sobota, 26 sierpnia 2017

Rozdział 18

Mój błogi odpoczynek przerwało pukanie do drzwi. Serio? Znowu? Drugi raz dzisiaj! Chyba czas na poważną rozmowę... 
-Mogę?- w szczelinie pojawiła się głowa Winiarskiego.
-Chodź- odpowiedziałam i skupiłam wzrok na telewizorze.
-Mam pytanie- powiedział kładąc się na drugim łóżku.
-Hmm?-  odwróciłam głowę w jego stronę.
-Co zrobił twój ojciec, że od niego uciekłaś?
-Misiek, ja nie uciekłam. Ja podjęłam dojżałą decyzję. Nie chciałam być przez całe życie od niego zależna. Czułam, że muszę coś zmienić, spróbować czegoś nowego, nabrać doświadczenia. Tam mogę zacząć pracę w każdej chwili. Ale co z tego? Nie zdobędę tej pracy sama, więc nie da mi to satysfakcji- zaczęłam wyjaśniać.
-A jego kontrola?- zadał kolejne pytanie.
-Wiesz, w przeszłości zarówno mojej jak i mojej rodziny jest wiele sytuacji, które sprawiły, że ojciec chce mieć nad nami kontrolę.
-Co to za sytuacje?- zapytał, a ja zacisnęłam pięść.- Przepraszam, ja nie powinienem pytać- pogubił się Winiarski.
-Kiedyś ci opowiem, ale nie teraz. Teraz nie jestem gotowa.
-Nie musisz mi tego mówić. Nie powinienem nawet drążyć tego tematu.
-W takim razie go zmieńmy- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Dobry pomysł. Przepraszam, że zapomniałem cię powiadomić o tym dzisiejszym wyjeździe.
-Właśnie, miałam się zemścić!- przypomniałam sobie i poderwałam się z łóżka.
-Lara, przepraszam. Ja mam wrodzoną sklerozę, no!- tłumaczy się Winiarski.
-O! Wiem jaką masz karę!- błysnęłam szerokim uśmiechem.
-Zaskocz mnie.
-Ogarniesz swój podjazd! Bo ostatnio gdyby nie Nico, to bym się zabiła!- odparłam siadając obok niego na łóżku.
-Właśnie, miałem pytać! Co jest między tobą a Nico?- poruszał sugestywnie brwiami. Czy go porąbało?
-Nic między nami nie ma. Nico to mój dobry kumpel- wyjaśniłam. Winiarski zdecydowanie za dużo sobie wyobraża.
-Wiesz, że nie ładnie kłamać?- pogroził mi palcem.
-Michał- powiedziałam ostrzegawczym tonem. Nagle ktoś znowu zapukał do drzwi. Przewróciłam oczami, a Winiar krzyknął:
-Wlazł!- w szczelinie pojawiła się głowa Kurka.
-Czego dusza pragnie?- zapytałam.
-Możemy?- spytał stojący za nim Mariusz.
-Zapraszam- odparłam. Usiadłam po turecku i czekałam, aż ta dwójka usadowi się na łóżku.
-Pamiętacie, że za kwadrans trening?- zapytał po chwili Wlazły, a ja szeroko otworzyłam oczy.
-Zapomniałam!- pisnęłam i podbiegłam do torby.- Ten macie ze mną, nie?
-Zgadza się- wyszczerzył się Kurek.
-To dobrze, że jesteście, pomożecie mi- poinformowałam, po czym zniknęłam w łazience, żeby się przebrać. Wyszłam po dwóch minutach w biegu związując włosy. Jak ja mogłam zapomnieć o treningu? No jak? Złapałam telefon i kartki z planami treningowymi i ruszyłam do drzwi.
-To lecimy- powiedział Michał, uderzył dłońmi o uda i wstał. Wyszliśmy na korytarz, ja zamknęłam drzwi, chłopaki w ciągu minuty byli gotowi i ruszyliśmy na salę. Położyłam swoje rzeczy na jednym z krzesełek i zapytałam siatkarzy:
-Gdzie jest kantorek?
-Chodź- powiedział Bartek i ruszył do drzwi znajdujących się w rogu sali. Wyciągnęliśmy odpoiwiednią ilość mat i rulonów, na których mięliśmy ćwiczyć przez pierwszą godzinę. Z pomocą chłopaków wszystko rozłożyłam, a na salę powoli zaczęły schodzić się Skrzaty. Punktualnie zaczęliśmy trening. Wydawałam polecenia ćwicząc razem z nimi, a co chwilę przechadzałam się po hali, aby sprawdzić, czy dobrze wykonują swoje zadania. Po jakichś dziesięciu minutach w drzwiach zobaczyłam grupę około 10 chłopaków. Stali oni i po prostu się przyglądali. Miałam wrażenie, że są zafascynowani tym, co widzą. Dobra, zobaczę co chcą. Zadałam siatkarzom kolejne ćwiczenie i podeszłam do drzwi.
-Coś się stało?- zapytałam spokojnym tonem.
-Co? Nie, nie. My się tylko przyglądamy. Swój trening mamy dopiero za dwie godziny, więc chcięliśmy popatrzeć- wyjaśnił jeden z najwyższych.
-Od patrzenia forma się wam nie poprawi- stwierdziłam. Spojrzeli na mnie zaskoczeni.- Jeżeli wasz trener wyrazi zgodę możecie dołączyć. Zostało nam jeszcze czterdzieści minut ćwiczeń- wyjaśniłam.
-To ja lecę zapytać!- krzyknął jeden stojący najdalej odemnie i ruszył korytarzem.
-Tylko się nie zabij!- krzyknęłam za nim w korzytarz, co wywołało wesoły śmiech jego kolegów. Ciekawe jak by mi się pracowało z takimi dzieciakami.- Jaka kategoria wiekowa?- zapytałam z ciekawości.
-Mamy po 18 lat- odpowiedział mi nie wiem który.
-Jesteście dorośli, więc oczekuję powagi- uśmiechnęłam się.
-Jest pani pewna?- zapytał któryś i wskazał za mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak zawijają Kacpra w dwie maty i zaczynają z nim bieg po sali. Mamusiu dlaczego? Zagwizdałam na palcach, co sprawiło, że Winiarski, Kłos i Szalpuk się zatrzymali.
