poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział 3

Kolejne dni minęły mi spokojnie. Ani Marta, ani tym bardziej Marcelina nie odzywały się do mnie. Z resztą, one już wróciły do Warszawy. A ja mam dzisiaj pierwszy dzień w nowej pracy. Najpierw mam podpisać umowę, a potem poznać całą drużynę. A tak, nie wspomniałam wcześniej, jestem trenerem przygotowania fizycznego. A propozycję pracy otrzymałam od Bełchatowa. Oczywiście od razu ją przyjęłam. Kiedy powiedziałam o niej Mikołajowi, mojemu bratu stwierdził od razu "Siostra, takich propozycji się nie odrzuca". Posłuchałam jego rady i postanowiłam przyjąć propozycję od prezesa Piechockiego.
Wstałam, kończąc moje rozmyślania. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic używając jagodowego płynu. Niesamowity zapach. Dokładnie się wytarłam i ubrałam w przygotowane wczoraj rzeczy. Ciemne, dopasowane rurki, białą bluzkę z krótkim rękawem i wysokie, czarne szpilki. Lekko zakręciłam moje długie włosy i delikatnym makijażem podkreśliłam twarz. Weszłam do kuchni, gdzie zjadłam lekkie śniadanie. Dopiłam kawę, zarzuciłam czarną marynarkę, zabrałam torebkę i wyszłam z mieszkania. Dokładnie je zamknęłam i poszłam na parking. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam pod Energię. Po ponad kwadransie zaparkowałam pod halą. Wysiadłam z samochodu i dumnym krokiem ruszyłam do wejścia. Podeszłam do młodego chłopaka i z delikatnym, uroczym uśmiechem zapytałam:
-Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie jest gabinet prezesa Piechockiego?- chłopak był kompletnie zdezorientowany. Na jego twarz wkradł się zdradliwy rumieniec. W myślach przybiłam sobie piątkę.
-Ostatnie drzwi na lewo na końcu korytarza- usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam szeroką klatkę piersiową. Zaczęłam jechać wzrokiem w górę i natrafiłam na rozbawione, błękitne oczy. Już mi się podoba ta robota, proszę państwa! Ale te jego uszy.... Ughh. Sterczą jak talerze satelitarne.
-Dziękuję bardzo- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Może panią zaprowadzić- ughh po raz drugi. Mój nieulubiony typ. CO Z TEGO, ŻE JESTEM BLONDYNKĄ, KOLEŚ NIE TRAKTUJ MNIE JAK GŁUPIEJ!
-Nie dziękuję, nie mam problemów z orientacją w terenie, poradzę sobie- odparłam.
-Bartek- wystawił rękę w moją stronę.
-Fajnie- powiedziałam i ruszyłam do gabinetu Piechockiego.
-To nie było miłe- zwróciła mi uwagę niebieskooka satelita.
-Traktowanie mnie jak głupiej przez kolor włosów też nie- odpowiedziałam i zniknęłam za zakrętem. Usłyszałam głośny wybuch śmiechu. Zatrzymałam się, po czym "na wstecznym" znów wychyliłam zza rogu. A tam co? Spodziewałam się wszystkiego. Koni tańczących Macarenę, dwóch lam plujących na tego całego Bartka, nawet stada szarańczy wpieprzającej stojącą w rogu palmę. Ale czterech olbrzymów śmiejących się z sateliciarza to się nie spodziewałam. Jeden z nich zawiesił na mnie swój wzrok. Podniosłam pytająco brew, na co ten machnął ręką. Wzruszyłam więc ramionami i ruszyłam do gabinetu prezesa. Zapukałam i po usłyszeniu donośnego:
-Proszę!- weszłam do środka. Było to średnich rozmiarów pomieszczenie w kolorach białym i szarym. Za biurkiem siedział mężczyzna. Na oko daję mu nie całe 50 lat.
-Dzień dobry- przywitałam się grzecznie.
-O, dzień dobry. Pani Laura jeśli dobrze pamiętam- powiedział z miłym uśmiechem.
-Tak, zgadza się- odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam. Podeszłam do niego i wystawiłam rękę.- Laura Zielińska.
-Konrad Piechocki, bardzo mi miło. Proszę usiąść- wskazał na wolne krzesło. Usiadłam i spojrzałam na mojego przyszłego pracodawcę.- Przejdźmy do rzeczy. Pani poprzedni pracodawca niesamowicie panią chwalił. Z dokumentów, które nam pani przesłała również wynika, że jest pani idealną osobą na to stanowisko. Pozostaje więc tylko kwestia, czy uda się pani zaaklimatyzować w drużynie, bo nie będę ukrywał, dla mnie atmosfera jest najważniejsza. Umówmy się tak, przyjmę panią na okres próbny dwóch miesięcy. Nie wątpię, że dobrze przygotuje pani naszych zawodników, bez względu na to jakie będą wasze kontakty.
-Rozumiem, bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję, że moje kontakty z zawodnikami będą na tyle dobre, że będę mogła zostać w drużynie do końca sezonu.
-Moja propozycja jest inna- powiedział Piechocki.- Jeżeli sprawdzi się pani w przeciągu najbliższych dwóch miesięcy, podpiszę z panią umowę na dwa sezony. Oczywiście z możliwością przedłużenia.
-Bardzo podoba mi się ta propozycja- odparłam z uśmiechem.
-W takim razie, to umowa, która będzie nas obowiązywać przez najbliższe dwa miesiące- podał mi plik kartek.
-Mogę ją przeczytać?
-Ależ oczywiście- uśmiechnął się, a ja zaczęłam czytać. Po kilku minutach spojrzałam na prezesa z uśmiechem.
-Jestem gotowa ją podpisać.
-Nie chce pani niczego negocjować?
-Nie, jest dopasowana do tego, czego oczekiwałam.
-Wspaniale- podpisałam umowę we wskazanych miejscach, po czym podaliśmy sobie z prezesem dłonie i je uścisnęliśmy.- To może chcesz poznać drużynę? Akurat trwa trening, więc to świetna okazja.

