A druga sprawa?
-Otóż plany na dzisiejszy wieczór wyglądają tak: jako, że Blain dał jutro wszystkim wolny dzień to każdy na imprezę ochoczo się zgodził. Nie idziemy do żadnego klubu, tylko do Winiarskich. Od razu zastrzegam, że imprezy u Michała kończą się nocowaniem u niego, więc weź jakąś piżamę, szczoteczkę, czy co ty tam potrzebujesz. No i przypadł ci zaszczyt, że to ze mną jedziesz- powiedział ostatnie zdanie, a ja mogę zagwarantować, że miał banana na twarzy.
-No to świetnie. Jakieś wytyczne co do stroju?
-Sukienka, spódniczka, spodnie, nago. Jak ci wygodnie. Z doświadczenia wiem, że dziewczyny zawsze ubierają kiecki- odparł.
-Okey, dzięki za pomoc. O której będziesz?
-Jest szesnasta, mamy być na dziewiętnastą. Zgarynamy jeszcze paru chłopaków, więc tak przed wpół do siódmej powinienem być- odpowiedział.
-Dobra, daj mi znać, jak będziesz pod blokiem.
-Mieszkam cztery bloki dalej, więc dam znać jak będę wychodził- zaśmiał się.
-Serio mieszkasz tak blisko?- zapytałam zszokowana.
-Serio, serio. Jak byś czegoś potrzebowała to możesz wpaść. Dobra, nie przeszkadzam ci. Do zobaczenia.
-Pa, dzięki za informację- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Odłożyłam telefon i ruszyłam do szafy. Bez zastanowienia wyciągnęłam ciemnogranatową sukienkę. Jest ona rozkloszowana, ładnie się układa, a w pasie ma przewiązaną szeroką, czarną wstążkę. Do tego wytargałam czarną narzutkę, którą zostawiłam na łóżku. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, zakręciłam włosy, umalowałam się znacznie mocniej niż zazwyczaj podkreślając moje oczy. Założyłam sukienkę i byłam prawie gotowa. Wytargałam czarne, dwunastocentymetrowe szpilki. Ale Lara, ubierzesz je przed wyjściem, jeszcze za szybko. W końcu masz w nich wytrzymać cały wieczór. Zgodziłam się z moimi myślami i wzięłam torebkę wrzucając do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Byłam już gotowa. Spojrzałam na zegar i stwierdziłam, że za kilka minut powinien pojawić się Bartek. Założyłam więc narzutkę i buty, a po chwili odezwał się mój telefon.
-Jesteś?- zapytałam Bartka.
-Czekam- odpowiedział i zakończył połączenie. Chwyciłam więc torebkę i zamykając za sobą drzwi wyszłam z bloku. Bartek stał oparty o samochód. Zagwizdał, gdy mnie zobaczył, a ja prychnęłam niezadowolona i powiedziałam:
-Kolego, nie jestem psem, żebyś na mnie gwizdał.
-Wybacz. Ślicznie wyglądasz- uśmiechnął się.
-A dziękuję bardzo- odpowiedziałam. Kurek otworzył mi drzwi od strony pasażera, usiadłam i spojrzałam pytająco na siatkarza, który usiadł za kierownicą.
-Co?- zapytał widząc moją minę.
-Kogo jeszcze zabieramy?
-Nico i Srećko- odparł. Zaczęłam grzebać przy odtwarzaczu, a Kurek zironizował- Jasne, nie krępuj się.
-Wiem, nie musiałeś przypominać- zaśmiałam się i włączyłam piosenkę Paluch- "Bez strachu".
-Naprawdę podoba mi się twój gust muzyczny- powiedział chłopak z uznaniem i razem ze mną zaczął śpiewać refren.
-A ja się cieszę, kiedy nie jadąc swoim samochodem i tak słucham ulubionej muzyki- odparłam, kiedy refren się skończył.
-Bardzo się cieszę- zaśmiał się, zaparkował pod jednym z bloków i wyciągnął telefon.- Czekamy- powiedział do słuchawki. Po kilku minutach pojawił się Srećko.
-Cześć- powiedział łamaną polszczyzną gramoląc się na siedzenie za Bartkiem.
-Hej- odpowiedzieliśmy jednocześnie. Muszę przyznać, że obaj siatkarze świetnie wyglądają. Obaj mają ubrane ciemne spodnie, Bartek ma jasnoniebieską koszulę, a Srećko białą. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod kolejnym blokiem. Bartek wyciągał już telefon, ale schował go widząc wychodzącego z bloku Argentyńczyka. Nico miał ubrane czarne spodnie i czarną koszulę, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Usiadł na siedzeniu za mną i przywitał się z nami krótkim "cześć". Kurek ruszył do domu Winiarskiego, a ja zaczęłam znowu grzebać przy odtwarzaczu. Westchnęłam widząc, że nie ma nic ciekawego. Bartek uśmiechnął się głupio pod nosem, kliknął jeszcze dwa razy i włączył "OKO" Palucha. Spojrzałam na niego zaskoczona i szeroko się uśmiechnęłam. Zaczęłam śpiewać, a kiedy usłyszałam komunikat od kierowcy:
-Zaraz będziemy- spojrzałam w lusterko i krytycznie oceniając swój wygląd, stwierdziłam, że wyglądam świetnie. Kurek zatrzymał samochód, a my zaczęliśmy wysiadać. Chwyciłam torebkę i chciałam otworzyć drzwi, jednak wyprzedził mnie Nico. Uśmiechnęłam się do rozgrywającego i wysiadłam. Nagle niesamowicie mną zachwiało. Kurwa, co się dzieje? No wypierdolę się. Już czułam moją twarz spotykającą się z kamienistym podłożem przed domem Winiarskiego. Jednak zamiast tego poczułam silne ramiona, które w ostatniej chwili złapały mnie w pasie. Nicolas postawił mnie do pionu i zapytał:
-Wszystko w porządku?- jejuś, dziękuję ci za siatkarski refleks tego człowieka. Ładnie się uśmiechnęłam i powiedziałam:
-Tak, tak. Dziękuję ci bardzo. A i przypomnijcie mi, żebym wypomniała Miśkowi ten cholerny podjazd- zakończyłam ze śmiechem, co spowodowało również rozbawienie u moich towarzyszy podróży. Ruszyliśmy do wejścia do domu Winiarskich. Otworzyła nam brunetka ubrana w czarną spódniczkę i koszulę khaki.
-Hej Daga- powiedział Bartek i uściskał kobietę.
-Cześć- odpowiedziała i uśmiechnęła się. Nico i Srećko również się przywitali, po czym weszli do środka zostawiając mnie sam na sam z niejaką Dagmarą. Obstawiam, że to pani domu. Lara, pamiętaj, żeby udusić Kurka, w końcu to on cię tu przywiózł.
-Hej, jestem Laura- uśmiechnęłam się wyciągając rękę w stronę kobiety.
-Dagmara, bardzo mi miło- odpowiedziała ściskając moją dłoń.- Jesteś nową trenerką przygotowania fizycznego, dobrze pamiętam?- zapytała zamykając za mną drzwi.
-Tak. A co już się na mnie skarżyli?- zaśmiałam się.
-Żeby to raz. Ale nie przejmuj się, przywykną- odparła i również się zaśmiała.- Wchodź, zapraszam- dodała i obie weszłyśmy do salonu. Przeleciałam wzrokiem pomieszczenie, swoją drogą świetnie urządzone. Mój wzrok zatrzymał się na kanapie, na której siedzieli Karol z Olą. Dziewczyna mnie nie widziała, ponieważ była pogrążona w rozmowie z jakąś brunetką. Zaczęłam powoli podchodzić, przystawiając do ust palec, prosząc tym samym Karola i brunetkę, by nie zdradzali mojej obecności. Stanęłam za plecami Oli i położyłam dłonie na jej oczach.
-Karol nudzi ci się- jęknęła niezadowolona dziewczyna.
-Ale o co ci chodzi? Przecież ja cały czas siedzę obok ciebie- bronił się środkowy. W myślach przybiłam sobie piątkę. po czym pochyliłam się nad Olą i powiedziałam:
-Zgadnij kto to- zastanawiała się dokładnie pół sekundy, po czym poderwała się jak oparzona, obiegła kanapę i zaczęła mnie ściskać.
-Laura!­­- pisnęła szczęśliwa zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Jak ja tęskniłam- szepnęłam jej na ucho.
-Ja też. Okropnie- odpowiedziała również szeptem. Po chwili pociągnęła mnie na kanapę przedstawiając brunetkę, z którą wcześniej rozmawiała. Była to Paulina, żona Mariusza. Kilkanaście minut później znałam już wszystkie partnerki, bo zawodników nikt mi nie musiał przecież przedstawiać. Ogólna atmosfera była bardzo wesoła. Siedzieliśmy, pijąc wino oraz inne napoje wysokoprocentowe i tak po prostu rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Po jakiejś godzinie Winiarski podgłośnił muzykę i zaczęły się dzikie tańce. Jak ja nie lubię tańców na domówkach. Zawsze, ale to zawsze kończą się one tym, że razem z Olą zaczynamy tańczyć na stole. Jeśli jest jeszcze Marta i Marcela, to nie ma mowy o tym, żebyśmy to odpuściły. Zaczęłam się śmiać. Nagle koło mnie usiadł Bednorz.
-Co cię tak rozśmieszyło?- zapytał z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
-Obiecasz mi coś?- zapytałam cały czas śmiejąc się ze swoich myśli.
-Co takiego?- spytał wyglądając na zaskoczonego.