-Odstawcie Kacpra- powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ci grzecznie postawili libero na podłodze, a Karol mu nawet fryzurę poprawił.
-Dziękuję ci Lara!- ucieszył się Piechocki i zabrał swoją mate sadowiąc się obok Bednorza i Milczarka. O tak, tam będzie bezpieczniej.
-Winiarski, wiem, że to twój pomysł- podparłam ręce na biodrach.- Mam nadzieję, że wasze pokolenie jest inne.
-Gorsze- mruknął ktoś obok.
-Zmieniam robotę- westchnęłam, co wywołało śmiech wszystkich zgromadzonych na sali.- Nie śmieszkować- pogroziłam palcem.
-Trener się zgodził!- poinformował zdyszany chłopak wpadając na salę.
-Pięć kółek i rozciąganie- powiedziałam do młodszej grupy.- A wy macie przerwę- poinrofmowałam Skrzaty. Młodzi od razu zaczęli biegać, bez żadnego marudzenia. Chociaż ktoś. Ze starszymi nigdy nie jest tak łatwo. Po niecałych 10 minutach chłopaki byli już rozgrzani, więc zaczęliśmy kontynuować trening. Teraz nie mogłam ćwiczyć razem z nimi, ponieważ wzrokiem musiałam objąć dużo większą grupę. Wydawałam polecenia, dużo większą uwagę zwracając na chłopaków ze Spały, ponieważ bałam się, że któryś z nich może mi się tu czegoś nieciekawego nabawić.
-Musisz jeszcze mocniej wyciągać nogę przy tym ćwiczeniu, inaczej mięśnie nie są dostatecznie rozciągnięte- pouczyłam jednego z chłopaków. Kiwnął głową z uśmiechem i zastosował się do moich uwag. Całe czterdzieści minut zleciało bardzo szybko i na całe szczęście bez żadnych kontuzji czy komplikacji.
-Bardzo dziękuję wam za miłą współpracę- powiedziałam w stronę juniorów z uśmiechem, po czym zwróciłam się do Skrzatów- A panów zapraszam na siłownię.
-No Lara- westchnął Winiarski.
-Słucham cię Michałku.
-Musimy?
-A czy ja muszę odpowiadać na to pytanie?- zapytałam z uśmiechem. Kilku z nich zachichotało, po czym ruszyli w stronę wyjścia i skierowali się na siłownię.
-Dziękujemy- usłyszałam, gdy zbierałam maty. Odwróciłam się i spojrzałam z uśmiechem na chłopaków ze Spały.
-Nie macie za co. Naprawdę się cieszę, że w jakiś sposób mogłam wam pokazać, jak wygląda praca u nas, co być może czeka na was w przyszłości. Spisaliście się świetnie.
-Dziękujemy. Bardzo miło nam to słyszeć- odpowiedział jeden z nich.
-Proszę pani, my to posprzątamy. Może pani iść na siłownię.
-Jeszcze raz któryś powie do mnie pani, to długo nie pożyje- pogroziłam im palcem.- Mówcie mi po prostu Laura.
-Dobrze- powiedziało kilku i pokiwali głowami.
-Naprawdę to ogarniecie?- zapytałam z uśmiechem.
-Oczywiście, nie ma problemu- uśmiechnął się jeden z nich.
-To świetnie, dziękuję- powiedziałam i ruszyłam do drzwi.
-Eee, Laura- zatrzymał mnie któryś.
-Tak?- odwróciłam się zaciekawiona.
-Telefon i te kartki chyba ci się przydadzą- chłopak wskazał na moje rzeczy położone na krześle.
-Trafna uwaga. Jak to dobrze, że głowę mam na stałe przytwierdzoną- odparłam i zabrałam rzeczy, po czym ruszyłam na siłownię.
-Wreszcie!- ucieszył się Kurek, kiedy mnie zobaczył.
-Nie jojcz- pouczyłam go i zaczęłam rozdawać im kartki.- Do pracy panowie.- Usłyszałam kilka niezadowolonych jęków, ale chłopaki posłusznie ruszyli do pracy. Ucieszyło mnie to niesamowicie i spokojnym krokiem przechadzałam się po sali. Godzinę później panowie byli już po treningu.
-Panowie mam dla was ostatnie zadanie- uśmiechnęłam się zbierając od nich kartki.
-Jestem gotowy na wszystko!- powiedział Szalpuk wypinając klatkę piersiową do przodu.
-Nie wątpię- powiedziałam i wbiłam mu paznokieć w kalatę, co by się tak nie puszył.
-Co to za zadanie?- zapytał Karol.
-Idźcie pod prysznic- uśmiechnęłam się szeroko.
-Gdybyś trenowała z nami, też byś się spociła!- zaoponował Winiar.
-Nie wątpię. Pod prysznic, panowie!- machnęłam ręką w stronę wyjścia chcąc ich wygonić. Mam dość.
-Chcesz się nas pozbyć?- zapytał Kacper. Nie, no co ty!
-Po tych dwóch godzinach o niczym innym nie marzę- westchnęłam.
-Lara, nie kochasz nas?- Karol spojrzał na mnie z udawanym smutkiem.
-Ciebie tak. Twoja mama robi najlepsze ciasteczka- uśmiechnęłam się.
-I dlatego go kochasz?- pytanie padło z ust oburzonego Winiarskiego.- A my?
-Czy my musimy prowadzić tą bezsensowną dyskusję?- spytał Nico, zbierając swoje rzeczy.
-Chyba już ją kończymy- uśmiechnęłam się.
-Czy wy musicie to robić? Toć my nie znamy hiszpańskiego!- powiedział niezadowolonym tonem Szalpuk, a ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
-Wiecie co? Idźcie już pod ten prysznic- mruknęli coś pod nosem i każdy zaczął kierować się w stronę swojego pokoju. Zebrałam swoje rzeczy i usłyszałam jak ktoś mnie woła.