*****************
Heyka!
Zmieniłam plan- do trzeciej w nocy siedziałam i poprawiałam rozdziały. Nie dowiecie się na razie kto jest głównym bohaterem.
Ale mam też tragiczną wiadomość! Polska straciła środkowego- Black, pomyliłaś się kochana, bo teraz masz pewność, że to nie Karola spotkała Laura w klubie.
to tyle, jeszcze trochę podręczę.
Buziaki, Dream <3

4 komentarze:

  1. Kurcze, też myślałam, że to Kłos. Jestem bardzo ciekawa jak to rozwiniesz. Ale jakby co to zawsze możesz powiedzieć... Nie no żartuje, podoba mi się to, że żyję w niepewności :D
    Jak przeczytałam o tych uszach, to od razu wiedziałam, że będzie o Bartku.
    Będzie z nimi ciekawie, ja to wiem.
    Bardzo, bardzo mi się podoba.
    Czekam na następny rozdział
    Dużo weny życzę :D
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem, nic nie czytałam i idę czytać. Skomentuje jak przyjdę! Ciekaw kto bohaterem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A idźta w pizdu... Kłos toż to Ty miałeś być głównym bohaterem! Tylko Ty tu pasujesz! Wiesz co zawiodłam sie na tobie mój Klosiku!!
      Wiesz... Może ja zacznę uwazac na tych lekcjach Polskiego. No, bo czytać ze zrozumieniem mi nie zaszkodzi. Mylić "z" z "do" to tylko ja potrafię. Przeciez to takie podobne wyrażenia. Gdyby nie to, wiedzialabym, ze akcja w Warszawie sie nie dzieje, a Lara z Warszawy to sie wyprowadzila. No, ale po co czytać uważnie... Lepiej sobie dopowiadać. (Tak, Black. Musisz to poprawić) Obiecuje poprawę!
      Belchatow. Miasto dymu i zanieczyszczeń. Tu będzie sie akcja rozwijala. ( I tu tez by Klos pasowal. Ale nie. On woli szara myszkę grać niż być głównym bohaterem bloga. Ehh...)
      Eeeeee no!!!! Mowilas, ze mi się spodoba Bartek i miałaś racje! Dobrze Lara jedziesz z nim!!!! Niech mu w pie... w te wielgachne uszy pójdzie! A masz Kurczaku zlocisty. Zobaczysz Kurak, w tym blogu będzie z ciebie rosol(przynajmniej ja tak sadze)! Al rozol bez Pietruszki, bo Pitera to ja lubię!)😂

      Blondyn, wysoki, nie Klos. To ja nie wiem. Bednorz? Szalupa?(on chyba nie ma blond włosów) Wiesz co... Ja juz straciłam Power. Za stara sie robię i z prawy wychodzę.

      Kochana. Nie wiem czy robisz to specjalnie... Ale Pod Bogiem jesli za dwa rozdział nie dowiem sie kto jest tym bohaterem, to będzie zle. Oj zle.

      Rozdział jest genialny! Zwłaszcza ta część z Kurakiem!❤ Z Lara to juz psiapsie jestesmy!👌❤
      Czekam na więcej!
      Pozdrawiam!😘
      Black.

      Ps. Juz oszczedze tego Klosa. Wypuszcze go wolno... Niech jeszcze pogra chlopok. Dobry środkowy z niego jest.

      Usuń
  3. Cudoooo. ♥♥♥
    Czekam na następny.
    Buziaki. 😘

    OdpowiedzUsuń