sobota, 28 stycznia 2017

Rozdział 4

- To może chcesz poznać drużynę? Akurat trwa trening, więc to świetna okazja.
-Bardzo chętnie. Mam tylko  jedno pytanie- powiedziałam.
-Słucham.
-Od kiedy zaczynam?
-Od jutra- poinformował mnie.- Lekarz chłopaków da ci ich całą dokumentację, żebyś mogła się przygotować. Jutro trening na siłowni jest o 16 i dopiero na niego masz się stawić. Dasz radę?
-Oczywiście- uśmiechnęłam się szeroko.
-Świetnie, chodźmy więc, poznasz moje małe przedszkole z dużymi dziećmi- powiedział Piechocki, a ja zaczęłam się śmiać.- Nie śmiej się. Jesteś teraz jedną z przedszkolanek, pamiętaj- dodał widząc moją reakcję i sam zaczął się śmiać. Szliśmy korytarzami i dotarliśmy na halę. Weszliśmy do środka. Rozejrzałam się zaciekawiona. Nagle usłyszałam krzyk:
-Uwaga!- odwróciłam się i zobaczyłam lecącą szybko piłkę. Lara, robiłaś to milion razy! Ugięłam nogi w kolanach, przygotowałam ręce do odbioru i odbiłam piłkę. Wszystko trwało kilka sekund, a czułam, jakby zajęło całą wieczność. Każda osoba, która była na sali uważnie mi się przyglądała.
-Laruś, czy ty zawsze musisz zaliczyć efektowne wejście?- usłyszałam pytanie. Zaczęłam się rozglądać. Kto je zadał? Nagle zobaczyłam...
-Kłosiu, to ty?- zapytałam zaskoczona.
-Nie pojechałem do stolicy, stolica przyjechała do mnie- zaśmiał się. Pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam się przyjacielowi na szyję. Ten mocno mnie objął i zaczął się kręcić.
-Karolku, odstaw mnie!- krzyknęłam.
-To wy się znacie?- zapytał sateliciarz, znaczy się Bartek.
-Oczywiście. Lara, to jest moja ulubiona psiapsióła- odpowiedział Karol odstawiając mnie na ziemię, ale cały czas przytulając.
-Lara?- zapytał Piechocki.
-Zdrobnienie od Laura- odparłam z uśmiechem. Prezes pokiwał głową i powiedział:
-Panowie, poznajcie Laurę Zielińską naszą nową trener przygotowania fizycznego!
-I że niby baba ma mi ustalać, co będę robił na siłce?- oburzył się sateliciarz.
-Karol, potrzymasz?- zapytałam Kłosa podając mu moją marynarkę.
-Jasne- wziął ode mnie przedmiot. Podeszłam do tego całego Bartka i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam:
-Niekoniecznie obchodzi mnie, co myślisz na mój temat. Może i jestem kobietą, ale żyjemy w wolnym kraju i mamy równouprawnienie. Tak więc proszę mnie nie dyskryminować tylko dlatego, że jestem kobietą.
-Pewnie. Przecież tyle wiesz o ćwiczeniach- prychnął.
-Mogę się założyć, że mam lepiej wyrzeźbiony brzuch od ciebie- odparłam pewnie.
-O co się zakładamy?
-Co proponujesz?
-Jeśli wygram, zdejmujesz bluzkę, przy nas wszystkich, wchodzisz pod prysznic i puszczasz zimną wodę- ohohohohoho, grubo. Laura nie daj się!
-A jeśli przegrasz?- zapytałam wojowniczo. Cała drużyna zareagowała na to głośnym:
-Uuuuu....
-Nie ma takiej opcji- wypiął dumnie klatę.
-Dobrze, więc jeśli przegrasz, to...- zastanowiłam się.- Wiem! Przez tydzień ćwiczysz w obcisłym, różowym stroju!- usłyszałam kilka parsknięć śmiechem.
-Zgoda- powiedział Kurek i wystawił rękę. Uścisnęłam ją.- Winiar, przetnij.
-Będziesz tego żałował- powiedział wspomniany Winiar i przeciął nasz zakład.
-Kto ocenia?- zapytał sateliciarz.
-Cała ekipa- odpowiedziałam.
-Zgoda. Na trzy.
-Raz- zaczął Karol i wszyscy ustawili się przed nami.
-Dwa- odezwał się Winiar. Złapaliśmy skrawki swoich koszulek.
-Trzy!- ryknęła cała drużyna.