********************
Witam! Wiem, że długo mnie nie było, ale miałam kryzys weny, znowu niestety.
Rozdział kompletnie z dupy, ale chciałam w końcu coś wstawić, napisać. Muszę teraz umieścić właśnie kilka takich rozdziałów. Ale mam wrażenie, że całkowicie uciekła mi tu osobowość Lary...
No nic, zapraszam do czytania.
Buziaki, Dream <3

poniedziałek, 17 lipca 2017

Rozdział 17

-Pytasz mnie właśnie czy jestem zła, że moja najlepsza przyjaciółka jest z moim bratem? Zastanówmy się...
-Laura no, przepraszam. Wiem, że to dziwne. Ale serce nie sługa, nic nie poradzę- nawijała jak katarynka.
-Ale ja nie jestem zła- przerwałam jej.
-Bardzo go kocham i... Co powiedziałaś?
-Nie jestem zła- powtórzyłam.
-Naprawdę?
-Pytasz dzika czy sra w lesie?- zapytałam przypominając sobie ulubiony tekst mojego brata sprzed ładnych paru lat. Po krótkiej chwili obie wybuchnęłyśmy wesołym śmiechem.
-Pytasz żuka czy kula gówno w lesie?- odpowiedziała, powodując tym samym kolejną salwę śmiechu z naszej strony.
-Jak wam minęła wczorajsza podróż?
-Całkiem spokojnie i szybko. Wybacz, ale muszę kończyć, pa- powiedziała.
-Hej- odparłam, a po chwili dostałam SMS'a od Marceli.
Wybacz, ale Kaśka zaczynała zabijać mnie wzrokiem
Odpisałam jej szybko:
Nie ma sprawy, jeszcze się nagadamy.I jeszcze raz chwyciłam najnowsze wyniki Michała, chcąc je znów przeanalizować i sprawdzić, czy niczego nie pominęłam. Po przeczytaniu mój wzrok przypadkiem zjechał na nazwisko lekarza. Tomasz Zieliński. Ohohoho. Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę Winiarskiego.
-Michał!- zawołałam go.
-Słucham cię uważnie- odpowiedział.
-Badania robiłeś w prywatnej klinice praktycznie w centrum Warszawy?- zapytałam zaciekawiona.
-Skąd wiesz?
-Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa- zaśmiałam się i zaczęłam zbierać wszystkie swoje rzeczy, ponieważ byliśmy prawie na miejscu. Autokar się zatrzymał i wszyscy zaczęliśmy kolejno wysiadać. Grzecznie poczekałam na swoją kolej, po czym zarzuciłam sobie torbę na ramię.
-Hola bella!- usłyszałam i odwróciłam się z uśmiechem widząc Nico.
-Hola!- zaśmiałam się wesoło.
-Pozwól, że ci pomogę- powiedział zabierając mi z ramienia torbę i zarzucając ją na swoje.
-Dziękuję. Co u Ciebie?
-Wszystko w jak najlepszym porządeczku. A u ciebie?
-Jestem kompletnie niewyspana, ale jakoś to przeżyję.
-O co ci chodziło?- zapytał nagle Winiarski, który pojawił się nie wiadomo skąd.
-Ale z czym?- zapytałam kompletnie nie rozumiejąc jego pytania.
-No że zbieżność nazwisk nieprzypadkowa- wyjaśnił, a ja się uśmiechnęłam.
-Jak nazywał się twój lekarz?
-Tomasz Zieliński- odpowiedział bez zająknięcia.
-A ja się nazywam?
-Laura Zielińska.
-Dalej Winiarski idzie sam- przez chwilę na miśkowej twarzy było widać sporą konsternację, ale z czasem zmieniała się ona w zaskoczenie.
-Że niby mój lekarz to twoja rodzina?- zapytał zaskoczony.
-Dokładnie mój ojciec- uśmiechnęłam się i ustawiłam grzecznie w kolejce po mój klucz.
-Ale czekaj. Bo jak siedziałem na korytarzu i nudziłem się czekając na swoją kolej, to przeglądałem całą ich ofertę i jest tam dział typowo dietetyczny i treningowy.
-No tak. Nawet miałam w nim pracować- uśmiechnęłam się do pani, która wydała mi klucz i ruszyłam do windy.
-Miałaś możliwość pracy w najlepszej klinice w Polsce i wybrałaś Bełchatów?- zapytał zszokowany idąc za mną.
-Wolę pracę z wami niż bycie pod ciągłą kontrolą taty- westchnęłam.
-Aż tak?
-Niestety- odparłam i odebrałam od Nico moją torbę, po czym zaczęłam szukać pokoju 225. Kurek spojrzał mi przez ramię, po czym odparł:
-Ostatnie drzwi na prawo na końcu korytarza.
-Wiesz gdzie znajdują się pokoje?- zapytałam zszokowana.
-Poniekąd. Zawsze dostawał go Ignaczak, więc wiedzieliśmy jaki numer omijać i gdzie odbywają sę wieczorne spotkania- odpowiedział wesoło, na co również się zaśmiałam.
-Też chcę się pośmiać!- pisnął idący za nami Karol.
-Kłosiu, nie możesz wiedzieć wszystkiego- westchnęłam dając mu kuksańca w brzuch. Chciałam w żebra, ale z tym wzrostem to dość trudne.
-A co mogę wiedzieć?- zapytał z głupawym uśmiechem.
-Cyśka jest Mikołajem- palnęłam.
-Wiedziałem! Po prostu czułem, że to się kiedyś stanie- klasnął wesoło w dłonie.
-Nie ty jeden- odpowiedziałam z uśmiechem.-Żegnam panowie- dodałam i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju. Jest prosty, dwuosobowy. Kładę rzeczy w nogach łóżka obok okna. Szybko przejrzałam jeszcze plany treningowe, po czym ruszyłam w poszukiwaniu pokoju trenera. Szłam korytarzem i zobaczyłam Mariusza.
-Kapitanie!- krzyknęłam uśmiechnięta.
-Czego dusza pragnie?
-Gdzie trenerzy urzędują?- zapytałam, a ten podejrzliwie na mnie spojrzał.
-Zależy po co ich potrzebujesz.
-Plany treningowe muszę dla was wydrukować- odparłam pokazując mu pendrive w mojej dłoni.
-A to ci nie powiem- zaśmiał się i wszedł do swojego pokoju, który, jak sądzę, dzielił z Miśkiem.
-I weź tu z takim pracuj- westchnęłam i zapukałam do pierwszych lepszych drzwi. Otworzył mi Bednorz. Bez koszulki. Ojaciepierdziele. Głęboki oddech, spójrz mu w oczy!
-Potrzebujesz czegoś?- uśmiechnął się przyjaźnie. Tak! Możesz mi dać po dotykać twój wyrzeźbiony brzuszek. Wróć!
-Wiesz, gdzie urzędują trenerzy?- zapytałam odganiając swoje idiotyczne myśli.
-Piętro niżej pierwszy pokój na lewo- odparł z miną, jakby liczył, że moje pytanie będzie zupełnie inne. Nie tym razem.
-Dzięki- powiedziałam uśmiechnięta i ruszyłam do wskazanego przez przyjmującego pokoju. Zbiegłam po schodach dając odpocząć windzie, po czym zapukałam do wskazanego pokoju.
-Hej. O co chodzi?- zapytał Blain, który otworzył mi drzwi.
-Dzień dobry. Chciałam spytać, czy mogę u pana wydrukować plany treningowe- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Oczywiście, zapraszam- odpowiedział i wpuścił mnie do pokoju. Kilka minut później stałam ze świeży wydrukowanymi, cieplutkimi kartkami.
-Dziękuję bardzo za pomoc- powiedziałam z uśmiechem i skierowałam się do drzwi.
-Nie ma problemu- usłyszałam w odpowiedzi.-Laura.
-Tak?
-Jak ci się u nas pracuje? Podoba ci się atmosfera? I ogólnie to wszystko?- zapytał, a ja szeroko się uśmiechnęłam.
-Praca, jest tą, o której zawsze marzyłam. A atmosfera nie do podrobienia po prostu.
-Bardzo się cieszę. I mam jeszcze jedno pytanie. 
-O co chodzi?
-Mogłabyś rozdać to chłopakom?- zapytał wskazując na wydrukowany plik kartek.
-Oczywiście, nie ma najmniejszego problemu. 
-Bardzo dziękuję. Jedna kartka jest dla ciebie- odpowiedział.
-Dobrze, nie zajmuję panu więcej czasu. Do zobaczenia. 
-Do zobaczenia- odpowiedział, a ja ruszyłam na swoje piętro dzielnie niosąc dwa pliki kartek. Pukałam kolejno do pokoi chłopaków i wręczałam po dwie kartki w każdym z nich. Kiedy już wszystko było rozdane wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w wygodne ciuchy, po czym rozłożyłam się na łóżku i zaczęłam oglądać telewizję.
Mój błogi odpoczynek przerwało pukanie do drzwi. Serio? Znowu? Drugi raz dzisiaj! Chyba czas na poważną rozmowę....