*************
Zapraszam do czytania i komentowania <3
Buziaki, Dream <3

piątek, 21 kwietnia 2017

Rozdział 11

Chciałam podłączyć się pod głośnik, gdy usłyszałam pełne podziwu mruknięcie. Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam... Trenera Blaina.
-Dzień dobry- powiedział łamaną polszczyzną.
-Dzień dobry. Jeżeli to panu ułatwi, to możemy rozmawiać po angielsku- uśmiechnęłam się nieznacznie.
-Jeśli to nie problem. Mój polski pozostawia wiele do życzenia.
-Polski to trudny język-
uśmiechnęłam się. Rozmawiam z Blainem! Tak na luzie! Boże, dziękuję! Radość rozpierała mnie od środka, a na twarzy miałam tylko delikatny uśmiech.
-Niestety. A tak właściwie to gratuluję- uśmiechnął się, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Czego gratuluje mi ten francuz?
-A czego jeśli można wiedzieć- zapytałam, ponieważ byłam kompletnie zdezorientowana.
-Podejścia do chłopaków. W większości jesteś od nich młodsza, lub w podobnym wieku. A mimo wszystko zyskałaś ich szacunek. Słuchają cię i szanują twoje zdanie- powiedział, a mnie wryło. To jest drugi trening, gość widzi mnie pierwszy raz i od razu takie wnioski? Wow. Jestem w szoku i to nie małym.
-Wydaje mi się, że nieco pan przesadza- odparłam dość cicho.
-Nie. Uwierz mi, że nie. Znam ich trochę i to widać na pierwszy rzut oka. Ale nie przyszedłem tutaj o tym rozmawiać- powiedział i zaczęliśmy rozmawiać na temat wszystkich zawodników. Na dłużej nasz temat zatrzymał się przy Winiarskim. Po dłuższej rozmowie z trenerem i przeanalizowaniu listy ćwiczeń Michała postanowiłam ją zmodyfikować.
-Nie zwróciłam na to uwagi, ma pan rację- powiedziałam i zmieniłam jeden z punktów.
-Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz. Nie robię tego, żeby podciąć ci skrzydła, ale żeby ci pomóc.
-Wiem i bardzo za to dziękuję
- uśmiechnęłam się. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym trener wyszedł z siłowni, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie i podeszłam do Miśka. Ten kiedy zobaczył, że kieruję się w jego stronę głęboko westchnął. Rzuciłam mu pytające spojrzenie a ten powiedział:
-Tak myślałem, że u mnie będzie najwięcej zmian.
-Uff, to dobrze. Już myślałam, że mnie nie lubisz- zaśmiałam się.
-A ciebie da się nie lubić? Nawet Kurka do siebie przekonałaś, a to jest nie lada wyczyn.
-Powiedzmy, że mam swoje sposoby- uśmiechnęłam się.- Ale tym razem nie przyszłam do ciebie na przyjacielskie pogaduszki tylko na ważniejsze tematy- powiedziałam i zaczęłam omawiać z nim zmiany, które ustaliłam z Blainem. Michał był zadowolony i wszystko zatwierdził, a ja skierowałam się do Bartka. Kurek właśnie robił piąty kilometr na bieżni ze słuchawkami w uszach. Nie zauważył mnie, więc delikatnie szturnęłam jego ramię.
-Przeszkadzasz mi- powiedział nie wyciągając słuchawek. O nie kolego, tak się bawić nie będziemy. Wyrwałam mu słuchawki z uszu i patrząc prosto w oczy odparłam:
-Posłuchaj mam zamiar porozmawiać o twoich ćwiczeniach, więc z łaski swojej przestań gwiazdorzyć- miałam cały czas wredny uśmiech na twarzy. Kurek westchnął, ale się zatrzymał, wyłączył muzykę i spojrzał na mnie wyczekująco. Przedstawiłam mu wszystkie zmiany, które wprowadziłam razem z trenerem.
-Tylko tyle?- zapytał gdy skończyłam.
-Ciesz się, że ci o tym powiedziałam, a nie wprowadziłam zmian bez informowania. Doskonale wiesz jak to by się mogło skończyć- stwierdziłam z maską irytującej obojętności i podeszłam do Wlazłego.
-Co za zmiany dla mnie masz?- zapytał.
-Jako jedyny nie wzdychałeś ani nie stroiłeś fochów- uśmiechnęłam się szeroko.
-Często humor zmienia ci się jak w kalejdoskopie?- spytał patrząc na mnie zaskoczony.
-Jestem kobietą- odparłam. Klasyk, ale to jest odpowiedź na wszystkie pytania, heloł!
-Racja. Wybacz, ale jesteś tak równą babką, że wszyscy traktujemy cię tutaj jak swoją- uśmiechnął się.
-To chyba dobrze?
-Świetnie- odparł. Zaznajomiłam go z wszelkimi zmianami i usiadłam na jednej z ławek. Po kilku minutach widziałam, że chłopaki już skończyli.
-Panowie!- krzyknęłam.- Możecie na chwilę?- zapytałam, a po chwili wokół mnie zebrało się spore stadko. Kurde, jak tak dalej pójdzie to nabawię się kompleksów związanych ze wzrostem.- Jak pewnie widzieliście rozmawiałam z Blainem. Wprowadziliśmy niewielkie zmiany w waszych rozpiskach treningowych. O tych największych już poinformowałam. Reszta jest raczej czysto detaliczna, więc nie będę zabierać wam czasu.
-Ja jestem gotów oddać ci całe życie- powiedział Nico po hiszpańsku.
-Nie wiesz co mówisz człowieku. Nie masz pojęcia- odpowiedziałam również się śmiejąc. Przechodząc płynnie na polski powiedziałam do wszystkich- To chyba tyle odnośnie zmian i prowadzonych przeze mnie treningów. Na dzisiaj koniec. Do zobaczenia.
-Cześć!- powiedzieli chórem i zaczęli wychodzić z siłowni. Zebrałam wszystkie kartki i ruszyłam do mojego gabinetu. Przebrałam się i ruszyłam do wyjścia. Kiedy stanęłam przed drzwiami szeroko otworzyłam oczy ze zdziwienia.
-Cholera!- przeklęłam.
-Co jest?- zapytał Wlazły, wychodząc razem z Winiarskim, Bednorzem, Szalpukiem, Kłosem i Piechockim.
-Pada- jęknęłam niezadowolona.
-I co w związku z tym?- zapytał niewiele rozumiejący Mariusz.
-Nie wzięłam nawet głupiej bluzy- odparłam niezadowolona.
-To jest ten twój problem?- zapytał Bednorz, a ja pokiwałam energicznie głową.- Kobiety- mruknął i rzucił czymś we mnie. Zwinnie złapałam spory kawałek materiału, który, jak szybko się okazało był bluzą chłopaka.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
-Właśnie sobie przypomniałem, że jestem pieszo- westchnął Kacper.
-O matko, ja też!- zaczął lamentować Kłos. Oprócz nich spacer na halę zrobili sobie również Bednorz i Szalpuk.
-Dobra panowie, podrzucę was- zaproponowałam.
-Kochana- ucieszył się Karol. Wciągnęłam bluzę Bartka, ubrałam na głowę kaptur, wcześniej związując włosy i jako pierwsza wybiegłam z hali, wrzuciłam torbę do bagażnika i wsiadłam za kierownicą. Po chwili na siedzeniu obok siedział Kłos, a z tyłu reszta chłopaków.
-Świetnie. Z przodu usiadł pilot. Panowie, do którego jest najbliżej?- zapytałam. Okazało się, że najbliżej ma Artur. Wysadziłam go praktycznie pod drzwiami od klatki. Chłopak zabrał swoją torbę i wszedł do bloku wcześniej nam machając. Następnie odwoziłam Kacpra.
-Ej, a co powiecie na wypad na imprezę? Dziś wieczorem?- zaproponował Karol.
-Jestem za!- krzyknęłam pierwsza i szeroko się uśmiechnęłam.- Zaczynacie ryć mi banię, muszę się napić.
-Też chętnie gdzieś wyskoczę- powiedział Kacper.
-Ja też- dodał Bednorz.
-To ja obdzwonię chłopaków. Lauruś, kochanie, po ciebie ktoś przyjedzie, bo się jeszcze zgubisz w tym wielkim Bełchatowie- pogłaskał mnie po głowie Karol.
-Dla mnie to lepiej. Teraz na pewno piję- uśmiechnęłam się i zatrzymałam pod blokiem Kacpra. Młody Piechocki szybko się z nami pożegnał i ruszył do wejścia do mieszkania.
-Cwaniara. Teraz w prawo- odezwał się Karol.- W lewo- rzucił po trzech minutach. Nagle niesamowicie się ożywił i oderwał od telefonu, w którym cały czas coś pisał.- Opowiem wam kawał!
-Drżę z podniecenia- zironizowałam. Kawały Kłosa mają to do siebie, że zazwyczaj są niesamowicie suche.
-Wiecie jak by wyglądała nawigacja, gdyby głos podkładała Ewa Chodakowska?- zapytał, a ja i Bartek przecząco pokręciliśmy głowami. Zatrzymałam się na światłach, a Karol dokończył.- Za sto metrów skręć w prawo. Brawo! Jeszcze trochę! Świetnie ci idzie! Jestem z ciebie dumna! Dasz radę!- parsknęłam śmiechem razem z Bednorzem.
-Dobra, to ci się udało- powiedziałam z uznaniem, a Kłos niesamowicie się ucieszył. Wysadziłam Bartka pod blokiem, odwiozłam Karola i ruszyłam do supermarketu na szybkie zakupy. Po nich wróciłam do domu, zjadłam naleśniki na obiad i rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Dopiero wtedy zorientowałam się, że cały czas mam na sobie bluzę Bartka. Chwyciłam jej fragment i powąchałam. Pachniała świetnymi perfumami chłopaka. Nagle rozdzwonił się mój telefon.