*******************
Witam, witam!
Przedstawiam rozdział 4 i... tyle w sumie.
Do następnego
Buziaki, Dream <3

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział 3

Kolejne dni minęły mi spokojnie. Ani Marta, ani tym bardziej Marcelina nie odzywały się do mnie. Z resztą, one już wróciły do Warszawy. A ja mam dzisiaj pierwszy dzień w nowej pracy. Najpierw mam podpisać umowę, a potem poznać całą drużynę. A tak, nie wspomniałam wcześniej, jestem trenerem przygotowania fizycznego. A propozycję pracy otrzymałam od Bełchatowa. Oczywiście od razu ją przyjęłam. Kiedy powiedziałam o niej Mikołajowi, mojemu bratu stwierdził od razu "Siostra, takich propozycji się nie odrzuca". Posłuchałam jego rady i postanowiłam przyjąć propozycję od prezesa Piechockiego.
Wstałam, kończąc moje rozmyślania. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic używając jagodowego płynu. Niesamowity zapach. Dokładnie się wytarłam i ubrałam w przygotowane wczoraj rzeczy. Ciemne, dopasowane rurki, białą bluzkę z krótkim rękawem i wysokie, czarne szpilki. Lekko zakręciłam moje długie włosy i delikatnym makijażem podkreśliłam twarz. Weszłam do kuchni, gdzie zjadłam lekkie śniadanie. Dopiłam kawę, zarzuciłam czarną marynarkę, zabrałam torebkę i wyszłam z mieszkania. Dokładnie je zamknęłam i poszłam na parking. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam pod Energię. Po ponad kwadransie zaparkowałam pod halą. Wysiadłam z samochodu i dumnym krokiem ruszyłam do wejścia. Podeszłam do młodego chłopaka i z delikatnym, uroczym uśmiechem zapytałam:
-Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie jest gabinet prezesa Piechockiego?- chłopak był kompletnie zdezorientowany. Na jego twarz wkradł się zdradliwy rumieniec. W myślach przybiłam sobie piątkę.
-Ostatnie drzwi na lewo na końcu korytarza- usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam szeroką klatkę piersiową. Zaczęłam jechać wzrokiem w górę i natrafiłam na rozbawione, błękitne oczy. Już mi się podoba ta robota, proszę państwa! Ale te jego uszy.... Ughh. Sterczą jak talerze satelitarne.
-Dziękuję bardzo- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Może panią zaprowadzić- ughh po raz drugi. Mój nieulubiony typ. CO Z TEGO, ŻE JESTEM BLONDYNKĄ, KOLEŚ NIE TRAKTUJ MNIE JAK GŁUPIEJ!
-Nie dziękuję, nie mam problemów z orientacją w terenie, poradzę sobie- odparłam.
-Bartek- wystawił rękę w moją stronę.
-Fajnie- powiedziałam i ruszyłam do gabinetu Piechockiego.
-To nie było miłe- zwróciła mi uwagę niebieskooka satelita.