*******************
Witam!
Miało być częściej, wiem. Ale niestety, moja wena ma wakacje! Mam nadzieję, że się podoba.
Buziaki, Dream <3

piątek, 30 czerwca 2017

Rozdział 16

Siedzieliśmy tak i sobie rozmawialiśmy, kiedy nagle Marcela zapytała:
-A ty tu kogoś ciekawego poznałaś?
-A żeby to jedną osobę! Całą ekipę świetnych ludzi. I Karolka spotkałam! I Olcię!
-Wiesz, że nie o to pytam- westchnęła zrezygnowana.
-To irytujące. Doskonale wiesz, że po tamtej sytuacji nie mam ochoty pakować się w związki- powiedziałam dobitnie chcąc uciąć ten temat.
-Ale wiesz, może spotkasz jakiegoś singla samotnie dryfującego po morzu skomercjalizowanej miłości- zaśmiała się Marta, na co wszyscy razem wybuchnęliśmy wesołym śmiechem. Posiedziałam z nimi jakoś do szesnastej, po czym zaczęli się oni zbierać.
-No maleństwo, mam nadzieję że niedługo nas odwiedzisz. Rodzice nie mogą się już doczekać i bardzo chcieliby cię zobaczyć- powiedział Mikołaj.
-Możliwe, że niedługo was odwiedzę- uśmiechnęłam się.
-Liczę, że nie sama- rzuciła mimochodem Marcela, po czym wszyscy zniknęli w windzie. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do mieszkania. Ruszyłam do kuchni chcąc zrobić sobie w końcu coś do jedzenia. Po przejrzeniu zawartości mojej lodówki i szafek stwierdzam, że w tym domu nie ma nic do jedzenia. Klasyk. Po prostu klasyk. Łapię za telefon i dzwonię do jednej z pizzerii zamawiając moją dzisiejszą obiado-kolację. Kiedy dostarczono mi mój ukochany posiłek, rozwalam się na kanapie przed telewizorem i tępo wpatruję w jego ekran. Koło 20 jestem już znudzona gapieniem się w telewizor i wstaję kierując się do sypialni. Gaszę wszystkie światła i zamykam drzwi. Szybko przebieram się w piżamę i kładę do łóżka.
Budzi mnie energiczne pukanie do drzwi. Początkowo je ignoruję, ale po chwili dźwięk zaczyna być niesamowicie irytujący. Ledwo kontaktując podnoszę się z ciepłego łóżeczka, zakładam mój ukochany, różowy, puchaty szlafrok i człapię zaspanym krokiem do drzwi. Półprzytomnie otwieram drzwi i widzę w nich Mariusza.
-Nareszcie kobieto! Zbieraj się!- mówi i wbija się do mojego mieszkania.
-Jasne rozgość się- odpowiadam zaspana i zamykam drzwi.
-Pakuj się! No już. Zaraz zrobię ci coś do jedzenia. I kawę. Ty bardzo potrzebujesz teraz kawy-wyrzucał z siebie słowa tak szybko, że nie do końca mogłam go zrozumieć, a fakt, że jeszcze nie zdążyłam się do końca obudzić wcale mi w tym nie pomagał.
-Stop!- krzyknęłam i złapałam go za ramię.- Do jasnej cholery, Wlazły, wytłumacz ty mi tu kulturalnie o co do chuja chodzi.
-Dwa dni temu dostaliśmy zaproszenie ze Spały, żeby przyjechać na kilka dni i u nich potrenować. My będziemy mogli się nieco oderwać od codzienności, a ich uczniowie dostaną szansę gry z zawodnikami na bardzo wysokim poziomie.
-Aha. To tyle. O to całe zamieszanie?- westchnęłam. Ja chcę spać.
-Wyjazd jest dzisiaj! Trener chciał do ciebie zadzwonić i cię powiadomić, bo wcześniej niestety nikt tego nie zrobił, nie wiem dlaczego. Także masz godzinę, żeby się wyrobić- jego słowa zadziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
-Zrób mi kawę, co?- poprosiłam i ruszyłam po jakieś ubrania, po czym pognałam do łazienki.
-Jakieś śniadanie też?
-A mógłbyś?
-Jasne, zbieraj się- odpowiedział. Wzięłam turboprysznic, żałując, że wczoraj nie umyłam włosów. Wysuszyłam na szybko włosy i związałam je w kłosa, który przerzuciłam przez ramię. Ubrałam się w czarne legginsy i szarą bluzkę na ramiączkach. Wyszłam z łazienki wcześniej zabierając z niej wszystkie potrzebne pierdoły. Ruszyłam do pokoju wyciągając dość sporą torbę i wrzuciłam do niej trochę ciuchów na treningi, a trochę codziennych. Do tego trzy ręczniki, prostownica, kosmetyki, kilka par butów i jeszcze kilka najpotrzebniejszych rzeczy.
-Weź strój kąpielowy- polecił mi Mariusz. Automatycznie wrzuciłam wspomniany strój do torby, zapięłam ją, po czym spojrzałam na niego zaskoczona.
-Właściwie po co mi on?
-Może odwiedzimy basen.
-Nie mam zamiaru pływać.
-Dobra, dobra. Gotowa?
-Chwila!- pisnęłam, spakowałam laptopa z ładowarką, ładowarkę do telefonu i wszystkie potrzebne mi papiery. Ubrałam w korytarzu buty i byłam gotowa. Mariusz chwycił moją torbę ze wszystkimi rzeczami, po czym rzucił we mnie dość ciepłą bluzą zakładaną przez głowę:
-Może ci się przydać- wedle jego rady ubrałam ją, chwyciłam torbę z laptopem i papierami, torebkę oraz moje śniadanie i kawę w kubku termicznym, które również umieściłam w torebce. Szybko sprawdziłam okna i wyciągnęłam wtyczki, po czym wybiegłam z mieszkania zamykając je. Wsiadłam do samochodu Wlazłego, który moją torbę oraz laptopa umieścił w bagażniku. Zapięłam pasy, a kapitan ruszył pod Energię. Westchnęłam głośno i wypiłam spory łyk kawy.
-I to uczucie, kiedy pierwszy łyk kawy delikatnie smyra twoją diaboliczną duszę- zaśmiał się Mariusz.
-Nie mam pojęcia co cię bawi- odpowiedziałam niezadowolona i zaczęłam klikać przy odtwarzaczu szukając czegoś interesującego. Zostawiłam ja jakiejś piosence Iglesiasa.
-Nic interesującego?
-Kompletnie nie mój klimat.
-A jaki jest twój?- zapytał zaciekawiony.
-Zupełnie inny- mruknęłam przymykając oczy. Nagle uświadomiłam sobie, że jestem zmuszona zdobyć pewną informację.- A tak właściwie, to kto miał mnie powiadomić?
-Nie wiem- odparł siatkarz, ale nie wierzę mu. On wie! Musi wiedzieć!
-Gadaj.
-No nie wiem!
-Oj, nie kłam Wlazły.
-Ale Misiek mnie zabije!- pisnął z głupawym uśmiechem na twarzy.
-Dzięki- zaśmiałam się.
-Jak coś to sypnąłem przypadkiem- dodał i również zaczął się śmiać. Pod halą byliśmy pięć minut przed czasem. Mariusz wielkodusznie zgodził się umieścić moją torbę w bagażniku autokaru, podczas gdy ja wgramoliłam się do pojazdu i usiadłam w jakoś w połowie.
-Lara! Dawaj do nas!- zawołał mnie Karol.
-Bardzo bym chciała, ale ktoś- tu wymownie spojrzałam na Winiarskiego- Nie raczył mnie wczoraj powiadomić o dzisiejszym wyjeździe i nie mam dla was planów treningowych.
-Powiedziałeś jej?- zapytał Michał patrząc na Mariusza z wyrzutem.
-To był przypadek, podeszła mnie- tłumaczył się. Ja wytargałam z torby słuchawki, kawę i kanapki i zaczęłam konsumować śniadanie jednocześnie tworząc na laptopie plan treningowy dla tych wieżowców i słuchając muzyki. Mariusz miał świętą rację z tą bluzą, ponieważ w autokarze faktycznie jest zimno. Kończyłam już ostatni plan treningowy, który należał do Miśka, ponieważ jego zajmował mi najwięcej czasu. Wertowałam jego historię leczenia i się zastanawiałam, analizowałam i poprawiałam. Wyjęłam słuchawki z uszu i podeszłam do lekarza drużyny.
-O co chodzi?
-Masz może najnowsze wyniki Miśka?
-Trzymaj- podał mi kartki.- Miałem dać ci je na miejscu.
-Dzięki bardzo- uśmiechnęłam się i zaczytałam się. Analizowałam po kolei wszystko ze szczegółowych badań Winiarskiego co, razem z opisem specjalisty ze stolicy zajęło jakieś trzy strony. Po pół godzinie skończyłam, przerzuciłam wszystko na pendrive, wyłączyłam laptopa i schowałam go razem z wszystkimi papierami. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran, na którym widniała twarz Marcelki.
-Ładna- usłyszałam stwierdzenie siedzącego za mną Szalpuka.
-Zajęta- odparłam i odebrałam.- No hej kochana.
-Hej. Nie chcę ci zajmować zbyt wiele czasu, dlatego będę się streszczać.
-No co ty, nie musisz się spieszyć. Mów na spokojnie o co chodzi- uśmiecham się szeroko. Tak, tak wiem. Ona tego nie widzi. I co z tego? Pff...
-Nie jesteś zła?
-Pytasz o ciebie i mojego brata?
-No tak- szepnęła.
-Pytasz mnie właśnie czy jestem zła, że moja najlepsza przyjaciółka jest z moim bratem? Zastanówmy się...