********************
Witam! Moja wena wróciła.
Buziole, Dream <3 :*

sobota, 15 kwietnia 2017

Rzodział 10

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM !!!

Rozdział dedykowany Black.

-Trafiłaś na dupka- bardziej stwierdził niż zapytał.

-Niestety- westchnęłam i poczułam łzy w kącikach oczu. Nie będziesz ryczeć, Laura.- Ale nie chcę o tym mówić.
-Rozumiem- stwierdził i tak po prostu mnie przytulił. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i milczałam. Było mi dobrze. Miałam przy sobie świetnego faceta, który... STOP! Laura, nie zaczynaj znowu. Nie możesz nic do niego poczuć. Po prostu nie możesz. Ale mimo wszystko jest mi dobrze. Jak wiadomo, czas nie chuj, nie stanie i już po chwili musiałam odsunąć się od Bartka. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym przyjmujący opuścił moje mieszkanie. Czułam, że nie wytrzymam, że muszę z kimś pogadać. Marta i Marcela odpadają. Mikołaj! Chwyciłam telefon i wybrałam numer brata.
-Cześć Lulu!- odebrał szczęśliwy. Tylko on mówi do mnie Lulu, nikomu innemu na to nie pozwalam.
-Hej Miko- powiedziałam.
-Co się stało?- zapytał. I w tym momencie pożałowałam, że do niego zadzwoniłam. Tak bardzo pożałowałam. Przecież on, on się wścieknie jeżeli dowie się, że kolejny facet zaczyna topić lód w moim sercu i mościć sobie w nim gniazdko.
-Nie powinnam przyjeżdżać do Bełchatowa- powiedziałam.
-Dlaczego?- wyczuwałam nutkę irytacji w jego głosie.
-Przepraszam-szepnęłam i się rozłączyłam. Mój telefon dzwonił non stop. Mikołaj cały czas próbował się ze mną skontaktować. Olałam to. Stwierdziłam, że popełniłam błąd dzwoniąc do niego. Poszłam do kuchni po lody truskawkowe i usadowiłam się przed telewizorem. Wpatrywałam się w ekran, gdy nagle ktoś gwałtownie zaczął dobijać się do mojego mieszkania. Poderwałam się przestraszona i podeszłam do drzwi najciszej jak potrafiłam. Boże, a jak to włamywacz?! Albo gwałciciel?!
-Laura otwórz!- usłyszałam znajomy głos. Zajrzałam przez wizjer i zobaczyłam...
-Karol? Co ty tu robisz?!