-Traktowanie mnie jak głupiej przez kolor włosów też nie- odpowiedziałam i zniknęłam za zakrętem. Usłyszałam głośny wybuch śmiechu. Zatrzymałam się, po czym "na wstecznym" znów wychyliłam zza rogu. A tam co? Spodziewałam się wszystkiego. Koni tańczących Macarenę, dwóch lam plujących na tego całego Bartka, nawet stada szarańczy wpieprzającej stojącą w rogu palmę. Ale czterech olbrzymów śmiejących się z sateliciarza to się nie spodziewałam. Jeden z nich zawiesił na mnie swój wzrok. Podniosłam pytająco brew, na co ten machnął ręką. Wzruszyłam więc ramionami i ruszyłam do gabinetu prezesa. Zapukałam i po usłyszeniu donośnego:
-Proszę!- weszłam do środka. Było to średnich rozmiarów pomieszczenie w kolorach białym i szarym. Za biurkiem siedział mężczyzna. Na oko daję mu nie całe 50 lat.
-Dzień dobry- przywitałam się grzecznie.
-O, dzień dobry. Pani Laura jeśli dobrze pamiętam- powiedział z miłym uśmiechem.
-Tak, zgadza się- odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam. Podeszłam do niego i wystawiłam rękę.- Laura Zielińska.
-Konrad Piechocki, bardzo mi miło. Proszę usiąść- wskazał na wolne krzesło. Usiadłam i spojrzałam na mojego przyszłego pracodawcę.- Przejdźmy do rzeczy. Pani poprzedni pracodawca niesamowicie panią chwalił. Z dokumentów, które nam pani przesłała również wynika, że jest pani idealną osobą na to stanowisko. Pozostaje więc tylko kwestia, czy uda się pani zaaklimatyzować w drużynie, bo nie będę ukrywał, dla mnie atmosfera jest najważniejsza. Umówmy się tak, przyjmę panią na okres próbny dwóch miesięcy. Nie wątpię, że dobrze przygotuje pani naszych zawodników, bez względu na to jakie będą wasze kontakty.
-Rozumiem, bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję, że moje kontakty z zawodnikami będą na tyle dobre, że będę mogła zostać w drużynie do końca sezonu.
-Moja propozycja jest inna- powiedział Piechocki.- Jeżeli sprawdzi się pani w przeciągu najbliższych dwóch miesięcy, podpiszę z panią umowę na dwa sezony. Oczywiście z możliwością przedłużenia.
-Bardzo podoba mi się ta propozycja- odparłam z uśmiechem.
-W takim razie, to umowa, która będzie nas obowiązywać przez najbliższe dwa miesiące- podał mi plik kartek.
-Mogę ją przeczytać?
-Ależ oczywiście- uśmiechnął się, a ja zaczęłam czytać. Po kilku minutach spojrzałam na prezesa z uśmiechem.
-Jestem gotowa ją podpisać.
-Nie chce pani niczego negocjować?
-Nie, jest dopasowana do tego, czego oczekiwałam.
-Wspaniale- podpisałam umowę we wskazanych miejscach, po czym podaliśmy sobie z prezesem dłonie i je uścisnęliśmy.- To może chcesz poznać drużynę? Akurat trwa trening, więc to świetna okazja.