****************
Witam!
Przybywam do Was z 16 i informacją: od poniedziałku lub wtorku rozdziały będą co dwa/trzy dni. Nic nie gwarantuję, ale takie są moje plany.
Pozdrawiam, Dream <3

czwartek, 15 czerwca 2017

Rozdział 15

-Dobra! Poprowadzisz!- krzyknął, a ja przywdziałam na twarz triumfalny uśmiech, jednak się nie odwróciłam, ale cały czas szłam.-Przepraszam!
-Na to czekałam- uśmiechnęłam się szeroko, wzięłam z dłoni Bartosza kluczyki i wsiałam za kierownicę.
-Diabeł, nie kobieta- mruknął któryś z nich.
-Dobra, nie jojczyć. Do którego jest najbliżej?- zapytałam, po czym kolejno zaczęłam rozwozić chłopaków po mieszkaniach. Na końcu podjechałam pod blok Kurka i wysiadłam oddając mu kluczyki i zabierając swoją torebkę.
-Cześć- powiedział siatkarz.
-Pa- odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się do siatkarza i ruszyłam w stronę swojego bloku. Kawałek przed klatką poczułam uścisk na ramieniu.
-Co taka ślicznotka robi tutaj sama?- usłyszałam szept przy uchu.
-Na pewno nie szukam takiego towarzystwa jak twoje- warknęłam i się wyrwałam.
-O proszę, koleżanka się wyrywa. Przecież możemy to załatwić bezboleśnie- powiedział przyciskając mnie do ściany. Zaśmiałam mu się w twarz, po czym szpilkę wbiłam mu w stopę. Jęknął z bólu i się pochylił. Wykorzystałam go i kopnęłam przez co przewrócił się na plecy. Jednym sprawnym ruchem przewróciłam go na brzuch, oparłam stopę na jego plecach wbijając szpilkę na wysokości nerek.
-Jeżeli jeszcze raz cię tu zobaczę, to skończy się to dla ciebie dużo gorzej. Rozumiemy się?- zapytałam, a koleś kiwnął głową.- Nie słyszałam.
-Mhm- mruknął pod nosem.
-Nie słyszałam.
-No.
-Nie słyszałam- warknęłam mocniej wbijając szpilkę w jego plecy.
-Tak- powiedział i syknął z bólu.
-No i niech spotkanie ze mną będzie dla ciebie lekcją, którą zapamiętasz do końca życia. A teraz powtórz: Nigdy nie odważę się skrzywdzić żadnej kobiety- odparłam rozkazującym tonem. Facet milczał, więc nim szarpnęłam i warknęłam prosto do ucha- No już!
-Nigdy nie odważę się skrzywdzić żadnej kobiety- powiedział, a ja się podniosłam trzymając cały czas nogę na jego plecach.
-I lepiej to zapamiętaj- odparłam, zabrałam torebkę i ruszyłam do swojego bloku. Weszłam do mieszkania i od razu ruszyłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki zawinięta w ręcznik z rozwalonymi, mokrymi włosami, gdy zadzwonił dzwonek do moich drzwi. Podeszłam i spojrzałam przez wizjer. Na wycieraczce stał mój najwspanialszy na świecie braciszek.
-Miko!- pisnęłam szczęśliwa i uwiesiłam się na szyi chłopaka. Ten mocno mnie uściskał, podniósł i wszedł do mieszkania.
-Cześć Lulu.
-Co tu robisz?- zapytałam zaskoczona.
-Przyjechałem odwiedzić moją ukochaną siostrzyczkę i jeszcze kogoś przywiozłem.
-Kogo?- zadałam kolejne pytanie i posłałam bratu pytające spojrzenie.
-Nas- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam głowę w stronę w drzwi, w których stały Marta i Marcelina.
-Tuśka? Celka?- spytałam będąc w całkowitym szoku.
-Kocham cię, siostro- powiedziała Marta i mocno mnie uściskała. Odwzajemniłam ten uścisk. Brakowało mi tej wariatki i możliwości zadzwonienia do niej w każdej chwili.
-Ja ciebie też, siostro- odpowiedziałam. Kiedy zakończyłyśmy uściski spojrzałam na Marcelkę. Miała łzy w oczach. Nie wytrzymałam. Podeszłam do niej i najmocniej jak potrafię ją przytuliłam.
-Przepraszam- wyszeptała.-Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
-Ja też przepraszam- odpowiedziałam.-Nie powinnam wtedy...
-Daj spokój. Obie popełniłyśmy błąd.
-To co? Najlepsze przyjaciółki na zawsze pogodzone?- zapytał Miko.
-Pogodzone- odparłyśmy we trzy jednocześnie.
-To świetnie. Możemy wracać do Wawy- stwierdził.
-Chyba śnisz. Zostańcie chociaż do wieczora.
-Wiesz. W zasadzie to po twoim stroju śmiem twierdzić, że nie jesteś tutaj sama- zaczęła Marta.
-Wróciłam niecałą godzinę temu z imprezy. Coś jeszcze?
-A spotkałaś na niej tego blondaska?- zapytała tym razem Marcelina.
-To jeden z moich podopiecznych- machnęłam ręką kierując się w stronę szafy z ubraniami.-Miko zrób kawę, bardzo cię proszę.
-Podopiecznych? To siatkarz?- ruszyła za mną Marta.
-Tak- odpowiedziałam.
-Gadaliście?- zapytała Marcela doganiając nas.
-To chyba logiczne. Współpracujemy- westchnęłam wyciągając bieliznę i przebierając się za drzwiami szafy.
-Jaki jest?- rzuciła pytaniem Tuśka.
-Miły, dobrze wychowany, ma poczucie humoru, wesoły- wymieniałam.
-A z wyglądu?- usłyszałam pytanie Marceliny.
-Przystojny i wysoki- odparłam.
-Lubisz go?
-Lubię.
-Podoba ci się?- zapytały jednocześnie.
-Współpracujemy- odpowiedziałam.
-To nie jest odpowiedź na nasze pytanie- znów powiedziały jednocześnie.
-Za dużo chcecie wiedzieć- wytknęłam im i zamknęłam szafę w pełni ubrana.
-Czyli ci się podoba!- pisnęły jednocześnie, znowu.
-Czy wy to w domu ćwiczyłyście?- zaśmiałam się.
-Ale co?- zapytały, oczywiście jednocześnie.
-Oj, uwierz że Marcela miała ważniejsze rzeczy do roboty- powiedział Błażej, który wszedł nagle do pomieszczenia.- A tak w ogóle to hej.
-Hej. O jakich ważniejszych rzeczach mówisz?- spytałam, a Celka spojrzała na chłopaka nienawistnym wzrokiem i pokazała dłonią odcięcie szyi. O co tu kurwa chodzi? Powie mi ktoś? Bo się ciekawa robię, nie powiem, że nie.
-Chodźcie na kawę!- krzyknął Miko, a dziewczyny, ciągnące za sobą również Błażeja od razu ruszyły. Powie mi ktoś o co chodzi? Ruszyłam za nimi do salonu i wcisnęłam swój seksowny tyłek w fotel. Boszzz, ta moja wrodzona skromność. Kiedyś wam o niej opowiem. Rzuciłam chłopakowi siostry wyczekujące spojrzenie, a ten przeleciał wzrokiem od Marceli do Mikołaja. Przyjrzałam im się.
-Przyniosę cukier- zakomunikowała Marcelina i ruszyła do kuchni, a mój brat posłał za nią powłóczyste, maślane spojrzenie. No ja się chyba zaraz zesikam ze śmiechu. Przysięgam. Zaraz ryknę śmiechem. Posłałam przyszłemu szwagrowi rozbawione spojrzenie, a ten tylko puścił mi oczko. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na brata, który nie mógł oderwać wzroku od mojej przyjaciółki, z resztą z wzajemnością.
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczął Miko. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
-Jesteście razem.
-Co?- zapytał mój brat.
-Skąd wiesz?- w tym samym momencie zadała pytanie Marcela. Zaśmiałam się i odparłam spokojnie:
-Napatrzeć się na siebie nie możecie. Normalnie zjadacie się wzrokiem i zaraz zaczniecie mi się tutaj migdalić na środku salonu.
-Bez przesady- powiedział Mikołaj.
-Ej! To ja już wiem czym Celka była zajęta, że nie mogła ćwiczyć kwestii z Martą- stwierdziłam bardziej żartobliwie niż na serio, ale moja przyjaciółka i brat spłonęli krwistoczerwonymi rumieńcami.-Serio?- zapytałam i zaczęłam się śmiać. Naprawdę? I wtedy coś mi się przypomniało.- Błażej!- pisnęłam.
-Pijana wtedy byłaś. Nie pamiętasz o naszym zakładzie- powiedział patrząc mi prosto w oczy. Zaśmiałam się wesoło.
-A właśnie że pamiętam. Moje dwie stówki- wystawiłam rękę. Pamiętałam tamtą sytuację sprzed kilku tygodni....
To było krótko po tym jak dowiedziałam się, że Bełchatów poważnie myśli o zatrudnieniu mojej osoby na stanowisko trenera personalnego. Siedziałam z Błażejem przy barze, Marta była w toalecie, a Mikołaj i Marcela wywijali na parkiecie. Nagle Błażej powiedział:
-Stawiam stówkę, że oni będą razem.
-Podbijam do dwóch, że to się stanie krótko po moim wyjeździe.
-Przyjmuję- odpowiedział i uścisnął moją dłoń. Barman, który się nam przysłuchiwał, przeciął nasze dłonie rozbawiony. Wtedy z łazienki wróciła Marta.
-O czym gadacie?- zapytała uśmiechnięta.
-O niczym ważnym- machnęłam ręką.
-No i miałam rację, więc wyskakuj z kasy- zakończyłam opowiadać i wystawiłam dłoń, na której pojawiły się dwie stówki. Uśmiechnęłam się szeroko i posłałam przyszłemu szwagrowi zwycięski uśmieszek. Siedzieliśmy tak i sobie rozmawialiśmy, kiedy nagle Marcela zapytała:


****************
Witam, witam, witam!
Powiem Wam szczerze, że cholernie mi brakowało pisania i publikowania, ale niestety cały wolny czas zabierała mi ostatnio szkoła. Ale już wracam, z głową pełną planów i pomysłów, z kilkoma nowymi projektami.
Moje świadectwo w tym roku jest bardzo, bardzo, bardzo zadowalające i niezmiernie mnie to cieszy.
W ramach informacji dodam tylko, że w te wakacje, tak samo jak w poprzednie zamierzam publikować dużo, dużo częściej. Nie wiem, czy uda mi się tak, jak w zeszłym roku, że prowadząc dwa blogi codziennie pojawiał się rozdział, raz na jednym a raz na drugim. Mam nadzieję, że mi się to uda.
Pozdrawiam tych, którzy przeczytali notatkę do końca, tych którzy pamiętają razem ze mną ostatnie wakacje i ilość postów jaka się pojawiała, tych, którzy tak jak ja mają świadectwo z paskiem oraz tych którzy będą oglądać dzisiejszy mecz.
DO BOJU POLSKO!!!
Buziaki, Dream <3

P.S. Zapraszam Was do spisu, który znalazłam i zgłosiłam tam swoje blogi:
http://slowem-szyte.blogspot.com/

niedziela, 21 maja 2017

Rozdział 14

-Aż tak się przejęłaś?- zapytał siatkarz zaskoczony, ale jednocześnie rozbawiony. 
-Oczywiście!- powiedziałam płaczliwym tonem i ukryłam twarz w dłoniach. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Nie po to ćwiczyłam tak długo moje genialne aktorstwo, żeby teraz zacząć się śmiać.
-Ale Laura...- zaczął Mariusz widocznie zaskoczony moim zachowaniem. Nie wybuchnę śmiechem. Spokojnie Laura.
-Co jej zrobiliście?- zapytał pijany Kurek.- Kochanie, co ci zrobili?- podszedł do mnie głaszcząc mnie po ramieniu. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Nie wybuchnę śmiechem. Moje nowe motto. Bartek usadził mnie na swoich kolanach, a ja czułam, że długo już nie wytrzymam.
-Laura, daj spokój. Wiem, że jesteś świetną aktorką, ale nie dręcz ich- powiedział Kłos. Pierwsza odpadła Ola, po niej kolejno reszta dziewczyn, na końcu ja. Siedziałyśmy i rechotałyśmy jak głupie.
-O co chodzi? Co tu tak wesoło?- zapytał Winiarski wpadając do pomieszczenia. Nikt mu nie odpowiedział, a gdy zobaczyłam minę Bartka, to zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej. Po chwili, gdy się uspokoiłyśmy, przeszliśmy do salonu, gdzie trwał turniej w Fifę. Większość była już pod sporym wpływem napojów procentowych, więc byli bardzo wylewni. Bardzo.
-A wiecie, że Laura by was wszystkich rozwaliła w Fifę!- wybełkotał Karolek po jakichś pięciu meczach.
-Nie wierzę ci- odparł Milczarek, bełkocząc, o ile to możliwe, jeszcze bardziej niż Kłos.
-Udowodnij- mruknął Winiarski wystawiając w moją stronę rękę z padem.
-Jesteście w takim stanie, że zrobiłabym to z zamkniętymi oczami. Poczekamy, aż będziecie trzeźwi- zaśmiałam się. Koło trzeciej wszyscy zaczęli zasypiać.
-Chodź, pokażę ci wolny pokój- powiedziała Daga widząc, że przysypiam. Wstałam więc i ruszyłam za brunetką zgarniając wcześniejszej torebkę.
-Czekajcie! Ja śpię z Laurą! Karol i tak zasnął już na kanapie.
-To chodź- zaśmiałam się i całą trójką ruszyłyśmy do jednego z pokoi na piętrze. Po kwadransie obie się już ogarnęłyśmy i kładłyśmy spać.
Rano obudziłam się z uśmiechem na ustach. Wciągnęłam legginsy i koszulkę, które miałam w torebce. Zeszłam na dół wiążąc po drodze włosy w coś, co miało być kokiem. Weszłam do kuchni, gdzie siedziały Daga z Paulą i piły kawę.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się.
-Hej- odpowiedziały jednocześnie, a Daga podała mi kubek z kawą. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok Pauliny.
-Wyspana?- zapytała mnie.
-Tak. Bardzo- odpowiedziałam. Po chwili zaczęłyśmy we trzy szykować duże, naprawdę duże śniadanie. Mnóstwo kanapek, naleśników i jajecznicy. W kuchni siedzieli już Michał, Mariusz, Karol, Ola, Nico, Bednorz i Kacper. Nagle do pomieszczenia wszedł półprzytomny Kurek. Postanowiłam go podręczyć. Uśmiechnęłam się chytrze pod nosem, co nie uszło uwadze Pauliny, która posłała mi pytające spojrzenie. Pokazałam jej dłonią, że ma czekać i ruszyłam w stronę Bartka.
-Hej kochanie!- pisnęłam szczęśliwa, na co ten opluł się wodą z butelki, którą pił.- Wyspany?
-Tak?- odpowiedział zdezorientowany.  Jak ja uwielbiam dręczyć ludzi.
-Jak przygotowania do ślubu?- zapytał rozbawiony Winiarski. On jako pierwszy pochwycił temat. Po Kurku było widać, że kompletnie nie pamięta, co się wczoraj działo.
-Świetnie Miśku! Chcesz być świadkiem?- spytałam uczepiając się Kurkowego ramienia. Wyraz jego twarzy był nie do opisania. Mariusz nagle wyszedł, by po trzech sekundach wrócić z aparatem.
-Uśmiech proszę!- krzyknął, więc ładnie się uśmiechnęłam, a ten zrobił nam zdjęcie.- No pięknie no- odparł podziwiając swoją pracę.
-O co tu chodzi?- zapytał zdezorientowany Kurek. Mariusz natomiast stał obok cały czas robiąc zdjęcia.
-Nie pamiętasz?- odpowiedział pytaniem Misiek udając zszokowanego. Kurek podrapał się w tył głowy.
-Nie bardzo- mruknął, a ja odsunęłam się od niego jak oparzona.
-Mam nadzieję, że tylko się droczysz- powiedziałam płaczliwym głosem. W tym momencie dziękuję ci Tuśka za wspólne treningi aktorstwa, naprawdę!
-Co się wczoraj działo?- zapytał zrezygnowany Bartek.
-Oświadczyłeś się Laurze- powiedział rozbawiony do granic możliwości Winiarski.
-Co zrobiłem?!- szok. To jedynie było na twarzy Kurka.- Emm, Laura. Bo ja cię bardzo lubię i jesteś naprawdę fajną laską, ale... No wiesz. Między nami nic nie ten- nie wytrzymałam. Ryknęłam śmiechem. A ze mną cała reszta. Płakałam ze śmiechu, dosłownie. Czułam łzy płynące po moich policzkach. Przybiłam piątkę z Miśkiem, po czym podeszłam do Mariusza i zapytałam:
-Ile masz zdjęć?
-Całą sesję. Ale też się załapałaś- uśmiechnął się chytrze.
-Ja na każdym zdjęciu wyglądam dobrze- odparłam, ale tak szczerze bez chociażby grama ironii. Wlazły zaczął oglądać zrobione przez siebie zdjęcia. W ułamku sekundy dołączył do niego Misiek. Spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-Racja- przyznał Mariusz. No ba! Inaczej bym się nie chwaliła.
-Pozowałam znajomej, która chciała się dostać na ASP- powiedziałam i napiłam się kawy.
-I jak?- zapytał zaciekawiony Mario.
-Została wyróżniona- uśmiechnęłam się.
-Ej, ej, ej- odezwał się Kurek, który przez cały czas tylko stał i patrzył na nas zaskoczony.- Czy wy mnie wkręciliście?- zapytał oskarżycielsko celując w nas palcem.
-No nie do końca. Bo ty mi się serio oświadczyłeś. Ale jako że byłeś już lekko wstawiony, to no. Ale postanowiłam to wykorzystać przeciwko tobie- uśmiechnęłam się chytrze.
-Tyyyy....- wycelował we mnie palcem.- Mam nadzieję, że umiesz szybko biegać- powiedział i ruszył w moją stronę. Odwróciłam się i biegiem ruszyłam przed siebie. Schowałam się za Bednorzem, który akurat wstał od stołu.
-Bartek! Ratuj!- poprosiłam.
-A co będę z tego miał?- zapytał. Ughhh. Czy oni nie mogą niczego zrobić bezinteresownie?
-Co będziesz chciał!- pisnęłam, ponieważ Kurek praktycznie był obok i sięgał mnie tymi swoimi długimi przeszczepami.
-Bartek, no co ty. Ona przecież tylko żartowała. Przecież nie wziąłeś z nią ślubu. No weź- nie powiem, brzmiał on przekonująco. Mogłabym go słuchać.... PRRR... Nie pomyślałam tego.
-Tym razem ci odpuszczę-  westchnął Kurek i usiadł do stołu.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do Bednorza.
-Polecam się na przyszłość- odparł z uśmiechem. Koło 12 z domu Winiarskich powoli wszyscy zaczęli znikać.
-To co? Zbieramy się?- zapytał Kurek, który mimo zimnego prysznica nadal słabo wyglądał.
-Dawaj kluczyki- odparłam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Bartek miał minę jakbym mu co najmniej widły w udo wbiła.
-No ty chyba zwariowałaś!- wyrzucił przeszczepy w powietrze.- Nie pozwolę ci prowadzić mojego samochodu!
-Czy ty aby troszeczkę nie przesadzasz?- zapytałam unosząc sceptycznie lewą brew do góry. Po kurkowej twarzy przebiegł bulwers.
-Nie ma mowy. Nie pojedziesz moim autem i już. Koniec i kropka.
-Wiesz co? Nie mam zamiaru się z tobą kłócić- odparłam, po czym bezpardonowo wyciągnęłam z tylnej kieszeni jego spodni kluczyki do samochodu.
-Ej!- krzyknął niezadowolony Bartek.
-Daj spokój- machnęłam na niego ręką.- Nico? Srećko? Jedziecie?- zapytałam chwytając torebkę. Obaj siatkarze kiwnęli głową i zaczęli się zbierać. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do drzwi.
-Mogę się z wami zabrać?- zapytał Bednorz.
-Nie widzę problemu- odparłam, a ten ubrał buty i był gotowy. Ruszyłam do drzwi i krzycząc:
-Cześć!- wyszłam z domu Winiarskich.
-Nie pojedziesz moim autem!- syknął zły Bartek.- Oddaj mi kluczyki- powiedział wystawiając rękę.
-Kurek do jasnej cholery nie wkurwiaj mnie! Nie pozwolę ci prowadzić, bo wali od ciebie jak z bimbrowni! Nadal ledwie trzymasz się na nogach i chcesz prowadzić! Ale dobrze! Proszę bardzo!- powiedziałam kładąc mu kluczyki na dłoni.- Ale ja z tobą nie jadę- warknęłam i pieszo, w wysokich butach z wczoraj ruszyłam w stronę mieszkania.
-Laura!- krzyknął za mną Kurek.
-Spierdalaj!- odkrzyknęłam nawet się nie odwracając.
-Dobra! Poprowadzisz!- krzyknął, a ja przywdziałam na twarz triumfalny uśmiech, jednak się nie odwróciłam, ale cały czas szłam.


****************************
Witam. Zapraszam do czytania i komentowania, To naprawdę motywuje.
Zapraszam również na mojego drugiego bloga http://milion-powodow.blogspot.com/
Buziaki, Dream <3

piątek, 12 maja 2017

Rozdział 13

-Obiecasz mi coś?- zapytałam cały czas śmiejąc się ze swoich myśli.
-Co takiego?- spytał wyglądając na zaskoczonego.