*perspektywa Karola*

Siedziałem spokojnie z Olą w salonie i oglądaliśmy jakiś nieciekawy film, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na ekran urządzenia i zobaczyłem numer, z którym bardzo długo się nie kontaktowałem.
-Cześć Mikołaj!- odebrałem szczęśliwy. Z bratem Lary zawsze dobrze się dogadywałem, ale po moim wyjeździe z Warszawy kontakt się urwał.
-Cześć Karol. Słuchaj, wiem że długi czas nie mięliśmy kontaktu, ale mam do ciebie ogromną prośbę. Chodzi o Laurę- gdy usłyszałem imię przyjaciółki wyprostowałem się jak struna.
-Mów- poleciłem w napięciu czekając, co mi powie.
-Mógłbyś do niej pojechać i sprawdzić czy wszystko jest w porządku? Zadzwoniła do mnie, po jej głosie od razu poznałem, że coś jest nie tak. Powiedziała mi, że nie powinna przyjeżdżać do Bełchatowa,, a kiedy chciałem dowiedzieć się czegoś więcej to przeprosiła i się rozłączyła. A teraz nie odbiera. Wiem, że może niepotrzebnie panikuję, ale wiesz co było parę lat temu, nie chcę mieć powtórki z rozrywki. Ojciec nie przeżyje drugiego zawału.
-Doskonale wiesz, że wtedy to był wypadek- warknąłem. To był temat tabu, nikt ze znajomych nie miał prawa go poruszać.
-Pojedziesz do niej?
-Oczywiście. Dam ci znać- powiedziałem i się rozłączyłem.- Ola, muszę jechać.
-Coś się stało- stwierdziła.
-Chodzi o Laurę. Wyjaśnię ci wszystko jak wrócę- pocałowałem ją w czoło i już byłem w korytarzu wciągając buty na nogi. W rekordowym tempie zbiegłem po schodach i wskoczyłem do auta. Jechałem jak wariat po pustych ulicach Bełchatowa. W myślach starałem się przekonać, że Laurze nic nie jest, ale mimo wszystko strach o przyjaciółkę mnie paraliżował. Podjechałem pod jej blok i wydawało mi się, że kątem oka dostrzegłem Bednorza w jednym z aut. Zignorowałem to jednak i najszybciej jak potrafiłem znalazłem się pod drzwiami do mieszkania Lary. Zacząłem się dobijać.
-Laura otwórz!- krzyknąłem. Dziewczyna otworzyła mi zaskoczona drzwi i zapytała:
-Karol? Co ty tu robisz?!
-Nic ci nie jest!- ucieszyłem się i zacząłem ją ściskać.
-Mogę wiedzieć co tu robisz? I dlaczego wciskasz ze mnie życie?- zapytała zdenerwowana.
-Mogę wejść?
-Zapraszam- powiedziała, a kiedy siedzieliśmy już w salonie spojrzała na mnie z wyczekiwaniem. Wyjaśniłem jej wszystko od początku.
-Dlatego teraz grzecznie weźmiesz telefon i oddzwonisz do Mikołaja- dziewczyna warknęła zirytowana, ale chwyciła komórkę i wybrała numer brata.
-Tak, to ja Mikołaj.
-...
-Możesz na mnie nie krzyczeć?!
-...
-Przepraszam- na jej twarzy widziałem skruchę.
-...
-Nie chcę o tym rozmawiać, przepraszam- chwila, czy ja widziałem w jej oku łzę czy mi się tylko przywidziało?
-...
-Dzięki Mikuś, dobranoc- zakończyła połączenie i opadła ciężko na kanapę.- Przepraszam, że napędziłam wam strachu.
-Nic się nie stało. Ale więcej tak nie rób!- pogroziłem jej palcem.
-Dobrze tatooooo- zaśmiała się. Posiedziałem u niej jeszcze chwilę, po czym pożegnałem się i wróciłem do siebie.

*perspektywa Laury*

Kiedy Karol opuścił moje mieszkanie, zamknęłam je na klucz i poszłam pod prysznic. Po pół godzinie wyszłam z pomieszczenia ubrana w za dużą koszulkę Mikusia. Wyłączyłam telewizor i wgramoliłam się pod kołdrę. Przytuliłam poduszkę wyobrażając sobie na jej miejscu pewnego przystojniaka. Morfeusz po kilku minutach zabrał mnie w swoje objęcia.
Rano budzik obudził mnie o siódmej. Wygramoliłam się z łózka, włączyłam kanał muzyczny w telewizorze i zaczęłam się szykować. Najpierw pyszna jajecznica ze szczypiorkiem, do tego bułka i kubek mleka. Po kilku minutach poszłam do sypialni i otworzyłam szafę. Zaczęłam przeglądać ubrania. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam piękne Słońce. Wyciągnęłam krótkie, białe spodenki z wysokim stanem i bordową bluzkę. Do tego naciągnęłam białe trampki i byłam prawie gotowa. W łazience rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Skończyłam się szykować, spakowałam torbę, którą narzuciłam na ramię. Chwyciłam telefon, klucze od domu i kluczyki od samochodu i wyszłam z bloku zamykając drzwi. Wsiadłam do auta i ruszyłam pod Energię.  Towarzyszyła mi piosenka Palucha "10/29". Na miejsce dotarłam szybko. Chwyciłam torbę i ruszyłam do gabinetu prezesa. Zapukałam, a po usłyszeniu zaproszenia weszłam do środka.
-O, Laura. Spodziewałem się ciebie. Siadaj- powiedział wskazując krzesło naprzeciw siebie.
-Dzień dobry- przywitałam się z uśmiechem i usiadłam na wskazanym miejscu.
-Wiesz pewnie dlaczego cię poprosiłem. Doskonale rozumiem twoją reakcję, bo fizjoterapeuta powinien cały czas być na sali, jednak to jak go okrzyczałaś nie leży w twoich obowiązkach. Chciałbym, abyś następnym razem nieco pohamowała swój, jak się już zorientowałem, cięty język. Mogę cię o to prosić?- wyglądał, jakby go ta cała sytuacja bawiła, a nie denerwowała. Miał minę podobną do mojego taty, gdy musiał mi prawić kazanie, choć był niemiłosiernie rozbawiony.
-Tak, oczywiście. To zrozumiałe.
-Świetnie. Nie wymagam, abyś przepraszała Tomka. Zrobisz co uważasz. A tak ogólnie jak ci się u nas podoba?- spytał ciepło się do mnie uśmiechając.
-Bardzo. Atmosfera jest świetna, chłopaki dobrze się dogadują, trochę marudzą, ale nie przesadnie- uśmiechnęłam się.
-To bardzo się cieszę. Trener Blain przyjdzie dzisiaj na twój trening, chce z tobą ustalić parę szczegółów. Myślę, że się na niego nie obrazisz- ten zwariował czy jak? Blain to świetny trener i to zaszczyt móc się od niego uczyć.
-Oczywiście, że nie. Będzie mi bardzo miło- uśmiechnęłam się.
-To wspaniale! Na razie to wszystko, możesz szykować się do treningu.
-Dziękuję bardzo, do widzenia.
-Do zobaczenia- powiedział prezes, a ja ruszyłam do swojego gabinetu się przebrać. Weszłam na siłownię i zobaczyłam... Czy ja mogę jednak zmienić tą pracę? Milczarek ganiał Kacpra, i ja naprawdę nie chcę wiedzieć dlaczego. Szalpuk wskoczył na plecy Bednorza i zaczęli biegać wokół sali. Nico i Srećko puszczali muzykę z głośnika, a to wszystko na snapa nagrywał Kłos. Spojrzałam na siedzących z boku Wlazłego, Winiarskiego i Kurka.
-Jedyni dorośli?- zapytałam z delikatnym uśmiechem.
-Poprawka. Jedyni dojrzali- poprawił mnie Wlazły.
-Racja- kiwnęłam głową i gwizdnęłam na palcach. Wyszło to tak głośno, że nawet głośnik się wyłączył. Uśmiechnęłam się kpiąco, bez słowa rozdałam kartki.- Do pracy- powiedziałam patrząc na nich wyczekująco.
-Jesteś zła?- zapytał Karol. Przejechałam po nich spojrzeniem i zaczęłam się śmiać.
-No co wy! Cieszę się, że czujecie się przy mnie tak swobodnie. Czyj jest głośnik?- zapytałam.
-Mój- powiedział Uriate.
-Na bluetooth?- upewniłam się wyciągając telefon, Argentyńczyk kiwnął głową. Chciałam podłączyć się pod głośnik, gdy usłyszałam pełne podziwu mruknięcie. Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam...