*****************
Heyka!
Zmieniłam plan- do trzeciej w nocy siedziałam i poprawiałam rozdziały. Nie dowiecie się na razie kto jest głównym bohaterem.
Ale mam też tragiczną wiadomość! Polska straciła środkowego- Black, pomyliłaś się kochana, bo teraz masz pewność, że to nie Karola spotkała Laura w klubie.
to tyle, jeszcze trochę podręczę.
Buziaki, Dream <3

piątek, 20 stycznia 2017

Rozdział 2

-Marta, mogę wiedzieć, gdzie ty mnie do cholery ciągniesz?- zapytałam niezadowolona.
-Wybacz, że przerwałam ci wywijanie z tym blondaskiem, ale mamy problem- powiedziała i otworzyła drzwi do łazienki, gdzie na podłodze siedziała kompletnie pijana Marcela.
-Matko, Cyśka, coś ty ze sobą zrobiła?- spytałam patrząc na dziewczynę.
-Bo żyśe jest do banji. I trzeba się baaawiś- wybełkotała.
-Jest gorzej, niż się wydaje. Nie damy rady- szepnęłam.
-Co robimy?- zapytała Tuśka.
-Chyba mam pewien pomysł- uśmiechnęłam się.- Zamów taksówkę.
-Okej- powiedziała Marta. Ufa mi. W sumie, to nie ma wyjścia.
-Marcelka, chodź, jedziemy do domu- podniosłam dziewczynę.
-Miłoś jes do dupy- wymamrotała Celka.
-Mam w domu duże pudło lodów. Jedziemy do mnie?
-Tak!- ucieszyła się Wasilewska. Udało nam się wyjść we trójkę i jakoś doczłapać się do taksówki. Wsiadłyśmy, po czym podałam kierowcy adres i odjechałyśmy. Kątem oka zobaczyłam tego blondyna, jak wybiegał z klubu. Niech piorun strzeli słabą głowę Marceli i moją głupotę.
Rano obudziłam się, nie czując skutków wczorajszej imprezy. Wstałam i zajrzałam do salonu, gdzie na podłodze spała Marcela, a na kanapie Marta. Postanowiłam ich nie budzić. Ruszyłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Mieszkałam tu krótko, ponieważ dopiero się przeprowadziłam. Wyjechałam z Warszawy, żeby wyrwać się spod ciągłej kontroli rodziców. Kocham ich, ale bez przesady. Udało mi się znaleźć pracę i zaczynam od poniedziałku. Dopiłam kawę i poszłam pod prysznic. Ciepła woda obmyła moje ciało, dzięki czemu do końca się odprężyłam. Kiedy już ubrana i pachnąca weszłam do salonu, dziewczyny akurat zaczęły się budzić.
-O matko- westchnęła Marcela.- Ale mnie głowa boli.
-Wcale się nie dziwię. Byłaś zlana w trzy dupy.
-Dziękuję kochana. Uzmysłowiłaś mi moją głupotę- stwierdziła sarkastycznie, słysząc wypowiedź Marty.
-Schowaj lepiej sarkazm do kieszeni i wytłumacz mi, dlaczego uważasz, że życie jest do dupy a miłość do bani?- zapytałam.
-Co wam wczoraj powiedziałam?- przerażenie w jej głosie sprawiło, że poczułam, iż chce coś przed nami ukryć.
-Oj, Cyśka. Po alkoholu pieprzysz jak potłuczona. Już dawno przestałyśmy słuchać- zaśmiała się Marta. Marcelina odetchnęła z ulgą. Chwila, chwila. Coś tu nie gra.
-Marcela- zaczęłam.
-Tak?
-Tłumacz się. Co się stało?- zapytałam.
-A co ciebie to obchodzi?- fuknęła.- Nie masz swojego prywatnego życia, że interesujesz się moim?
-Może grzeczniej. Kolejny raz przytargałyśmy cię pijaną, to chyba należą nam się wyjaśnienia- powiedziałam.
-Dziewczyny spokojnie- starała się uspokoić nas Marta. No tak, ona zawsze jest tą najrozsądniejszą.
-Łaski bez. Mogłyście mnie tam zostawić- odpowiedziała Marcela.
-Spoko. Wezmę to pod uwagę następnym razem- stwierdziłam, co jeszcze bardziej zdenerwowało Wasilewską.
-Chyba od tego jest przyjaciółka, nie? Żeby pomagać!
-W wychodzeniu z klubu, kiedy jesteś pijana? A może byłoby prościej, gdybyś opowiedziała dlaczego się upiłaś- zasugerowałam.
-Spierdalaj- warknęła.
-Masz minutę na opuszczenie mojego mieszkania- powiedziałam.- Nie pozwolę się tak traktować w moim domu- Marcela tylko mruknęła coś pod nosem, zebrała swoje rzeczy i wyszła.
-Ja też już pójdę- odezwała się Matra i poszła ubrać buty.- Chyba trochę za ostro ją potraktowałaś- rzuciła jeszcze, zanim zamknęła drzwi. I zajebiście.

******************
Hey!
Rozdział powstał... dawno.... Już nawet nie pamiętam kiedy.
Kto Waszym zdaniem jest głównym bohaterem? Aż nie mogę się doczekać Waszych pomysłów.
Zostawiam rozdział Waszej ocenie.
Do następnego, Dream <3 :*

wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 1

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM!!!