-Przypilnujesz żebym nie tańczyła na stole?- poprosiłam, a siatkarzy miał minę jakbym mu zdeptała chomika.
-Eee... dobrze?- odparł po chwili. Pocałowałam szybko jego policzek i zapytałam:
-Tańczymy?
-Znowu mnie wyprzedziłaś- jęknął niezadowolony, a ja tylko wesoło się zaśmiałam i wyciągnęłam go na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. W pewnym momencie coś mi się przypomniało i powiedziałam siatkarzowi na ucho:
-Bluzę przyniosę ci na następny trening.
-Możesz ją sobie zatrzymać- odparł szeptem. Ciarki przeszły mnie po plecach, gdy poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi. Matko, jak on pięknie pachnie. LAURA! STOP! PRR! Przestań tak myśleć! W tej oto właśnie następującej chwili!
-Przepraszam cię, muszę iść do toalety- powiedziałam i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia. Oparłam się rękoma o umywalkę i spojrzałam na siebie krytycznie w lustrze.- Przestań pierdolić!- warknęłam na siebie w lustrze. Westchnęłam głęboko i opuściłam pomieszczenie. W drzwiach wpadłam na Nicolasa.
-Coś się stało?- zapytał Argentyńczyk, który już się chyba przyzwyczaił do tego, że jak rozmawia ze mną to tylko po hiszpańsku.
-Nie dlaczego?- odpowiedziałam pytaniem, a ten spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Nie rób ze mnie idioty- poprosił. Chłopie, co ja mam ci powiedzieć?
-Naprawdę, Nico.
-Napijesz się ze mną?
- zapytał. Wooo! Chłopie pobyt w Polsce cię niszczy. Uciekaj!
-Wiesz, że chętnie- zaśmiałam się i ruszyłam z rozgrywającym do stołu.
-Drink?- spytał.
-Czysta- odpowiedziałam bez zastanowienia. Spotkało się to z zaskoczonym spojrzeniem Nico, jak również siedzących przy stole Wlazłego, Winiarskiego, Kurka, Szalpuka i Milczarka.
-Ty tak na serio?- zapytał Winiarski, ale widząc moje spojrzenie napełnił kieliszek mój i Argentyńczyka. Kurwa, chłopie mam ochotę się napić, nie utrudniaj.
-Serio, serio- zaśmiałam się, ale czułam gorycz w serduchu. Chwyciłam kieliszek i wypiłam do dna, na raz. Odstawiłam go nawet się nie krzywiąc ani nie popijając. Szok na ich twarzach był możliwie jeszcze większy.- Co?- zapytałam patrząc na nich zaskoczona.
-Potrafisz siedzieć cały dzień na siłowni- powiedział Kurek.- Słuchasz rapu- kiwnęłam głową.- Kochasz siatkówkę- znów kiwnięcie.- Pijesz wódkę jak sok pomarańczowy- kolejne przytaknięcie.- Gdzieś ty była całe moje życie?- zapytał i padł przede mną na kolana.- Wyjdź za mnie dziewczyno!
-Pan już dzisiaj nie pije- zaśmiałam się klepiąc go po policzku.
-Ale ja mówię serio!- zarzekał się, a wszyscy przyglądali się nam zdziwieni.
-Jeżeli jutro będziesz to pamiętał, to porozmawiamy- zaśmiałam się, na co on ochoczo pokiwał głową.
-Gramy w pokera?- zapytał Winiarski, kiedy Kurek wrócił na swoje miejsce.
-Chętnie- odparłam opróżniając kieliszek, który gospodarz zdążył mi już napełnić.
-Czy ty tak serio?- zapytał Szalpuk w lekkim szoku. Mamciu, co z nimi? Ile razy zadadzą mi dzisiaj jeszcze to pytanie.
-A co? Strach cię obleciał przed grą ze mną?- odpowiedziałam pytaniem patrząc mu wyzywająco prosto w oczy.
-O proszę! Jaka pewna- zaśmiał się Wlazły. No myślałam, że to już zauważyliście podczas naszej krótkiej znajomości.
-To może rozbierany- zaśmiał się Kurek.
-A odważysz się?- zapytałam rozbawiona. Byłam ciekawa czy się zgodzą.
-Nie, nie!- zaoponowała szybko Daga.
-Racja, pamiętacie jak to się ostatnio kończyło?- zapytała Paula popierając koleżankę. Okej, raczej nie chcę tego wiedzieć. Matko, Paula ma taką minę, że na pewno nie chcę tego wiedzieć!
-To kto gra?- zapytał Winiarski, a przy stole po kilku sekundach został on, Mariusz, Bartek, Bartek, Robert, Artur, Kłos i ja. Reszta stała i się przyglądała, wygłupiała przy muzyce albo grała w Fifę.
-Świetnie- zatarł ręce Milczarek. Rozdano karty. Po mojej czwartej wygranej z rzędu, Winiarski rzucił karty.
-Nie gram z tobą!
-Dlatego była taka chętna do rozbieranego- zaśmiał się siedzący obok mnie Kurek.
-Tylko z tobą- odparłam lekko.- W końcu mi się oświadczyłeś, więc i tak zobaczę cię bez koszuli- zaśmiałam się wesoło, a Bartek przybrał minę myśliciela.
-To gramy jeszcze?- zapytał Karol.
-A może w coś innego- zaproponowała siedząca na jego kolanach Ola. Po chwili spojrzała ona na mnie, a w jej oczach widziałam... o nie! Nie ma mowy!
-Nawet o tym nie myśl!- powiedziałam celując w nią palcem. Nie! NIE! N!I!E!
-Laruś- próbuje robić te swoje słodkie oczka.
-Nie ma mowy!- nie zgadzaj się!
-Kochanie spokojnie, złość piękności szkodzi- zaśmiał się siedzący obok mnie Kurek.
-Więc się nie denerwuj, bo nie masz czym szastać- odparłam. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem, a Ola spojrzała na mnie z prośbą w oczach:
-Larunia, no proszę.
-O co ona cię tak prosi? W co chce grać?- zapytała Paula. Uwierz mi kobieto, nie chcesz wiedzieć.
-Bo jest taka gra. Nazywa się nigdy w życiu- zaczęła Dudzicka i wytłumaczyła wszystkie zasady, podczas gdy ja leżałam z głową na stole.
-Wszystko rozumiem i bardzo mi się podoba. Ale dlaczego Laura nie chce w to grać?- zapytał Winiarski.
-Cóż, za każdym razem jak w to gramy to wszyscy są w szoku, bo myślą, że Laura jest grzeczna i ułożona, a wychodzi coś zupełnie innego- odparła Ola.
-Jestem osobą z największą ilością wypitych samotnie łyków, serio- mruknęłam podnosząc głowę.
-Nie może być tak źle- stwierdził Michał, a ja spojrzałam na niego sceptycznie.- Może?
-Oczywiście- odparłam.- Ale jak chcecie, to dobra. Możemy grać- wszystkich to niesamowicie ucieszyło i już po chwili siedziałam na kanapie pomiędzy jednym a drugim Bartkiem ze szklanką wódki w ręce.
-Zaczynam!- zakomunikował Winiarski.- Nigdy w życiu nie całowałem się z dwiema osobami w jednym tygodniu- odparł. Napiłam się ja, Kurek, Paula, Ola i Daga.
-Podbijam stawkę. Nigdy w życiu nie całowałam się z dwiema osobami na jednej imprezie- powiedziała siedząca obok Miśka Daga. Napiłam się ja. Tylko ja. Winiar spojrzał na mnie zszokowany.
-Właśnie o tym mówiłam- westchnęłam wskazując na niego.
-Nigdy w życiu nie całowałem się z osobą tej samej płci- powiedział Wlazły. Spojrzałam na Olę. Ola spojrzała na mnie. Jednocześnie się napiłyśmy głupio się do siebie uśmiechając.
-Czy to wasze spojrzenie ma coś z tym wspólnego?- zapytał Mariusz. Kurde, spostrzegawczy jest.
-Trochę się już znamy- powiedziała Ola. Kiwnęłam tylko głową i spojrzałam na Paulę, bo była jej kolej. Kiedy po dłuższej chwili kolejka doszła do mnie powiedziałam:
-Żebyście nie uznali mnie za taką okropną. Nigdy w życiu nie brałam żadnych narkotyków- nikt się nie napił.- A, czyli jednak jestem okropna- zaczęłam się śmiać, a razem ze mną cała reszta. Po godzinie nam się znudziło i chłopaki wrócili do pokera, wcześniej zabraniając mi gry, ponieważ "ty i tak wygrasz i nie ma zabawy". Paula chwyciła mnie więc za ramię i szepnęła mi na ucho:
-Chodź, musimy cię poznać- zaśmiałam się i poszłam z żoną Mariusza do kuchni. Tam siedziały już wszystkie dziewczyny, a razem z nimi wino. Dużo wina. Coś czuję, że się polubimy. Usiadłam między Paulą a Olą.
-Pytajcie o co chcecie- uśmiechnęłam się. Czuję do nich wszystkich sympatię. W sumie nawet nie wiem dlaczego. Tak, po prostu.
-Ile masz lat?- zapytała Daga.
-22- odpowiedziałam, co wywołało szok na ich twarzach.- Tak, wiem. Jak na 22 latkę, to mam ciekawe przeżycia. Połowę z Olą- odparłam z uśmiechem.
-Nie czujesz się dziwnie jako jedna dziewczyna między samymi facetami?
-Nie. Mimo wszystko ani trochę mi to nie przeszkadza. Fajnie się z nimi pracuje.
-Będziesz ich pilnować?- zapytała tym razem Ola.
-A to konieczne?- odpowiedziałam pytaniem.
-Siatkarze to duże dzieci- odparła Paula.
-Zdążyłam się przekonać- rzuciłam rozbawiona. Rozmawiałyśmy tak ponad godzinę, gdy do kuchni wszedł Mariusz.
-Czy tu jest jakaś konkurencyjna impreza? Bo ja się chętnie przyłączę- powiedział, po czym podniósł Paulę, usiadł na jej miejscu i posadził ją sobie na kolanach.
-Zabroniliście jej grać, załamała się dziewczyna to ją pocieszamy- mruknęła Daga podpierając rękę na głowie.
-Aż tak się przejęłaś?- zapytał siatkarz zaskoczony, ale jednocześnie rozbawiony.


********************
Witam, przepraszam za błędy, zapraszam do komentowania i odwiedzania strony: http://opowiadania-siatkarskie.blogspot.com/
Buziaki, Dream <3