**********************
Witam, witam!
Notka będzie długa, ale liczę, że przeczytacie.
Po 1. Wiem, że cholernie długo mnie tu nie było, ale miałam pewien zastój z którym nie potrafiłam sobie poradzić. Po prostu nie czułam najmniejszej chęci do pisania.
Po 2. Z tego miejsca uroczyście dziękuję mojej kochanej Black., która jednym pytaniem przypomniała mi, że są osoby, które na rozdział czekają i tym samym poczułam niesamowitą chęć i energię do pisania. Bardzo Ci dziękuję Kochana <3
Po 3. Bardzo Was proszę darowanie sobie komentarzy typu "Kiedy następny?" "Kiedy next?" itp. One wcale mi nie pomagają, bo czuję wtedy niesamowitą bezsilność i beznadziejność, bo nie potrafię nic napisać. Wiem, że to się kłóci, bo przecież Black. też mnie o to zapytała, ale uwierzcie mi, że przez stały kontakt jej słowa traktuję nieco inaczej. Mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi.
Po 4. i chyba najważniejsze a zarazem najgorsze... Michał Winiarski, genialny przyjmujący, reprezentant Polski oraz obecnie jeszcze Skry Bełchatów kończy karierę. Przyznam szczerze- popłakałam się jak małe dziecko. Dziękujemy Michale za wszystko <3 <3 <3
Po 5. Zastanawiam się nad założeniem podstrony, ale to jeszcze się okaże. Pojawiały by się tam one party oraz zapowiedzi nowych opowiadań. Co o tym myślicie?
To chyba tyle...
Buziaki, Dream <3

sobota, 18 marca 2017

Rozdział 9

Rozmawiałam z Karolem na temat jednego z ćwiczeń, kiedy usłyszałam dość głośny i przerażający krzyk.
-Bartek, co z tobą?!- krzyknął przerażony Kacper. Podbiegłam do zbiegowiska, które zebrało się wokół Bednorza.
-Odsuńcie się!- krzyknęłam i podeszłam do chłopaka.- Bartek, co jest?- zapytałam opanowując głos.
-Plecy- jęknął.
-Skurcz?- dopytałam. Odpowiedział mi jakimś niemrawym, ale twierdzącym mruknięciem. Przekręciłam go więc na brzuch, usiadłam mu na tyłku i zaczęłam masować jego plecy zaczynając od dołu.- Gdzie fizjo?!- zapytałam wściekła.
-Wyszedł- odpowiedział mi któryś z chłopaków.
-Idźcie po niego- poleciłam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Brawo Lara, zajebista jesteś. Właśnie doprowadziłaś do tego, że zawodnik, który miał być nadzieją w przyszłym sezonie leży i nie wiadomo czy wstanie. Zajebiście. Skupiłam się na ruchach, które wykonywałam dłońmi. Masaż był typowo rozluźniający. Zacisnęłam zęby i nie pozwoliłam, aby moje ręce się trzęsły. Nie ma mowy! Twarda babka jestem, nie pokażę, że się boję!
-Co się stało?!- zapytał sprowadzony przez Kurka fizjoterapeuta.
-Czy twoim zasranym obowiązkiem nie jest siedzieć w siłowni albo na hali, kiedy chłopaki mają trening?!- zapytałam wściekłym tonem hardo patrząc mu prosto w oczy.
-Miałem papiery do wypełnienia- bronił się nieporadnie.
-Mam to w dupie. Papiery możesz wypełnić potem. Płacą ci za to, że ich masujesz!- byłam wściekła.
-Odsuń się- polecił mi.
-Spierdalaj- mruknęłam i dalej siedziałam na tyłku Bednorza masując jego plecy. Swoją drogą, to wygodny ma ten tyłeczek. Matko! O czym ja myślę? Zmień tok myślenia Lara, tylko szybko!
-Słucham?!- ryknął wściekle szanowny pan niby-fizjo.
-Miło, że słuchasz. Szkoda, że nie swojego pracodawcy- zironizowałam.
-Kim ty gówniaro jesteś, żeby mnie obrażać!?
-Przesadzasz- powiedział Wlazły.- Laura ma rację. Kacper, Artur idźcie po prezesa- dodał i kucnął przy Bartku- I jak, stary?
-Jej ręce czynią cuda- uśmiechnął się.- Minęła się z powołaniem, powinna być fizjo albo masażystką.
-Nie tak głośno, bo się zarumienię- odparłam i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co się stało?- zapytał prezes Piechocki wchodząc na salę.
-Wyjaśnię prezesowi- odparł Wlazły i puścił mi oczko. Mówię wam, koleś jest genialny. Póki nie zajdę mu za skórę, a on nadal będzie tu grał to na bank nie stracę tej roboty! Mariusz i prezes opuścili siłownię, a ja zgramoliłam się z tyłka Bednorza. Z lekką niechęcią, ale nikt nie musi wiedzieć.
-Już koniec?- mruknął z niezadowoleniem.
-Tak. Michał, Bartek, chodźcie tu. Pomóżcie mu wstać- poleciłam. Chłopaki bardzo ostrożnie chwycili Bartka i zaczęli podnosić do pionu. Ten stęknął w pewnym momencie, a przez jego twarz przebiegł grymas bólu.
-Dasz radę?- zapytałam niepewnym tonem.
-To rozczulające, że się o nas martwisz- stwierdził Karol.
-Kłosiu, za to mi płacą- uśmiechnęłam się.- I jak?- zapytałam Bednorza, który stał już na własnych nogach.
-Dam radę. Masz ręce, które leczą- uśmiechnął się uroczo. To zupełnie inny koleś, niż ten którego spotkałam w barze. Jego oczy, on cały. Bije od niego tak niesamowita radość.