-Cholera jasna- warknęłam rozmasowując sobie mały palec u nogi. Dlaczego? Otóż siedziałam sobie spokojnie na kanapie, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. I jak zwlekałam się z kanapy, to przywaliłam w stolik. Świetnie.- No już, już- powiedziałam i otworzyłam drzwi.
-Hej kochanie!- usłyszałam i już tonęłam w uścisku Marty. Mojej siostry i najlepszej przyjaciółki w jednym. No tak, nikt inny nie reaguje na moją osobę takim szczęściem.
-Cześć!- odpowiedziałam równie entuzjastycznie, bo, co by nie mówić, też się cieszyłam.
-Nareszcie udało mi się wyrwać ze stolicy. Przebieramy się w coś bardziej wyjściowego i lecimy na kluby!
-Tuś, musimy dzisiaj? Nie możemy przełożyć tego na jutro?- zapytałam patrząc błagalnym wzrokiem na siostrę.
-O nie, moja droga. Błażej musiał jechać do Rzymu, Marcelkę też już zwerbowałam, więc nie masz wyjścia- powiedziała zdeterminowana. Widząc moje spojrzenie dodała- No Laruś, proszę.
-No dobra- westchnęłam.- Za ile Marcela ma się pojawić?
-Za godzinę pod naszym klubem- pisnęła szczęśliwa Marta i mocno mnie uściskała.
-To idę się szykować- stwierdziłam i poszłam przebrać się w coś, w czym mogłabym się pokazać ludziom. Niecałą godzinę później wysiadałyśmy już dumnym krokiem z taksówki. Żadnego problemu nie stwarzały nam niebotycznie wysokie buty.
-Cześć!- pisnęła szczęśliwa Marcelina, kiedy nas zobaczyła.
-Cyśka!- ucieszyłam się na widok dziewczyny. Uściskałyśmy się, a później Marta i Marcela się przywitały.
-To co? Dzisiaj zgarniamy kogoś na noc, czy tylko wodzimy za nos?- zapytała szurnięta Marcelina Wasilewska.
-Ja odpadam! Mam Błażeja i to mi wystarcza- powiedziała moja siostra.
-Aż tak dobrze sobie radzi?!- podchwyciła od razu Marcela.
-Nic nie mówiłaś!- dodałam oskarżycielskim tonem.
-Dziewczyny, no...
-No opowiadaj- niecierpliwiła się Wasilewska.
-Nie oszczędzaj nam pikantnych szczegółów- szturchnęłam Martę w ramię i charakterystycznie poruszyłam brwiami.
-Jesteście okropne- zawyrokowała moja siostra i spłonęła rumieńcem.
-Chyba serio musi sobie radzić, skoro nasza Tusia tak się rumieni- zachichotała Cela.
-Dajmy jej spokój. Niech zachowa coś dla siebie- dodałam.
-A ty kochana co? Łowy czy wodzenie za nos?- zapytała mnie Marcelina.
-Celuś, kochanie ty moje. Gdyby nie Tuśka siedziałabym teraz w mieszkaniu. Nie mam ochoty na nic poważniejszego, więc tylko zwodzimy- odpowiedziałam, po czym wzięłam każdą z nich pod ramię i ruszyłyśmy do wejścia do klubu. Cały czas rozmawiałyśmy, co chwila wybuchając śmiechem. Do środka dość szybko udało nam się dostać. Wypiłyśmy przy barze standardowe dwie kolejki i ruszyłyśmy na parkiet. Marta nie rozglądała się zbyt uważnie. Marcela już dawno wywijała w towarzystwie jakiegoś bruneta. Tańczyłam w rytm muzyki nie zwracając na nic uwagi. Nagle poczułam duże dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam bardzo wysokiego bruneta z zarostem na twarzy. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam tańczyć. Po trzech piosenkach zostawiłam mojego partnera i ruszyłam do baru. Usiadłam na krześle obok jakiegoś blondyna, który wyglądał, jakby topił smutki w szklance whiskey. Zamówiłam jakiegoś drinka i kątem oka przyjrzałam się chłopakowi, który siedział obok mnie. Był wysoki, nawet bardzo, wysportowany. Jego szerokie barki są wręcz idealne. Upiłam łyk napoju podstawionego przez barmana i nadal studiowałam wygląd blondyna.
-Dlaczego mi się przyglądasz?- zapytał nagle. Jego głos był taki... Bez wyrazu. Jakby stracił swój dawny urok.
-Zastanawiam się dlaczego topisz smutki w alkoholu- odpowiedziałam.
-Skąd pewność, że to smutek, a nie, na przykład złość?- zadał kolejne pytanie, nie odrywając ode mnie spojrzenia.
-Bo w prawie stu procentach przypadków, jeżeli ktoś jest zły, to chleje wódę jak opętany a nie spokojnie sączy łyskacza- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Bystra jesteś.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty- powiedziałam, cały czas mierząc się z chłopakiem uważnym spojrzeniem.
-Oh, niech wybaczy mi pani ten nietakt- zaśmiał się. Zawtórowałam mu i dopiłam drinka.
-Tańczysz?- zapytałam.
-Ja powinienem to zaproponować, ale w sumie, czemu nie- odpowiedział i jednocześnie wstaliśmy. Pech chciał, że nasze krzesła były ustawione dość blisko siebie i wylądowałam z nosem w klatce piersiowej chłopaka. Używa całkiem niezłych perfum. I jest naprawdę wysoki. Matulu, mam dziesięciocentymetrowe szpilki na nogach, a wyglądam przy nim jak maleństwo. Ruszyliśmy na parkiet. Świetnie się bawiłam. Blondyn naprawdę dobrze tańczył. Nagle pojawiła się Tuśka.
-Potrzebuję twojej pomocy- powiedziała i pociągnęła mnie za ramię. Rzuciłam krótkie, przepraszające spojrzenie zaskoczonemu chłopakowi, przeklinając w duchu siostrę i swoją własną głupotę. Ja nawet nie znam jego imienia. Boże, Lara, od kiedy ty się przyjmujesz takimi rzeczami? Źle ze mną. I jeszcze gadam do siebie w myślach. Jest gorzej niż źle.