środa, 3 maja 2017

Rozdział 12

Nagle rozdzwonił się mój telefon. Chwyciłam urządzenie widząc na nim nieznany numer.
-Tak?- odebrałam.
-Cześć- usłyszałam znajomy głos. Kto to jest? Myśl Laura.
-Przedstaw się nieznajomy, bo nie potrafię zgadnąć kim jesteś- zaśmiałam się, na co zawtórował mi mój rozmówca.
-Bartek- odparł lekko.
-A Kurek. Faktycznie. Mogłam się domyśleć. Dobra, co byś chciał?
-Są dwie sprawy- odparł, a nie słysząc z mojej strony żadnej odpowiedzi kontynuował- Po pierwsze przepraszam za moje zachowanie na treningu, ale miałem rano bardzo nieprzyjemną rozmowę.
-Nie, spoko. Nic się nie stało- uśmiechnęłam się do telefonu, chociaż wiedziałam, że on tego nie widzi.-A druga sprawa?
-Otóż plany na dzisiejszy wieczór wyglądają tak: jako, że Blain dał jutro wszystkim wolny dzień to każdy na imprezę ochoczo się zgodził. Nie idziemy do żadnego klubu, tylko do Winiarskich. Od razu zastrzegam, że imprezy u Michała kończą się nocowaniem u niego, więc weź jakąś piżamę, szczoteczkę, czy co ty tam potrzebujesz. No i przypadł ci zaszczyt, że to ze mną jedziesz- powiedział ostatnie zdanie, a ja mogę zagwarantować, że miał banana na twarzy.
-No to świetnie. Jakieś wytyczne co do stroju?
-Sukienka, spódniczka, spodnie, nago. Jak ci wygodnie. Z doświadczenia wiem, że dziewczyny zawsze ubierają kiecki- odparł.
-Okey, dzięki za pomoc. O której będziesz?
-Jest szesnasta, mamy być na dziewiętnastą. Zgarynamy jeszcze paru chłopaków, więc tak przed wpół do siódmej powinienem być- odpowiedział.
-Dobra, daj mi znać, jak będziesz pod blokiem.
-Mieszkam cztery bloki dalej, więc dam znać jak będę wychodził- zaśmiał się.
-Serio mieszkasz tak blisko?- zapytałam zszokowana.
-Serio, serio. Jak byś czegoś potrzebowała to możesz wpaść. Dobra, nie przeszkadzam ci. Do zobaczenia.
-Pa, dzięki za informację- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Odłożyłam telefon i ruszyłam do szafy. Bez zastanowienia wyciągnęłam ciemnogranatową sukienkę. Jest ona rozkloszowana, ładnie się układa, a w pasie ma przewiązaną szeroką, czarną wstążkę. Do tego wytargałam czarną narzutkę, którą zostawiłam na łóżku. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, zakręciłam włosy, umalowałam się znacznie mocniej niż zazwyczaj podkreślając moje oczy. Założyłam sukienkę i byłam prawie gotowa. Wytargałam czarne, dwunastocentymetrowe szpilki. Ale Lara, ubierzesz je przed wyjściem, jeszcze za szybko. W końcu masz w nich wytrzymać cały wieczór. Zgodziłam się z moimi myślami i wzięłam torebkę wrzucając do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Byłam już gotowa. Spojrzałam na zegar i stwierdziłam, że za kilka minut powinien pojawić się Bartek. Założyłam więc narzutkę i buty, a po chwili odezwał się mój telefon.
-Jesteś?- zapytałam Bartka.
-Czekam- odpowiedział i zakończył połączenie. Chwyciłam więc torebkę i zamykając za sobą drzwi wyszłam z bloku. Bartek stał oparty o samochód. Zagwizdał, gdy mnie zobaczył, a ja prychnęłam niezadowolona i powiedziałam:
-Kolego, nie jestem psem, żebyś na mnie gwizdał.
-Wybacz. Ślicznie wyglądasz- uśmiechnął się.
-A dziękuję bardzo- odpowiedziałam. Kurek otworzył mi drzwi od strony pasażera, usiadłam i spojrzałam pytająco na siatkarza, który usiadł za kierownicą.
-Co?- zapytał widząc moją minę.
-Kogo jeszcze zabieramy?
-Nico i Srećko- odparł. Zaczęłam grzebać przy odtwarzaczu, a Kurek zironizował- Jasne, nie krępuj się.
-Wiem, nie musiałeś przypominać- zaśmiałam się i włączyłam piosenkę Paluch- "Bez strachu".
-Naprawdę podoba mi się twój gust muzyczny- powiedział chłopak z uznaniem i razem ze mną zaczął śpiewać refren.
-A ja się cieszę, kiedy nie jadąc swoim samochodem i tak słucham ulubionej muzyki- odparłam, kiedy refren się skończył.
-Bardzo się cieszę- zaśmiał się, zaparkował pod jednym z bloków i wyciągnął telefon.- Czekamy- powiedział do słuchawki. Po kilku minutach pojawił się Srećko.
-Cześć- powiedział łamaną polszczyzną gramoląc się na siedzenie za Bartkiem.
-Hej- odpowiedzieliśmy jednocześnie. Muszę przyznać, że obaj siatkarze świetnie wyglądają. Obaj mają ubrane ciemne spodnie, Bartek ma jasnoniebieską koszulę, a Srećko białą. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod kolejnym blokiem. Bartek wyciągał już telefon, ale schował go widząc wychodzącego z bloku Argentyńczyka. Nico miał ubrane czarne spodnie i czarną koszulę, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Usiadł na siedzeniu za mną i przywitał się z nami krótkim "cześć". Kurek ruszył do domu Winiarskiego, a ja zaczęłam znowu grzebać przy odtwarzaczu. Westchnęłam widząc, że nie ma nic ciekawego. Bartek uśmiechnął się głupio pod nosem, kliknął jeszcze dwa razy i włączył "OKO" Palucha. Spojrzałam na niego zaskoczona i szeroko się uśmiechnęłam. Zaczęłam śpiewać, a kiedy usłyszałam komunikat od kierowcy:
-Zaraz będziemy- spojrzałam w lusterko i krytycznie oceniając swój wygląd, stwierdziłam, że wyglądam świetnie. Kurek zatrzymał samochód, a my zaczęliśmy wysiadać. Chwyciłam torebkę i chciałam otworzyć drzwi, jednak wyprzedził mnie Nico. Uśmiechnęłam się do rozgrywającego i wysiadłam. Nagle niesamowicie mną zachwiało. Kurwa, co się dzieje? No wypierdolę się. Już czułam moją twarz spotykającą się z kamienistym podłożem przed domem Winiarskiego. Jednak zamiast tego poczułam silne ramiona, które w ostatniej chwili złapały mnie w pasie. Nicolas postawił mnie do pionu i zapytał:
-Wszystko w porządku?- jejuś, dziękuję ci za siatkarski refleks tego człowieka. Ładnie się uśmiechnęłam i powiedziałam:
-Tak, tak. Dziękuję ci bardzo. A i przypomnijcie mi, żebym wypomniała Miśkowi ten cholerny podjazd- zakończyłam ze śmiechem, co spowodowało również rozbawienie u moich towarzyszy podróży. Ruszyliśmy do wejścia do domu Winiarskich. Otworzyła nam brunetka ubrana w czarną spódniczkę i koszulę khaki.
-Hej Daga- powiedział Bartek i uściskał kobietę.
-Cześć- odpowiedziała i uśmiechnęła się. Nico i Srećko również się przywitali, po czym weszli do środka zostawiając mnie sam na sam z niejaką Dagmarą. Obstawiam, że to pani domu. Lara, pamiętaj, żeby udusić Kurka, w końcu to on cię tu przywiózł.
-Hej, jestem Laura- uśmiechnęłam się wyciągając rękę w stronę kobiety.
-Dagmara, bardzo mi miło- odpowiedziała ściskając moją dłoń.- Jesteś nową trenerką przygotowania fizycznego, dobrze pamiętam?- zapytała zamykając za mną drzwi.
-Tak. A co już się na mnie skarżyli?- zaśmiałam się.
-Żeby to raz. Ale nie przejmuj się, przywykną- odparła i również się zaśmiała.- Wchodź, zapraszam- dodała i obie weszłyśmy do salonu. Przeleciałam wzrokiem pomieszczenie, swoją drogą świetnie urządzone. Mój wzrok zatrzymał się na kanapie, na której siedzieli Karol z Olą. Dziewczyna mnie nie widziała, ponieważ była pogrążona w rozmowie z jakąś brunetką. Zaczęłam powoli podchodzić, przystawiając do ust palec, prosząc tym samym Karola i brunetkę, by nie zdradzali mojej obecności. Stanęłam za plecami Oli i położyłam dłonie na jej oczach.
-Karol nudzi ci się- jęknęła niezadowolona dziewczyna.
-Ale o co ci chodzi? Przecież ja cały czas siedzę obok ciebie- bronił się środkowy. W myślach przybiłam sobie piątkę. po czym pochyliłam się nad Olą i powiedziałam:
-Zgadnij kto to- zastanawiała się dokładnie pół sekundy, po czym poderwała się jak oparzona, obiegła kanapę i zaczęła mnie ściskać.
-Laura!­­- pisnęła szczęśliwa zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Jak ja tęskniłam- szepnęłam jej na ucho.
-Ja też. Okropnie- odpowiedziała również szeptem. Po chwili pociągnęła mnie na kanapę przedstawiając brunetkę, z którą wcześniej rozmawiała. Była to Paulina, żona Mariusza. Kilkanaście minut później znałam już wszystkie partnerki, bo zawodników nikt mi nie musiał przecież przedstawiać. Ogólna atmosfera była bardzo wesoła. Siedzieliśmy, pijąc wino oraz inne napoje wysokoprocentowe i tak po prostu rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Po jakiejś godzinie Winiarski podgłośnił muzykę i zaczęły się dzikie tańce. Jak ja nie lubię tańców na domówkach. Zawsze, ale to zawsze kończą się one tym, że razem z Olą zaczynamy tańczyć na stole. Jeśli jest jeszcze Marta i Marcela, to nie ma mowy o tym, żebyśmy to odpuściły. Zaczęłam się śmiać. Nagle koło mnie usiadł Bednorz.
-Co cię tak rozśmieszyło?- zapytał z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
-Obiecasz mi coś?- zapytałam cały czas śmiejąc się ze swoich myśli.
-Co takiego?- spytał wyglądając na zaskoczonego.





*************
Zapraszam do czytania i komentowania <3
Buziaki, Dream <3