-Pan już dzisiaj nie ćwiczy- poinformowałam Bednorza.- Marsz do szatni.
-Ale ja się czuję jak nowo narodzony!
-Nie dyskutuj ze mną- mój ton głosu informował, że nie ma mowy o sprzeciwie. W tej chwili na salę wszedł prezes a za nim kroczył uśmiechnięty Mariusz.
-Tomek, ja nie rozumiem. Dlaczego wyszedłeś z siłowni?- zapytał prezes. Nie wyglądał na szczęśliwego.
-Prezesie...- zaczął fizjo, ale ten mu przerwał.
-Zapraszam do mnie. A wasz trening na dzisiaj skończony. Laura, dostałaś już rozpiskę?- spytał a ja kiwnęłam głową.- Świetnie, jutro kwadrans przed treningiem widzę cię w moim gabinecie. Do widzenia wszystkim- zakończył i wyszedł z fizjo. To chyba mój spektakularny koniec. Po jednym treningu, którego nawet do końca nie przeprowadziłam. Zabrałam chłopakom kartki, co by ich nie pogubili albo nie poniszczyli i rzucając niemrawe "cześć" ruszyłam do mojego gabinetu. Szybko się przebrałam i zanim któryś z chłopaków zdążył opuścić szatnię wybiegłam z hali. Wrzuciłam torbę do bagażnika i ruszyłam do mieszkania. Na miejscu byłam po kilku minutach. Usiadłam z paczką herbatników przed telewizorem i włączyłam jakiś program. Nie skupiłam się jednak na nim. Kurwa, no wyleją mnie! Jak nic wypieprzą mnie na zbity pysk! Tomek pracuje tam już kilka lat, a ja? Po za tym wzięłam się za masaż nie mając o tym zbytniego pojęcia. Chyba napiszę książkę "Jak stracić robotę w pierwszym dniu- poradnik dla początkujących" albo "Pamiętnik bezrobotnej- jak zatraciłam marzenia przez nadpobudliwość i cięty język". Niezłe, ale trochę za długie. Jeszcze nad tym pomyślę. Matko, czy ja nawet w krytycznej sytuacji muszę mieć tak głupie myśli? Zaczęłam się śmiać. Musiałam wyglądać jak idiotka. Jak dobrze, że mieszkam sama! Mieszkasz sama, bo nikt cię nie chce. Mruknął głosik w mojej głowie. Również jesteś mną, więc nie ma się z czego śmiać. Odpowiedziałam. Lara stop! Znowu zaczynasz gadać do siebie w myślach! Przestań! Wciąż to robisz! Laura. Laura. Laura!
Dzwonek do drzwi przerwał moje krzyczenie na siebie w myślach. Pierwszy moment zdezorientowana rozejrzałam się po pokoju. Ale w końcu wstałam i ruszyłam otworzyć. Za drzwiami zobaczyłam... bukiet żółtych tulipanów. Zamrugałam zaskoczona.
-Komu się nudzi?- zapytałam unosząc wysoko lewą brew.
-Podziękować chciałem- odpowiedział mi wyłaniający się zza kwiatów Bednorz.
-Ale za co?- spytałam całkowicie zaskoczona. Stałam tam i patrzyłam na niego zaskoczona.
-Za wspaniały masaż- uśmiechnął się uroczo i wręczył mi kwiaty.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w policzek.- Wejdziesz?
-Chętnie- pokazał rząd białych zębów.- Chyba będę częściej dawał ci kwiaty.
-Zgoda, ale tylko tulipany. Innych nie lubię. W szczególności róż. Są takie oklepane.
-Właśnie dlatego wziąłem tulipany. Ja też nie lubię róż- przyznał.
-Napijesz się czegoś?- zapytałam.
-Herbatę poproszę.
-Malinową, miętową, hibiskus, mango, jagodowa?- wyrecytowałam stojąc przy otwartej szafce.
-A co polecasz?
-Zdecydowanie hibiskus.
-W takim razie zdaję się na ciebie- odparł i kolejny raz posłał mi szeroki uśmiech. Przygotowałam herbatę i wstawiłam kwiaty do wazonu. Weszłam do salonu, gdzie czekał Bednorz i oglądał moje zdjęcia w ramkach.
-Ładna z was para- powiedział wskazując na zdjęcie moje i Mikołaja. Wyglądał na... zawiedzionego? Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
-Miko, to mój brat- odparłam.- Ale jak na razie jest jedynym facetem, z którym jeślibym mogła, to związałabym się od razu.
-Dlaczego?- zapytał wyraźnie zaskoczony.
-Jest świetnym, troskliwym facetem. Takim... kochanym- odpowiedziałam i usiadłam na kanapie.
-A to kto?- spytał wskazując na kolejne zdjęcie.
-Marta moja siostra i Marcela przyjaciółka- uśmiechnęłam się po raz kolejny.
-Któraś z nich jest wolna?
-Marcelka. Tuśka już znalazła swojego księcia- odparłam.- A dlaczego pytasz?
-Ładne są, może się zakręcę- uśmiechnął się do mnie.
-Niewiele wskórasz.
-Dlaczego?
-Marta ma chłopaka, niedługo pewnie narzeczonego. A Marcela sama stwierdziła, że nie nadaje się do stałych związków i nie ma zamiaru się w nie pakować- jego wzrok wykazywał niezrozumienie. Usiadł obok mnie, a ja dodałam- Dziewczyna raz została zraniona, teraz ona rani, wodzi za nos. Odpłaca się wszystkim facetom za błąd tego jednego.
-Ale przecież nie wszyscy...- zaczął, ale mu przerwałam.
-Tak wiem, nie wszyscy faceci są tacy sami. Ale ja ją doskonale rozumiem- mruknęłam i napiłam się herbaty.
-Trafiłaś na dupka- bardziej stwierdził niż zapytał.