******************
Hej!
Mówiłam, że rozdziały na tym blogu będą krótsze. W sumie, nie wiem nawet czemu.

UWAGA!!!
Chcę, żebyście to przeczytali:
Na prośbę pewnej osoby zachęcam Was do odwiedzenia bloga, który może nie ma nic wspólnego z tematyką siatkarską, ale jest bardzo ciekawy. W końcu, nie można żyć samą siatkówką, a autorka tego bloga ciekawie i ujmująco opisuje swoje przeżycia, emocje i nie tylko. Sama byłam zaskoczona. Mam nadzieję, że jeśli spodoba się Wam to, co przedstawia autorka zostawicie po sobie komentarz, ponieważ doskonale wiemy, jak to motywuje.
Z góry dziękuję w imieniu autorki.
Oto link: http://www.myslobook.pl/

Pozdrawiam, Dream <3

P.S. Już wiecie, kto jest głównym bohaterem?

niedziela, 15 stycznia 2017

PROLOG


Edit1: Musiałam usunąć post i dodać go jeszcze raz, bo był problem z komentarzami. Nie wiem dlaczego i skąd się on wziął, ale mam nadzieję, że teraz będzie już dobrze :D


"Jak mierzysz wysoko, to nie ma limitów..."

Moje życie nigdy nie było całkiem normalne. Szurnięta siostra, będąca przy okazji najlepszą przyjaciółką. Przyjaciółka, która jest dla mnie jak siostra i również nie należy do zbyt normalnych. Nietypowa rodzinka. Starszy braciszek, będący czasem największym wsparciem. Wymarzony zawód. I... no właśnie. Po tym "i" zaczyna się bardzo ciekawa historia. Do tej pory nie myślałam, że moje życie może się tak potoczyć, że będę tu, gdzie jestem. Z tymi osobami, które są teraz przy mnie. Historia zaczynająca się pewniej nocy w klubie, tak podobna do wszystkich, a jednocześnie tak inna, wyjątkowa. Dlaczego? Bo to moja historia. Nazywam się Laura Zielińska i przedstawiam Wam moją ulubioną historię, chociaż nie zawsze była kolorowa- Przedstawiam Wam moje życie...
Poznajcie, co stało się po moim "i"....
**********
Tak, to ja!
Witam się z Wami po raz pierwszy na tym blogu. 
Nie jestem mistrzynią prologów, więc ten też nie jest idealny. 
Kilka informacji: 
1. Do końca ferii rozdziały będą się pojawiać regularnie co kilka dni. Nie wiem jak po feriach, ale ta historia męczy mnie już tak długo, że chcę, abyście ją poznali.
2. Nie przedstawiam Wam bohaterów, po za Laurą- główną bohaterką.
Proponuję więc mini konkurs- kto zgadnie jaki jest główny bohater przed trzecim rozdziałem, wygra wycieczkę na Malediwy i lot na Księżyc. Nie wiem od kiedy jestem taka zabawna. Nie mogę zaoferować Wam wspaniałych nagród, co najwyżej dedykację trzeciego rozdziału. A to zawsze coś! :D
3.Rozdziały nie będą tak długie jak na innych blogach.
Tak więc to tyle zapraszam do czytania i komentowania!
Chcę poznać Wasze opinie.
Nowy rozdział- jutro!

Buziaki, Dream <3
Cytat- Sitek "Chcemy Być Wyżej"