*******************|
Witam!
Mam nadzieję, że się podoba.
Buziak, Dream :* <3

niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 8

-A oprócz Karola i Andrzeja znasz jeszcze jakiegoś siatkarza?- zapytał zaciekawiony.
-Bartmana i Kubiaka- odpowiedziałam.
-Skąd?- matko, jaki niedomyślny!
-Z Warszawy. Michał, Zbyszek i Karol grali razem w Politechnice. A Andrzeja poznałam przez Kłosa- wyjaśniłam. Chyba załapał. Uff... A już myślałam, że jest on bardziej kumaty.
-A, no to wszystko jasne!- stwierdził. Załapał! Po odtańczeniu w myślach macareny zwycięstwa dokończyłam posiłek i opuściliśmy restaurację. Po kilku minutach byłam w domu.
-Dzięki za obiad, do jutra- powiedziałam i miałam wysiadać, kiedy usłyszałam:
-To o której mam jutro po ciebie być?- że co? O co mu przepraszam bardzo chodzi? Teraz to ja nie ogarniam, super.
-A po co miałbyś po mnie przyjeżdżać?- zapytałam nie ukrywając zaskoczenia.
-No miałem być twoim szoferem przez tydzień- przypomniał. Faktycznie! Zapomniałam!
-Wiesz co, odpuśćmy sobie to. Lubię jeździć moim autem, prowadzić. Sprawia mi to sporą przyjemność- uśmiechnęłam się.
-Serio?
-Tak. Odpuszczam ci różowy strój. Do jutra.
-Cześć- uśmiechnął się. Już miałam zamykać drzwi, kiedy usłyszałam- Laura!
-Tak?
-Nie jesteś taka zła, jak się na początku wydawało.
-Ty też nie- odparłam i ruszyłam do klatki. W mieszkaniu zrzuciłam z nóg szpilki, zdjęłam marynarkę, zabrałam dokumentację medyczną chłopaków i z laptopem na kolanach rozwaliłam się na kanapie. Kiedy kończyłam układać plan treningu dla Bednorza, poczułam, jak głodna jestem. Spojrzałam na zegar 23:30. Matko! Tak późno? A ja muszę jeszcze ułożyć plany dla Winiarskiego, Wlazłego i Uriate. Cholera. No nic. Zarwę nockę i jutro odeśpię, w końcu do pracy idę dopiero na 16, więc dam radę. Wstałam, aby zrobić sobie coś do jedzenia. Po kilku minutach szczęśliwa z kubkiem kawy i talerzykiem kanapek znów usadowiłam się przy laptopie. Dwie godziny później zamykałam sprzęt. Na jutro zostawiłam sobie wydrukowanie tego. Dzisiaj już nie mam siły. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać.
Rano. Znaczy, o 12. Ale jak na osobę, która zasnęła koło 2, to jest rano, tak? Tak. Bez dyskusji. Dobra, nie ważne. Kiedy wstałam, pierwszym co zrobiłam, było poczłapanie do łazienki, gdzie wzięłam odprężającą kąpiel. Potem zawinięta w ręcznik, z rozpuszczonymi, mokrymi włosami ruszyłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i zrobiłam sobie kanapki z twarożkiem. Następnie z całym śniadaniowym ekwipunkiem ruszyłam do salonu, gdzie rozłożyłam się przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakiś program. Gdy zjadłam przełączyłam na kanał muzyczny i ruszyłam do szafy. Do treningu miałam jeszcze ponad dwie godziny, więc spieszyć się nie muszę. Wyszukałam ubrania i wydrukowałam plany treningowe dla wielkoludów. Ruszyłam do łazienki, gdzie wyprostowałam moje i tak długie włosy. Następnie zrobiłam delikatny makijaż. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Hej Miki- odebrałam szczęśliwa.
-Cześć siostrzyczko! Nie zadzwoniłaś wczoraj- faktycznie, miałam do niego dzwonić, kuuuuurde.- Jak ci poszło?
-Podpisałam umowę i za godzinę prowadzę pierwszy trening- odpowiedziałam spokojnie, ale w środku szalałam ze szczęścia.
-Naprawdę?
-Nie, na niby. Zieliński, głupie pytania zadajesz- zaśmiałam się i zaczęłam pakować rzeczy do sportowej torby.
-Po nazwisku to po- zaczął, ale mu przerwałam.
-No, no. Nie rozpędzaj się tak braciszku, bo cię odwiedzę w tej Warszawce- ostrzegłam go i wrzuciłam buty do torby.
-Nie strasz, gwiazda- zaśmiał się.
-Bardzo miło się rozmawia, ale ja już muszę kończyć, bo zaraz wychodzę. Także buziak dla ciebie i kończę, pa- powiedziałam.
-No, trzymaj się maleństwo. Dasz radę.
-Wiem przecież- zaśmiałam się, pożegnałam z bratem i zakończyłam połączenie. W torbie miałam już zapakowany cały strój sportowy, dorzuciłam jeszcze teczkę z planami i ręcznik i ruszyłam do auta. Opuściłam mieszkanie dokładnie je zamykając, naciągnęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z bloku. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam na halę. Nie byłam pewna, czy jestem gotowa na to, aby zacząć pracę. Jednak klamka zapadła i już nie mam odwrotu. Zatrzymałam się pod halą i weszłam do środka. Odebrałam od sekretarki klucz do mojego gabinetu, w którym się przebrałam i zabierając wodę, ręcznik i teczkę ruszyłam na siłownię. Nikogo jeszcze nie było, więc postanowiłam chwilę poćwiczyć. Wskoczyłam na bieżnię i czekając na Skrzatów przebiegłam prawie dziesięć kilometrów. Nagle usłyszałam głos przy drzwiach:
-Nie tylko brzuch ma fajny.
-Słyszałam!- krzyknęłam i zeszłam z bieżni. Zabrałam teczkę z ławki i zaczęłam im rozdawać plany treningowe jednocześnie do nich mówiąc.
-To są plany na najbliższe trzy dni. Na każdy dzień inne ćwiczenia. W czwartek dostaniecie plany na kolejne trzy dni. I tak regularnie. Jeżeli czegoś nie dopatrzyłam i nie możecie wykonywać jakichś ćwiczeń lub też możecie ale nie w takiej ilości, dajcie znać. Wszystko przedyskutujemy i dojdziemy do porozumienia. Mam nadzieję jednak, że nie strzeliłam żadnej gafy. To chyba tyle. Wiecie co gdzie leży, więc do pracy.
-Jedno pytanie- powiedział Winiarski.
-Mogłam się domyśleć. Jakie pytanie.
-To są ćwiczenia tylko na trzy dni?- zapytał zszokowany.
-Tak. Standardowy zestaw, nieco zmodyfikowany i dostosowany do waszego stanu zdrowia.
-Ale...- zaczął Michał, ale mu przerwałam.
-Co więcej! Udowodniono, że te ćwiczenia wykonywane regularnie poprawiają wydolność organizmu, reakcje na różnorakie bodźce oraz sprawiają, że organizm staje się silniejszy, jeżeli wiecie co mam na myśli.
-Diabeł, nie kobieta- westchnął Winiarski.
-To wszystkie pytania?- spytałam z nadzieją.
-A nie możemy jednodniowego zestawu podzielić na trzy?- spytał Szalpuk.
-Której części z całej mojej wypowiedzi nie zrozumiałeś?- odpowiedziałam mu pytaniem.- Mam nadzieję, że nie ma więcej pytań. A jeśli są, to tylko sensowne, proszę. Więc?- nikt się nie odezwał.- Świetnie. Zapraszam do roboty. Kolejność jest dowolna, ale wszystkie mają być wykonane. Nie oszukacie mnie. Jest bardzo łatwy sposób, żeby to sprawdzić, ale wszyscy jesteśmy dorośli i nie bawimy się w takie rzeczy.
-Zawsze tyle gadasz?- zapytał Winiarski robiąc pierwsze ćwiczenie z listy.
-Tak. Zawsze mam ostatnie słowo, odpowiedź na wszystko, wszędzie mnie pełno i w sumie, to jestem straszna i okropna i bardzo wam współczuje, że macie taką trenerkę jak ja, ale spokojnie. Mój upór wyjdzie wam na dobre, gwarantuję- nic już nie dodali. Wykonywali ćwiczenia narzekając pod nosem. Nie bardzo się tym przejmowałam. Krążyłam między nimi udzielając wskazówek.
-Laura, mogę cię na chwilę prosić!- usłyszałam przy drzwiach prezesa Piechockiego.
-Oczywiście, już idę! A wam chyba nie muszę mówić, że nie macie przerywać ćwiczeni, prawda?- uśmiechnęłam się uroczo do chłopaków i podeszłam do prezesa.- O co chodzi?
-Obserwuję cię od dłuższej chwili i widzę, że świetnie sobie radzisz- powiedział z uznaniem prezes.
-Bardzo dziękuję. Ale to dopiero pierwszy trening, więc niech mnie pan lepiej nie zachwala- odparłam, na co prezes się zaśmiał.
-Dobrze, dobrze. Mam nadzieję, że dalej będziesz sobie tak świetnie radzić. Do widzenia.
-Do zobaczenia- odpowiedziałam i wróciłam na siłownie. Rozmawiałam z Karolem na temat jednego z ćwiczeń, kiedy usłyszałam dość głośny i przerażający krzyk.



***************
Zapraszam na 8
Buziaki, Dream <3

niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 7

-Masz chwilę?- usłyszałam za plecami i poczułam delikatny uścisk na łokciu. Odwróciłam się i zobaczyłam...
-Bartek, co chcesz?
-Mam propozycję, nie do odrzucenia oczywiście- uśmiechnął się. Uhuhuhuhu. Sateliciarz chce się wymigać z zakładu. Nie ma mowy!
-Słucham cię bardzo uważnie.
-Odpuścisz mi różowy strój, a ja zabiorę cię na obiad w przemiłym towarzystwie- zaproponował.
-Nie- odpowiedziałam od razu i ruszyłam do mojego auta.
-No Laura, proszę cię! Teraz mają być robione zdjęcia na treningach! Jak ja będę wyglądał?!- lamentował.
-Oj, poradzisz sobie- poklepałam go po ramieniu i zaczęłam szukać kluczy w torebce.
-Niech stracę. Przez najbliższy tydzień będę twoim szoferem i pokażę ci Bełchatów- zaoferował się.
-Jeszcze jedno- niech mu będzie. Nie chcę mieć z nikim wojny.
-Jestem gotowy na wszystko.
-Zakopujemy topór wojenny- odparłam.
-Zaczynamy od początku?- zapytał z lekką niepewnością. Kiwnęłam uśmiechnięta głową, na co ten wystawił rękę i powiedział- Bartosz Kurek, bardzo mi miło.
-Laura Zielińska, mnie również- odpowiedziałam.
-To co? Obiad?
-Chętnie, ale nie mam co zrobić z autem- mruknęłam.
-Zostaw je tutaj, potem odwiozę cię pod halę.
-Inaczej. Teraz pojadę do mieszkania, zostawię te papiery i możemy jechać- zaproponowałam.
-Zgoda.
-Tylko mam dla ciebie maksymalnie godzinę, bo muszę ułożyć cały plan treningowy- przypomniałam sobie.
-Mogę ci pomóc- zaoferował się.
-Nie, nie. Poradzę sobie- uśmiechnęłam się.- To jedź za mną, zostawię rzeczy w mieszkaniu i możemy jechać.
-W takim razie w drogę- odwzajemnił uśmiech i każde z nas wsiadło do swojego auta. Ruszyłam, a z głośnika poleciał kawałek Paluch- "Gdybyś kiedyś" więc śpiewałam całą piosenkę, znam ją przecież doskonale. Z resztą nie tą jedną. Zatrzymałam się pod mieszkaniem, zostawiłam w nim moje rzeczy i wyszłam. Przy klatce czekał Bartek. Władowałam się do jego auta i zapytałam:
-Co jemy?
-A na co masz ochotę?
-Nie wiem- mruknęłam.
-To spróbuję cię zaskoczyć- uśmiechnął się pod nosem i ruszył przed siebie.
-Czego ty tu kolego słuchasz- powiedziałam i zaczęłam klikać przy odtwarzaczu.
-Raczej ci się nie spodoba- stwierdził, a z głośników poleciała piosenka Paluch- "Halo Ziemia".
-Nie spodoba? Chłopie ja to uwielbiam!- krzyknęłam i zaczęłam śpiewać. No nie powiem, szok. Sateliciarz ma taki sam gust muzyczny, jak ja. Nieźle. Może faktycznie zakopiemy ten topór wojenny. Bartek zatrzymał samochód przed jakąś restauracją. Wysiedliśmy i zajęliśmy miejsce w rogu sali, żeby fanki się na niego nie rzuciły, biedaczek. Dostałam menu do ręki i przeżyłam szok.
-Słuchaj, nie wiem jak ty, ale ja uwielbiam taką kuchnię- powiedział Bartek.
-Kuchnia włoska, jest czymś co kocham i wielbię pod niebiosa. Ale tradycyjnym polskim obiadem nie gardzę- uśmiechnęłam się i złożyłam zamówienie. Okazało się, że Bartek jest bardzo ciekawym rozmówcą.
-Jestem ciekaw, co wymyślisz na pierwszy trening.
-Nie mam zamiaru was wykończyć, tylko przygotować do sezonu- poinformowałam.
-No, to dobrze, że mówisz, bo miałem nieco inne podejrzenia.
-Co? Jak mogłeś tak myśleć?- zapytałam, na co oboje zaczęliśmy się śmiać.
-A oprócz Karola i Andrzeja znasz jeszcze jakiegoś siatkarza?- zapytał zaciekawiony.


******************************
Witam!
Zapraszam do czytania :D
Od następnego rozdziały będą nieco dłuższe
Buziol, Dream :* <3 <3

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 6

-Nareszcie!- krzyknęłam, kiedy zobaczyłam Karola w drzwiach szatni.- Boże człowieku, ileż można koszulkę i spodenki przebierać!- oburzyłam się.
-Jeszcze buty- mruknął Mariusz wychodzący z szatni.
-Trafna uwaga. Przy waszym rozmiarze stóp zajmuje to zapewne dużo czasu- odparłam i się uśmiechnęłam.
-Zawsze jesteś taka wredna?- zapytał Winiar. Uśmiechnęłam się szeroko i odpowiedziałam:
-Nie mięliście ze mną jeszcze żadnego treningu. Poczekaj.
-Karol, czy ty zawsze miałeś ambicje zadawania się z ludźmi odstającymi od normy społecznej?- zapytał Kłosa Winiarski.
-Winiar, mi się wydaje, czy ty właśnie próbujesz inteligentnie mnie obrazić?
-Eee... Nie, no co ty! Ja o Andrzeju mówiłem!- bronił się z głupim uśmiechem na twarzy.
-Tak myślałam. Kłosiu, chcesz ode mnie coś konkretnego, czy mogę wracać do domu?- powiedziałam zwracając się do Karola.
-Jedziesz ze mną, kochana. Olcia cię tyle czasu nie widziała!
-To może zrobimy imprezę powitalną dla Laury- podrzucił pomysł Michał.
-W sumie. Zrobilibyśmy teraz zakupy- zaczął zastanawiać się Mariusz.
-Udostępniam chatę!- zaoferował się energicznie Winiarski.
-Nie ma opcji, panowie- zniszczyłam ich plany. Chłopcy co to za miny? Odebrałam okazję do zabawy, jak przykro. Jezu Laura, ty naprawdę wredna jesteś! No i co.
-Dlaczego?- zapytali jednocześnie patrząc na mnie jakbym im właśnie odebrała jakąś wymarzoną zabawkę.
-Hmm... Zastanówmy się. Mam wam jutro prowadzić trening o 16. Jak na razie niewiele wiem o waszym stanie zdrowia- mówiąc to machnęłam ręką, w której trzymałam dość spory plik papierów.- A muszę być jutro dobrze przygotowana.
-Nie przesadzasz?- jęknął niezadowolony Misiek.
-Ani trochę. Nie mogę cię Winiarski zawalić nieodpowiednimi ćwiczeniami, bo mnie cholera padniesz na tej siłowni i co ja zrobię?- złapałam się teatralnie za głowę.- Przecież oni nie mogą mnie zamknąć! Ja jestem jeszcze taka młoda!- lamentowałam.- Już widzę te nagłówki "Nowa trener przygotowania fizycznego wykończyła Michała Winiarskiego!" albo "Zatrudnili kobietę- największy błąd ich życia!"- kontynuowałam. W myślach pogratulowałam sobie zdolności aktorskich.
-Laura, oni chyba już zrozumieli. Nie dręcz ich- zwrócił mi uwagę Bednorz.
-No wiesz!- fuknęłam zła.- Zepsułeś mi całą zabawę!
-Wybacz!
-Nigdy!
-To już jest koniec! Nie ma już nic!- również lamentował.
-Jesteśmy wolni, możemy iść!- zaśpiewał Michał z Mariuszem i ruszyli do wyjścia. Nagle zadzwonił telefon Karola.
-Hej Olciu, ja już właśnie ruszam spod hali.
-...
-No, opowiem ci coś, ale to jak wrócę. Pa kochanie- powiedział i zakończył połączenie.
-Pozdrów ją ode mnie i powiedz, że w weekend was odwiedzę- powiedziałam do środkowego.
-No, na to liczę- uściskał mnie i również wyszedł.
-Bartek, twój telefon leży w szatni- powiedział młody Piechocki wychodząc ze wspomnianego pomieszczenia.
-O, dzięki stary- odparł Bednorz i zniknął w szatni.
-No to cześć- uśmiechnęłam się do Piechockiego i wyszłam z hali.
-Hej!- odkrzyknął mi i ruszył do gabinetu swojego ojca. Szłam spokojnym krokiem w stronę mojego samochodu rozmyślając o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich godzin. Mam pracę, spotkałam Kłosia, poznałam blondyna ze wspaniałymi barkami z baru, chyba zyskałam wroga w Kurku.
-Masz chwilę?- usłyszałam za plecami i poczułam delikatny uścisk na łokciu. Odwróciłam się i zobaczyłam...


*************
Zbyt mało czasu, zbyt dużo nauki, zbyt dużo uczuć
Może coś pojawi się później u Zuzi i Bartka. Ale nie obiecuję
Dobranoc<3 :*